12 czerwca. ŻYWOT RAHAB, NIERZĄDNICY z Pisma świętego wybrany (Jozue 2, Psal. 86, Math. 1, Hebr. 11, Jac. 2). Wielki wzór pokuty, dziwnego nawrócenia i opatrzności Boskiej nad wybranymi swymi jest Rahab nierządnica, którą prorockie i apostolskie pisma wysławiają, i nam ją na przykład wiary, dobrych uczynków, usprawiedliwienia i cnót wszelakich stawiają. Początki jej złe, ale święty koniec. W ciemności pogańskiej będąc a Boga prawego nie znając, była córką ciem-ności i złych uczynków; ale gdy jej serce prawda i światłość objaśniła, porzuciwszy sprosny żywot, godną się stała być jednym drogim kamieniem w domu Bożym, tak iż z jej krwi urodzić się chciał wedle ciała (bo wedle Bóstwa początku nie ma) przedwieczny Bóg nasz Jezus Chrystus. Była rodem z Jerycha, ziemi palestyńskiej, w pogaństwie i ciemnościach bałwochwal-skich; obchód żywota jej była karczma, dom gościnny, i to, co przy nim bywa, nieczyste z gośćmi obcowanie, na które mło-dość i urodę swoją nieszczęśliwie obracała. Ale gdy Pan Bóg, który stworzył niebo i ziemię, sławić się w onej ziemi począł z tego, iż w Egipcie wielkie cuda czy-nił i plagami niesłychanemi ziemię oną i króla jej karał, a iż lud swój hebrajski przez morze wielką a dziwną siłą swoją przeprowadził, tak iż się dla przejścia ich morze rozstąpiło, i dno ukazując, wody jako mur z obu stron stanęły, a gdy już przeszli, spuściły się i Faraona z wojskiem jego niezliczonem potopiły, to słysząc niewiasta ona, i o innych zwycięstwach nad królami, których granicami szedł lud on Boży, sprawę mając, uwierzyła w Boga jedynego, którego on lud chwalił, mądrze sobie rozbierając, iż to jest prawy Bóg, a inni wszyscy bogowie fałszywi i próżni są. I przetoż Mu się już na samą sławę sąsiadów swoich niewiernych, bałwochwalców, kłaniała w sercu i od żywota onego sprosnego odstawała. O dziwna sprawa Boska i szczodrobliwość Ducha Jego nad grzesznymi! We wszystkiej ziemi onej między siedmiu narodami, nietylko w mieście Jerychu, taki się człowiek nie znalazł, któryby tak powolny był natchnieniu i sprawie Ducha Ś., okrom tej tak mądrej a świętej i rządnej nierządnicy, która i z niewiernych ust, cuda Boskie sławiących, wiary się nauczyć umiała. Mając już tę wiarę w sercu swem, a chwaląc tego Boga, którego je-szcze żadnego sługi i kaznodziei nie widziała, nie zapomniał jej tenże Bóg jej, ale do niej posłał swoich posłów tym oto sposobem. Gdy się Jozue przez Jordan już do onej obiecanej ziemi palestyńskiej przeprawować miał, posłał dwóch szpiegów do Jerycha, miasta pogranicznego, aby się cicho wywiedzieli O mocy i gotowości nieprzyjacielskiej. Którzy w wieczór wcho-dząc do miasta, wbieżeli w dom tej to Rahab, który jako dom gościnny napóźniej zamykano. Tak ich Pan Bóg sprawował na pociechę wiernej onej niewiasty i na zachowanie zdrowia ich, iż się gdzieindziej do innej gospody nie udali. Mądra ona nie-wiasta prędko ich poznała, iż byli z ludu onego Boga, którego już wiarą i sercem chwaliła. I wielce się z tego ucieszyła, 503 504 usługiwała gościom onym wdzięcznym z radością, czyniąc im wszelaki wczas jako podróżnym i spracowanym. A bojąc się, aby się kto nie domyślił a za podejrzanych onych gości nie miał, dała im tajemną komorę, kryjąc ich od oczu ludzi innych. Dziwowali się szpiedzy oni ludzkości niespodziewanej, nie wie-dząc, co się działo. Lecz długo zataić się nie mogli; dowiedział się król Je-rycha o nich, i posłał, wskazując do Rahab, aby onych mężów wydała, którzy w nocy do niej weszli, mieniąc iż są z Izrael-czyków a na szpiegi przyszli. Ona im nic nie powiadając, za-raz ich przeć poczęta, mówiąc: Bylić tu u mnie, ale wnet z miasta wyszli przy zamykaniu bramy, gdy już było ciemno; nie wiem, gdzie się obrócili, puśćcie się za nimi prędko. pewna rzecz, że ich dogonicie. I tak zbyła sług królewskich, i zataiła posłów ludu Bożego. A bojąc się, aby drugi raz w domu jej szukani nie byli, z pilnością wielką o zdrowie się ich starając, weszła do ich komórki i przestrzegła ich, i kazała im za sobą iść na salę słoneczną wysoką, na której len suszyła; i posław-szy im na ziemi, pokryła ich onym lnem, mówiąc: Nie bójcie się, śpijcie dobrze, już ja was zataję i obmyślać będę o zdrowiu waszem, jakobyście się bezpiecznie do swoich wrócić mogli. Gdy już rozumiała, że się trochę dla posilenia na drogę przespali, weszła do nich, a oni usnąć, jako myślami strwożeni, nie mogli. I tam wnetże przed nimi wyznawać wiarę swoją, i o swem a ich też bezpieczeństwie mądrze radzić poczęła, mówiąc: Wiem, iż Pan Bóg dał wam tę ziemię, gdyż padł na nas po-strach wasz, i struchleli wszyscy obywatele ziemi. Słyszeliśmy, jako Pan osuszył wody morza Czerwonego na przejście wasze, gdyście wyszli z Egiptu; i wiemy, coście uczynili dwom kró-lom amorejskim, Sehonowi i Ogowi, którzy są za Jordanem, jakoście ich wygubili. I to słysząc, przelękliśmy się, i struchlało serce nasze, i już nadziei w nas nic nie zostało na przyjście wasze; bo Pan Bóg wasz, ten jest Bóg i górnego nieba i na-dolnej ziemi. O dziwna a mądra i wielka wiara tej niewiasty! Po dwóch rzeczach prawdziwego Boga poznała: po pierwszej, iż władnie rzeczami stworzonemi, iż morzu i wiatrom rozka-zuje, a iż Jemu są posłuszne żywioły jako Panu a Stwórcy swemu; a po drugiej, iż władnie sercami ludzkiemi, a puszcza 505 na nie trwogi i myśli jakie chce zdaleka, i na jedną sławę, co jest samego prawdziwego Boga dzielność. I przetoż Go śmiała nad wszystkie bogi przekładać i czynić Go Panem nieba i ziemi. Gdzie się takiej mądrości nauczyła? Czemu inni słysząc toż i czując, wiary nie mieli a serc swych do Boga i takiego wy-znania nie obrócili, a takiemu Panu swemu posłuszeństwa wszelakiego nie oddali? Pewnieby byli znaleźli u Niego mi-łosierdzie. Lecz ta sama tylko to baczenie i tak wysoki a z nieba oświecony rozum miała, bo do natchnienia Boskiego prędko wolę swą obróciła. Tak wyznawszy wiarę swoją, o miłosierdzie prosić onych szpiegów poczęła, aby na nią i na dom jej, na ojca i matkę, braci i siostry i powinowatych wszystkich baczność mieli, taką, jakiej ona nad nimi użyła, żeby ją z nimi od zguby i śmierci czasu swego wybawili. A gdy jej to obie-cywali, ona jako mądra chciała, aby jej to na Boga poprzy-sięgli. I tak uczynili: przysięgli, iż ukazać nad nią i domem jej miłosierdzie i ziścić się jej w prawdzie mieli. Trzech tylko po niej rzeczy potrzebowali: pierwszej, aby nikomu o nich nie powiadała, a nie wydawała ich; drugiej, aby w oknie tern, przez które ich spuścić miała, powrózek czerwony na znak i poznanie domu jej wisiał; trzecia, aby w dom swój wszystkich powinowatych swoich zebrała i z nimi się czasu oblężenia zamknęła, a żeby nikt z domu jej nie śmiał wynijść, gdy miasto wezmą; już taki, gdy zginie, sam sobie winny zostanie, a my za to grzechu mieć, powiadają, nie będziemy; ktoby w domu i za wrotami twemi zginął, albo jeśliby wam kto krzywdę jaką uczynił, już to nasz będzie grzech i na głowę się naszą krew ta obali. Po takiej zmowie spuściła ich ręką swoją Rahab z okna (bo dom jej był na murach miejskich) i nauczyła ich, aby na góry bieżeli a przez trzy dni się z miejsca nie ruszali, pókiby się pogoń za nimi nie wróciła. Tak uczynili mężowie oni i wrócili się zdrowo do Jozuego, od którego posłani byli, mó-wiąc: Dał Pan Bóg ziemię wszystką w ręce nasze, bo jej obywatele wszyscy bojaźnią już polegli. A gdy z wojskiem pod ono miasto przyciągnął, i gdy się mury jego na sam głos ludu i trąby kapłańskiej, za mocą Bożą przez procesję ze skrzynią oną obalić miały, obwołać kazał Jozue, aby dom Rahab nie- 506 rządnicy wolny był i szkody żadnej w nim czynić nikt nie śmiał; i ukazał wszystkim dom on, czerwonym powrózkiem naznaczony. A gdy mury upadły i miasto gubiono, wszystkich ludzi (od małego do wielkiego) zabijając, dwaj oni mężowie stanęli u drzwi domu Rahab, płacąc i oddając posługę jej, i iszcząc słowo i przysięgę swoją, aby żaden w domu jej zam-knięty krzywdy i ubliżenia od ludu żołnierskiego nie miał. A potem wszystkich, których w domu znaleźli, zdrowo i cało ze wszystką majętnością ich wyprowadzili, wedle rozkazania Jozuego, i postawili ich przed obozem, osobne im miejsce dając. Zacna to tedy i wielka niewiasta, którą ś. Paweł zaliczając między Patriarchów i Świętych, z wiarą zaleca, mówiąc: Wiarą Rahab nierządnica nie zginęła z niewiernymi, przyjmując szpie-gów w pokoju. Wielka zaprawdę wiara, i taka, jaką Chrystus błogosławił, mówiąc: Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwie-rzyli. Ta nie widziała cudów tych, które widzieli Egipcjanie i król Faraon, nie słyszała i kaznodziei Bożych, jedno z ust nieprzyjaciół ludu Bożego nowiny one o Egipcie przyjmując, umiała z nich znajomość Boga prawdziwego brać, i wiarę sobie skarbić, i poznać Boga, Pana nieba i ziemi; od samego Ducha Bożego sprawiona, tak wolę swoją własną do wiary przychy-liła, iż porzuciła i potępiła wszystkie bogi i bałwochwalstwa przodków swoich. Nie mając żadnego między sąsiadami, ktoby jej onego rozumu i rozmysłu pomagał, sama jedna potępić nie-rozum ziemi wszystkiej i obywateli onych, i niebaczność ich, iż się Panu swemu dobrowolnie nie poddawali i nie znali Stwórcy swego, zganić umiała. Do tej wiary przystąpiły uczynki i cnoty jej wielkie, z któ-rych ją drugi Apostoł, Jakób święty, zaleca, mówiąc: Izali z samej wiary tylko, a nie z uczynków człowiek bywa uspra-wiedliwiony? Rahab nierządnica, izali nie z uczynków uspra-wiedliwiona jest, gdy przyjęła posłów i inszą ich drogą wy-puściła? Jako ciało bez ducha umarłe jest, tak wiara bez uczynków martwa jest. Obaczmy, jakie wielkie cnoty na tej wierze jej urosły. Naprzód poznawszy sług Bożych, śmiała ich w dom swój przyjąć, i dla przyjęcia ich ważyła zdrowie swoje i zgubę domu swego, nic się na okrucieństwo króla swego nie oglądając, bo tak myślała w sercu: Wiem, iż król łacno się 507 tego dowiedzieć, i bych ich najlepiej skryła, przedsię znaleźć ich u mnie w domu może; wszakże więcej się boję Boga tego, który stworzył niebo i ziemię, którego ci słudzy i posłańcy są; wolę gardło tracić, a niźli posługę tę ich opuścić albo ich wy-dać. Tak ta ważyła wszystko swoje kwoli Bogu, w którego uwierzyła, i taka bojaźń Boża w sercu jej panowała. Ku temu miłosierdziem się wielkiem nad ludźmi, którzy zginąć mieli, wzruszyła i od śmierci ich wybawiła wielką bar-dzo jałmużną. Pokazała też i hojne serce swe ku gościom i przychodniom, mając oną cnotę, którą Apostoł zaleca: przy-jęła gości podróżnych w dom swój i wczasy im wszelakie uczyniła, w których drudzy, jako Abraham i Lot, aniołów w osobie ludzkiej przyjmowali. Obmyślanie też około powino-watych zbawienia a dobra ich, wielką w tej niewieście miłość ku bliźniemu pokazuje; bo nietylko o sobie, ale wnetŻe przy swojem, o powinowatych swych zwłaszcza, o ojcowskiem a ma-cierzyńskiem zdrowiu i zbawieniu, myśleć poczęła (co jest wielka baczność i wdzięczność ku dobrodziejom swym) a jako prawa córka oddawała i nagradzała rodzicom prace ich. Szczę-śliwi rodzice i powinowaci tej nierządnicy, z której pierwej nie-sławę mieli, iż się za jej powodem i przyczyną nietylko przy doczesnych dobrach, ale przy wiecznych, dusznych, w pozna-niu Boga prawego i uczestnictwie Kościoła Jego, zostali. Nie schodziło jej i na mądrości, z której przysięgą zmowę swoją jako pewną warowała, i radę pożyteczną dawała posłań-com onym. Umiała i język swój dobrze zamykać, i tajemnice zwierzone dobrze taić, nie jako krewkość niewieścia zwykła, z językiem nie wylatała, ale cierpliwie i mądrze milczała, sama w sercu Boga a w języku umiarkowanie słów swoich mając. Dochowała słowa swego i wypełniła obietnice swe, a Bóg jej też wypełnił obronę, łaskę i miłosierdzie swoje. Nakoniee jaką pokutę za zły przeszły żywot swój czyniła, i jako się napotem w bojaźni Bożej i wszelakiej uczciwości, mierności i czystości zachowała, świadczy to wielki i zacny, I z pierwszego pokolenia między Izraelem, to jest z Judy idący dom Salomona, książęcia i przedniego pana, który ją sobie za małżonkę wziął i z niej w piątem pokoleniu Dawida króla uro-dził. Znać było dobrze, iż ta, która pierwej była jako sucha 508 i niepłodna ziemia, stała się ogrodem pełnym ziół woniejących, to jest cnót wszelakiej pobożności, iż się ziściło na niej pro-roctwo: Zapomnisz hańby młodości, byłaś niewiastą opuszczoną z młodych lat twoich, porzuconą, ale się już nie bój, nasienie twoje narody opanuje. Była ta Rahab figurą i wzorem Kościoła Bożego, zwła-szcza z pogańStwa nawróconego, na wielu rzeczach. Jako ona, nie widząc cudów w Egipcie, uwierzyła, tak Kościół z narodów zebrany, nie widząc Chrystusa i cudów Apostolskich, przyjął posłów kościelnych i uwierzył, i przyjął rzeczy rozumowi nie-podobne i naturze a cielesności przeciwne. Jako powrózek czerwony oznaczył dom jej, aby weń przekleństwo śmierci nie wchodziło, tak nas czerwona krew Chrystusowa, która nam z tego okna i z tych wysokich drzwi (bo się On sam drzwiami nazwał) wypłynęła, wolność nam wierzącym dała, i nas od mocy nieprzyjaciół i śmierci dusznej, i czasu swego z cielesnej, wyzwoliła. Jako kto w jej się domie zamknął, przekleństwa danego na miasto uchodził, tak kto się w jedności Kościoła Bożego zamknie, srogości i przekleństwa na grzech od Boga zdanego, bywa, a szkodzić mu gniew Boży, byle sam chciał, nie może. Jako kto się wychylił z domu onego, wnet zginął, tak kto się z Kościoła Powszechnego wychyli, a z jedności i zamczystego tego miasta wynijdzie, śmierć sobie i zgubę wieczną najduje. Takie sobie ta Rahab za takiemi sprawami swemi miłosierdzie u Boga zasłużyła, iż jako mówi sam Pan Bóg w psalmie: Wspomniałem na Rahab i na Babilon. Ale nie zgoła Pan Bóg wspomniał na nią, ale z tego, co przydaje: iż wiedziała o mnie, to jest, iż poznała i uwierzyła w imię święte moje, i poznawszy, w cnotach je i w pobożnych obyczajach uczciła, i szczęśliwie żywota tego w jedności Kościoła Jego i w uczestnictwie ludu Jego dokonała. Której my naśladując, wiary wielkiej, bojaźni Bożej, miłosierdzia, jałmużny, mężnego serca w służbie Bożej, miłości ku bliźnim, wierności, w języku powściągliwości, mądrości, pokuty, powstania od grzechów i wytrwania w dobrych uczynkach aż do końca; zostajmy i umierajmy w jedności Kościoła Bożego, w którym chwaląc Boga w Trójcy jedynego, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, dostąpim żywota bez śmierci, i rozkoszy bez końca. Amen. 509 Tegoż dnia. MĘCZEŃSTWO CZTERECH ŻOŁNIERZY które dnia dzisiejszego Kościół wspomina, z brewjarza kościelnego wyjęte. Bazylides, Cyrynus, Nabor i Nazarius, Rzymianie żołnierze, rodzajem zacni i cnotą znakomici, gdy wiarę chrześcijańską przy-jęli a Chrystusa przed cesarzem Dioklecjanem sławili, pojmani są od Aureljana starosty rzymskiego, który ich do ofiar bogom upominał, i do więzienia (gdy tego czynić nie chcieli a rozka-zaniem jego gardzili) wsadził. Tam gdy się modlili, jasność wielka znagła się w ciemnicy onej oświeciła i w oczu wszyst-kich przytomnych stanęła. Na którą patrząc Marcellus, starszy nad więźniami, i innych wielu, w Chrystusa uwierzyli. Potem z więzienia onego wypuszczeni, gdy znowu na Maksymjana cesarza zakazanie nie dbając, Chrystusa, jedynego Boga i Pana w ustach mieli, bić ich biczami i rózgami, na których ostre żelaza i kulki ołowiane przywiązane były, rozkazał. Bitych srodze, do więzienia dano; i siódmego dnia, gdy przed cesarza wywiedzieni, tegoż Jezusa Chrystusa mężnie wyznawali, na śmierć potępieni, szyję na ucięcie mężnie podali. Ciała ich zwierzom wyrzucone, od chrześcijan ze czcią pogrzebione są. Z czego pochwalon jest Jezus Chrystus, Bóg nasz, który z Oj-cem w jedności Ducha Świętego króluje bez przestanku na wieki wieków. Amen. 13 czerwca. ŻYWOT Ś. ANTONIEGO Z PADWY, ZAKONU Ś. FRANCISZKA pisany od jednego Franciszkanina, poważnie i wiernie, i w kanonizacji jego położony (Antonius 3, p. UL 24, cap. 3). — Żył około roku Pańskiego 1200. W Portugalji albo Luzytanji jest miasto prawie na końcu świata na zachód, Lizbona albo Ulizbona, w którem się ten święty Antoni z uczciwych rodziców stanu rycerskiego, Marcina i Marji, urodził. Ten z młodości będąc do rzeczy duchownych i Boskich skłonny, skoro wychowany w naukach podrósł, nie-bezpieczności się i upadku młodych lat swoich, i skłonności wrodzonej do grzechu bojąc, a żeby serce jego już do Pana Boga i niebieskich chuci gorejące, uwięzić się i upieść w rze- 510 czach tych ziemskich, skazitelnych i zdradliwych, nie mogło. przyjął ciasny żywot rady Pańskiej, udając się do zakonnikóv, ś. Augustyna tamże w Lizbonie, do tych, których kanonikami zakonnymi zowiemy, między którymi żył jako jeden anioł., w posłuszeństwie, w pokorze, w utrudzeniu ciała swego i pil-ności wszelakiej powołania i powinności reguły, nauki też dla pomocy zbawienia bliźnich nie zaniechywając. Co aby mógł lepiej czynić, widząc iż w Lizbonie nawiedzanie przyjaciół i znajomych jego święte zabawy przerywało, pragnąc na rzeczy duchowne pokoju większego, prosił się, aby był gdzie między obcych i nieznajomych posłan. Acz miłość braci onych ku niemu trudno się z jego pociesznej obecności i przykładów zbawiennych osierocić miała, wszakże widząc starszy jego prosty i gorący do Boskich rzeczy umysł, wysłał go do Koimbry, gdzie dostawszy pożądany spokój, czujnie i pilnie na wszelaką się doskonałość cnót sług Bożych zbierał. W Piśmie świętem wiel-kie upodobanie i ochłodę ducha swego mając, onym dżdżem polewał wsiane a bujnie wschodzące drogie i wonne zioła po-bożności zakonnej; i tak cicho, a jakoby nic nie umiejąc, na głębokie się rozumienie Pisma świętego zdobywał. Gdy w onym żywocie dwa lata przemieszkał, serce się jego Boga pełne na przymnożenie większej miłości Boskiej tym sposobem roz-gorzało. Na on czas Piotr, królewicz portugalski, ciała świętych męczenników, pięciu Franciszkanów, na rozmnażaniu wiary Chrystusowej między pogaństwem i Maurami mahometańskimi pobitych, z Marokku przywiózł, i jako przy onych świętych ciałach od wielkiego niebezpieczeństwa i pewnej śmierci na morzu i na ziemi wybawiony był, oznajmił, tak iż się wysługi I droga śmierć u Boga onych męczenników po wszystkiej Hiszpanji rozgłosiła. Tą sławą wpadła Ś. Antoniemu wielka i uprzejma chuć do tego, aby kiedyś mógł krew swoją dla Chry-stusa rozlać, co mu już z onej bujnej miłości ku Odkupicielowi, który za nas umarł, przychodziło. I szukając do tego przy-stępu, umyślił wstąpić do zakonu Ś. Franciszka, w którym się jako w mocnem wojsku Chrystusowem tacy żołnierze rodzili. Niedaleko Koimbry byli tam Franciszkanie, nie tak nauką, jako tern, do czego nauka wiedzie, to jest żywota świątobliwością 511 słynący; którzy gdy do jego klasztoru, prosząc o jałmużnę wedle swego zwyczaju, przyszli, święty Antoni prosił ich, aby go do zakonu swego przyjęli tym sposobem, aby go do Sara-cenów na opowiadanie Chrystusa wysłali, żeby mógł też krew swoją dla Pana swego rozlać. Oni to radzi uczynili i czas mu naznaczyli. A święty Antoni, prosząc u starszych swoich, aby mu do ciaśniejszej reguły wolno było wedle kanonów przenieść się, z trudnością to uprosił, bo był od nich wielce miłowany, iż w nim wysokie cnoty doskonałości widzieli. Brat jeden wy-puszczając go, napoły z gniewem żartując z niego, rzekł: Idź, idź, podobno świętym zostaniesz; a on z pokory jako proroc-two rzekł: Gdy usłyszysz mnie między Świętych policzonego, wżdy chwalić z tego Boga będziesz. Franciszkanie dali mu imię to Antoni, bo był pierwej Fernandem zwany. Niedługo ojcowie oni święte pragnienie jego wykonali: wysłali go między pogaństwo, błogosławieństwem i modlitwami opatrzonego. Ale woli Bożej nie było; dobre serce jego Pan Bóg przyjąwszy z tajemnej rady swej, tego jemu nie dopuścił, a na zachowanie gotowych chrześcijan i na naprawę zepsutych, nowych zaniechawszy, jego obrócić chciał. Na tej drodze całą zimę ciężko chorzał, a jednak płynąc morzem, pogody i wiatrów mieć z nim nigdy żeglarze nie mogli; i chcąc się do Hiszpanii wrócić, niewiadomie i nad nadzieję do Sycylji ziemi włoskiej wiatry go przygnały. Tegoż roku mieli Franciszkanie kapitułę generalną w Asyżu, o której dowiedziawszy się, acz jeszcze nie prawie zdrowy, tam szedł, pytając, co mu jako gościowi, minister, to jest generał ich najstarszy, czynić i gdzie mu się obrócić każe. Wedle zwyczaju starsi albo gwardjanie, rozjeżdżając się, proszą sobie do swoich klasztorów z kapituły braci tych i owych; a o świę-tego Antoniego, iż się im zdało coś nikczemnego, żaden nie prosił, aż go sam minister do Romanji dat, i Gracjanowi nie-jakiemu, onej strony nad klasztorem starszemu, polecił. Który widząc nabożeństwo jego, rad go bardzo widział, bo się za prostego i niegodnego miał, i do żadnej się nauki ani kościel-nego ani klerycznego ćwiczenia nie prosząc, ani tego wspomi-nając, Chrystusa tylko ukrzyżowanego pragnął, i w Nim naukę i ćwiczenie swe kładąc, żądał pilnie, żeby go do klasztoru na 512 puszczę góry ś. Pawła, gdzie niektórzy bracia jako pustelnicy żyją, posłano. Uczynił to starszy jego. A on tam znalazłszy skałę i komórkę w niej, wielkiemi modlitwami, postami i tra-pieniem ciała, i rozmyślaniem spraw i dobrodziejstw Bożych rozpalał serce swe, i sklepy cnót i skarbnic duchownych roz-przestrzeniał, i w nie drogiego złota pokory i wielkiej dosko-nałości nazbierał. Tak strapiony był postami i modlitwami. I łzami wysuszony, iż się, idąc, potaczał a wiatr go powiewał. Tam i pokusy rozmaite i najazdy szatańskie, mocno w Chry-stusie Umocniony, skruszył, i między prostymi mądrej prostoty nabył. Po długim czasie kazano się braciom zjechać do Fonu albo Forum Julii, na branie święcenia kapłańskiego. Posłany też jest z nimi Antoni, który do gwardjana onego przyszedłszy. prosił się do kuchni garnki umywać, braciom służyć, komory zamiatać i inne podłe posługi domowe odprawować, mieniąc z wielkiej pokory, iż się do innych rzeczy nie godził. Tak umiał wielki on człowiek o naukę, którą jednak miał wielką, nie dbać, a najniżej samego siebie w swem sercu pokładać. Ale Pan Bóg świecy onej jasnej nie chciał mieć pod ławą. Trafiło się tam, iż ojcowie prosili Dominikanów na obiad, i wedle zwyczaju na kolacji żądali też, aby łaknących braci duchownym pokarmem słowa Bożego posilili. Oni gdy się niegotowością wymawiali, z natchnienia Ducha Świętego Antoniemu, który w kuchni robił (o którym nikt, aby co miał nauki, nie rozumiał) wstąpić, a coś o Panu Bogu powiedzieć kazał. On pokorę połuszeństwem mierząc, wstąpił na czytelnicę. Spodziewali się od niego coś o regułach, paciorkach i prostem nabożeństwie jakiem słyszeć. A on od prostych rzeczy po-cząwszy, na tak się wysokie wyniósł, iż go uczeni ledwie do-sięgać mogli, bo był człowiekiem rozumu bystrego, pamięć miał jako księgi, a ku temu wymowny, a nadewszystko gorącego w Bogu serca, z którego słowa jako ogień wynikały. Zdumienie wielkie padło na wszystkich słuchaczy, bo się nikt nie spo-dziewał, aby się w nim taka nauka taić miała; i sami Domini-kanie rzekli: Nigdyśmy kazania takiego nie słyszeli. O tern sprawiony minister, kaznodziejski urząd onemu, który pustel-nicze kąty miłował, zlecił. Nie wdarł się na taką stolicę, a swego 513 nic nie szukając, ze strony swej wolałby był komórkę na pu-styni, niźli kazalnicę w kościele; ale miłość ku zbawieniu ludz-kiemu, i on urząd z posłuszeństwa wzięty, i pokorne na ono jarzmo szyi schylenie, wielki pożytek Kościołowi Bożemu i du-szom ludzkim uczyniło. Jako z gorącego pieca węgle, słowa kazania jego, palące grzechy ludzkie i serca twarde rozgrzewające, wypadały. Co dobrze uczynkiem i wypełnieniem w sobie strawił, o tern umiał dobrze i pożytecznie mówić, a jakim sam był, takimi i innych czynił. Wielki on wzgardziciel świata, który krew dla Chry-stusa rozlać chciał, a na chałupce w pustyni przestać mógł, w kazaniu swem żadnego się najwyższego stanu nie przeląkł, żadnemi się obietnicami świeckiemi nie uwiódł; panom i wiel-kim stanom, gdzie było trzeba, tak złości ich i grzechy wy-miatał i karał, iż drudzy zakonni bracia i inni kaznodzieje sami się lękali, słów jego nielękliwych słuchając. Jako jaki Eljasz z puszczy, pełen Ducha Świętego i żarliwości, złych gromił, dobrych utwierdzał, skażonych naprawiał, bojaźliwych posilał, słabych pokrzepiał, i jako deszcz wszystkie zioła ożywia i roz-maite barwy im daje, tak jego nauka różne stany, obyczaje i sposoby ludzkie polewała, i wzrost a pomnożenie z łaski Bo-żej, która z nim robiła, dawała. Dowiedziawszy się w Aryminie o heretykach, kazania tam czyniąc, miasto wszystko w wierze zatrzymał, i kacermistrza niejakiego Boniwilla z błędu wywiódł, iż do śmierci swej w ko-ścielnem posłuszeństwie został. W Rzymie słodkie i uczone kazanie czyniąc, gdy począwszy od papieża aż do inszych wszystkich stanów, wszyscy się nasycić jego gorącemi słowy nie mogli, papież mu osobny tytuł dał, mówiąc: Skrzynia to jest Testamentu. Bo tak w obojgu Testamentów z mądremi i głębokiemi wykładami był biegły, iż się zdało, jakoby na wzór Ezdrasza wszystko Pismo święte w pamięci miał. Łaskawość z surowością w kazaniu swojem mieszać umiał, i przetoż słu-chacze miłując, bali się go i czynili to, co radził. Wielkiej się jego nauce i wymowie i uważeniu każdego słowa dziwować każdy musiał; a prości, gdy obyczaje dobre szczepił, a złości wykorzeniał, i przyczyny ich mądrze i łacno i ostrożnie wy-kładał, zdumiewając się, pożytek brali. 514 W zakonie swoim, dla pozyskania dusz, nauki, które były zaniedbane i dla których opuszczenia zakon nieco u ludzi na poważaniu tracił, z wielką pilnością i upominaniem wzbudził, i sam był pierwszym lektorem i starszym nad nauką teologii za przyzwoleniem ś. Franciszka. Sprawował i braci chwalebnie, ministrem będąc ziemi Emilji. Gdy był gwardjanem w Podium, znał tam pisarza jednego, człowieka światu zaleconego i nie bardzo przykładnego; temu święty Antoni, gdziekolwiek go spotkał, nisko bardzo się kłaniał, tak znacznie, iż go raz on pisarz sfukał, mówiąc: Bych się Boga nie bał, mieczem bych cię zranił, iż się tak ze mnie śmiejesz. A Antoni rzekł: By wola Boska była, jabych rad na męczeństwo szedł, a iż mi nie dopuści Pan Bóg, tobie się jako męczennikowi zalecam; proszę, gdy do tej korony przyjdziesz, nie chciej o mnie zapomnieć. A on to sobie za śmiech mial. Lecz rychło potem z biskupem podyjskim do Jeruzalem jechawszy, gdy biskup słabo i jakoś bojaźliwie Saracenom Chrystusa opowiadał, on na wzór ś. Wincentego męczennika, Duchem Świętym wzruszony, śmielszym się niźli biskup poka-zał i mądrze a bezpiecznie wywodził, iż Chrystus jest prawym Bogiem, a Mahomet djabelskim synem i zwodzicielem. Sara-ceni go porwali, i trzy dni męczy wszy, zabili. Gdy szedł na śmierć, oznajmił Franciszkanom, iż o jego męczeństwie święty Antoni duchem prorockim wiedział; z czego mężowi Bożemu wiele u ludzi wysokiego o nim rozumienia i czci przyrosło. Na kapitule generalnej, rok przed śmiercią ś. Franciszka, od wszelakiego przełożeństwa nad bracią wyzwolony, wziął moc i wolność chodzenia z kazaniem po świecie, gdzieby mu się kolwiek podobało. Tę wolność mając, naprzód się do Padwy udał, i tam kazania swoje dla kościelnego pożytku spisując, gdy post przyszedł a czas zbawienny nadchodził. porzuciwszy pisanie, codzień kazania czynił z wielkim pożytkiem i pracą; bo iż był człowiekiem cielistym, miał niemałe w kazaniu utru-dzenie, a jednak pracował, ledwie w wieczór do posilenia i obiadu czas mając. Nocy jednej na początku postu, gdy za-snął (jako sam bratu jednemu powiadał) za gardło go szatan ujął i dławił tak bardzo, iż już był blisko śmierci; aż gdy się przeżegnał a on hymn zaczął O gloriosa Domina, uciekł djabeł, 515 a on go goniąc, światłość jakąś w komorze swej, gdy się wró-cił, znalazł. Słuchaczy jego kościoły padewskie objąć nie mogły, musiał z nimi w pole w post wielki wychodzić, gdzie go drugdy, o północy do miejsca się ubiegając, ludzie czekali. Biskup pa-dewski ze swymi księżmi na przykład ludziom pokornie za nim na kazanie wychodził. Drugdy między trzydziestu tysiącami ludzi szemrania żadnego na jego kazaniu nie usłyszał. Nikt kupić nie mógł, aż po kazaniu, po którem ledwie go mężni niektórzy prowadząc, mogli obronić od ludu, który się sukni jego dotykać chciał i utłumić go mógł. Niewiasty, gdzie cicho mogły, kapicę jego nożyczkami urzynały i krajki one z nabo-żeństwem chowały. Niezgodnych bez liczby pojednał, lichw się wielkie sumy na jego radę wracało, plugastw wiele usta-wa/o; w słuchaniu spowiedzi, ludziom tym, których do niej odsyłał, wszyscy kapłani przez wielką liczbę ich zdołać nie mogli. Po śmierci jego drudzy pokutujący powiadali, iż się im ukazując we śnie Antoni święty, do pewnego spowiednika iść im kazał. Jeden skruszony jego kazaniem, chcąc się jemu spowia-dać, przez płacz nic wymówić nie mógł; gdy mu kazał grzechy na karcie spisać a sobie tajemnie podać, znalazł kartę białą bez pisma. Biczowanie albo dyscypliny w procesjach ludzie za niego czynić poczęli, i ten święty obyczaj po wszystkiej się włoskiej ziemi rozszerzył. Heretykom był bardzo srogi; w Ary-minie, w Tolozie, w Medjolanie jawnie ich i ze sromotą prze-konywał, tak iż go młotem heretyków zwali. Około Tolozy we Francji dysputując się z jednym heretykiem, który Sakra-ment Najświętszy bluźnił, znać w nim nic nie chcąc, jedno chleb prosty, gdy usta zawarte heretyk w jego gadaniu miał, chcąc tylko sromoty ujść, rzekł do ś. Antoniego: Podeprzyj prawdę tę cudem jakim, a ja już uwierzę. A on rzekł: I z tego się za pomocą Bożą i ufaniem prawdy Jego nie wymówię. I spytał go: A co za cudu pragniesz? Powiedział heretyk: Mam osła w domu, nie dam mu trzy dni jeść, a potem stanę z ow-sem, a ty stań z tem, co zowiesz Ciałem Bożem; jeśli osioł, opuściwszy owies, uczyni jaki pokłon albo uczciwość Bogu twemu, ja uwierzę. A Święty przyzwolił, i zszedł się lud wielki na on dzień. Przyszła też za swym mistrzem wielka rota he-3 3* retyków; wynijdzie z jednej kapliczki, w której miał Mszę ś•, Antoni, niosąc Ciało Chrystusowe; wynijdzie też i heretyk z owsem. Puszczają osła onego, do którego ś. Antoni rzekł: Ośle, mocą Stworzyciela twego, którego ja w ręku acz niedo-stojny noszę, rozkazujęć, abyś przystąpiwszy, uczciwość jaką możesz, uczynił Panu swemu. Ledwie to skończył, a owies opuściwszy głodny osioł, postąpi/ i pad/ na kolana, i uczynił jaką mógł cześć Najświętszemu Sakramentowi. O jakie wesele katolikom! — o jaka hańba heretykom! Sławić się wiara święta poczęła, przeklinały się wszystkie błędy i matactwa heretyckie. A on kacermistrz przed wszystkim ludem zarzekł się niewier-ności swej. Raz w Rzymie pielgrzymi obcy i innego języka, na miło-ściwem lecie będący, słuchając jego kazania, powiadali, iż go każącego rozumieli. Dziecię krzywo urodzone, jednym krzyżem świętym zleczył. Dzieweczkę jedną, kaduk albo ś. Walentego niemoc mającą i chromą od czterech lat, tymże krzyżem świę-tym uzdrowił. W jednem mieście albo wsi we Francji, mąż żonie swej, która się na kazanie ś. Antoniego pilnie prosiła, iść nie dopuścił, ona się frasując i płacząc, wlazła wgórę na salę i patrzała w tę stronę, gdzie o nim wiedziała, z gorącem pragnieniem słuchania słów Bożych z ust jego, we dwóch mi-lach każącego. A owo Pan Bóg świętą chęć jej cudownie wy-pełnił, iż go każącego słyszała. I mężowi to u Pana Boga upro-siła, iż gdy ją, szukając jej, tam znalazł, że też on nieco sły-szał. I od tego czasu oboje nigdy, chociaż daleko, na kazanie jego nie omieszkali. Tamże we Francji u miasta Rituryki, gdy kościoły i rynki objąć jego słuchaczy nie mogły, kanonicy radzili, aby w pole wyszedł. I wyszli z procesją. W kazanie taki się deszcz wielki z łyskaniem i gromami puścił, iż się chcieli wszyscy rozbieżeć. On rzekł: Stójcie, kropla was jedna nie zmoczy. I tak się stało; wkoło nich wszystkie miejsca bardzo mokre, a tam, gdzie słu-chali ludzie, suchuchne zostały, iż nikt w onym cyrklu kropli deszczu nie uczul. Każąc na pogrzebie, jednego lichwiarza łakomego za temat wziął: Gdzie jest skarb twój, tam i serce twoje. I po chwili rzekł: Umarł ten bogacz i w piekle pogrzebion jest, idźcie, a jego serce między pieniędzmi jego znajdziecie. Szli przyja-ciele, pogrzeblszy ciało, i między workami jego znaleźli jeszcze ciepłe serce jego. Raz na jego kazaniu do pani jednej zacnej, która pilnie bardzo i z nabożeństwem kazania słuchała, poseł przyszedł z listem i mówił: Syn twój pojmany jest i zabity od nieprzy-jaciół. A ś. Antoni onego nic nie słysząc, jedno widząc posła, rzekł: Nie bój się, dobra pani, żyw syn twój, a ten poseł jest djabeł. I wnet on poseł, który słuchania pilnego pożytek ze-psować chciał, zniknął. W Weronie był wielki tyran, Ecellinus, który wiele krwi niewinnie rozlewał i okrucieństwa wielkie jako srogi okrutnik stroił. Szedł do niego ś. Antoni i jawnie mu w oczy rzekł: Okrutniku i psie szalony, nad szyją twoją gniew i kaźń Boża wisi — długoż krew ludzką rozlewać masz? Wszyscy, co na to patrzeli, rozumieli, iż go wnet miał kazać ściąć, jako był innym zwykł czynić; ale się inaczej stało. Zawołał Ecellinus: Dajcie mi powroza; i wdziawszy na się powróz, padł do nóg jego, żałując złości swych a poprawę obiecując. I tak uczynił, aż do śmierci skromnie i w pokucie żyjąc. I innych takich cudownych rzeczy bez liczby nad nim pokazał Pan Bóg. Był wielkim czło-wiekiem, ozdobionym wonnością cnót wszystkich: mądrością, miłością, ubóstwem, ludzkością, poradą; a dusz ludzkich i zba-wienia ich bez miary pragnął, małym się schylał, wielkim jednakim się stawił, a wszystkich, ile mógł, z grzechów wy-włóczył. Wiedząc o czasie śmierci swej (bo będąc w Padwie, uszedi na jedno osobne miejsce, i w sadzie jednym z dwoma braćmi, poczyniwszy sobie komórki, mieszkał) chcąc proch, którego się dusza z obcowania z ludźmi nabrać mogła, otrzeć i łzami po-kuty opłakać, tam się na rozmyślaniu i czytaniu Pisma i opa-trywaniu przyszłych potrzeb przyprawując, zachorzał, a chory do Padwy wieziony był. W chorobie swojej, gdy dnia tego, którego skonał, pilnie w niebo patrzył, pytali go bracia, na coby patrzył. Powiedział: Widzę Pana mego. I uczyniwszy spowiedź a Sakramenta kościelne wziąwszy, a on hymn mówiąc O glo- 518 nosa Domina, gdy bracia psalmy pokutne mówili, z cielesnego więzienia wyszedł roku Pańskiego 1231, dnia 13 czerwca. Tegoż dnia po śmierci swej widziany był od opata w Wer-cellis, z którym miał wielką miłość. Chorzał opat ten na gar-dło, a on wszedłszy do komórki jego, rzekł: Oto księże opacie, zostawiwszy osiołka w Padwie, do ojczyzny prędko bieżę. I gardło jego trochę ruszywszy, wnet je uzdrowił, a wtem znik-nął. On mniemając, aby był żyw ś. Antoni a gościem do kla-sztoru przyszedł, szukał go długo po klasztorze, aż się nie rychło domyślił, iż tego dnia umrzeć musiał. Bracia chcieli dla ludu na kilka dni śmierć jego zataić, ale dzieci po ulicach rozwo-łały, mówiąc: Umarł nam ojciec święty, umarli A iż przy ka-plicy, gdzie były zakonnice ś. Franciszka (ubogie panny na-zwane), a nie w klasztorze Panny Marji, umarł, mieszkańcy z onej strony mostu zbrojnie się zebrali i kilka dni i nocy strzegli, nie chcąc ze swej części miasta ciała za rzekę puścić. i ważyć na to wszystko, i zdrowie nakoniec chcieli; i długo się urzędowi duchownemu i świeckiemu o to zastawiali, i mało do wielkiego krwi rozlania nie przyszło, ledwie ich ubłagano, iż ciało święte na drugą stronę rzeki do kościoła Panny Marji przepuścili. Cześć i pokora, którą ono miasto na jego pogrze-bie ciału onemu wyrządzało, wypowiedzieć się nie może. Bo wiele dni osobno księża, osobno urząd świecki, osobno precep-torowie ze studentami, osobno stany i bractwa rozmaite, bo-semi nogami ze świecami lanemi procesje do grobu czynili, gdzie się też cuda wielkie w uleczeniu wielu niemocy ludzkich zjawiły. Kanonizowany jest od Grzegorza dziewiątego w Spo-lecie, w dzień świąteczny, roku Pańskiego 1232. Rzecz dziwna, powiadają, iż tego dnia, którego był kano-nizowany, w Lizbonie, gdzie się urodził, ludzi wszystkich nie-zwykłe i dziwne wesele zdjęło, i dzwony same bez żadnej ręki ludzkiej dzwoniły. Przyczyna się rychło otworzyła. Z czego Bogu Wszechmocnemu cześć, wierze świętej podwyższenie, heretykom posromocenie, dobrych uczynków między wiernymi rozmnożenie, a zapłata wieczna trwającym do końca, na wieki wieków. Amen. 519 14 czerwca. ŻYWOT ŚWIĘTEJ DZIEWICY LUDGARDY pisany od brata Tomasza, kantyprateńskiego Dominikanina, który ją znał sam i jej był dobrze wiadorn. — żyta około roku Pańskiego 1220. Tegoż dnia ś. Bazylego Wielkiego. Żywot jego wyżej jest, dnia ł stycznia. W mieście Tugrow we Flandrji, kupiec jeden wziął za żonę szlachecką białogłowę, z którą mu Pan Bóg dał tę dzieweczkę Ludgardę; którą ojciec bardzo miłując, o tern we dnie i w nocy myślał, jakoby jej dobrą majętność zostawił. I wnet oddzielił dwadzieścia grzywien srebra i dał do kupca innego, aby z tego już córce posag mnożył. Panna dorastając a znając ojcowską miłość, świat miłować i stroje, pochlebstwa, rozkosze i zabawy jego poczęła; bo Pan Bóg, który ją był do swego małżeństwa czystego obrał, ojcowskie myśli o posagu jej obracał wniwecz, i nic mu się około tego nie powodziło, bo pieniądze one, które do kupca dał, utracone są. A jednak ojciec światu jej sprze-dawać nie przestał. Aż Pan Bóg wzbudził matkę jej, pobożną żonę, która widząc w córce myśli bardzo świeckie i zbytnie w ubiorach kochanie, rozmowy i zabawy, cielesnością śmier-dzące, do których jej ojciec oną niemądrą miłością, którą jej pokazywał, przyczynę dawał, jęła ją często troskać i zawsty-dzać, i grozić i prosić, aby Pana Boga i czystość miłowała, a świeckich nikczemności zdradę znała. I mówiła jej nakoniec: Jeśli Chrystusa sobie za męża obierzesz, zjednam ci klasztor co najlepszy i któryć się podobać będzie; a jeśli śmiertelnego oblubieńca wolisz, za jakiego pastucha pójdziesz. I poszczęścił Pan Bóg matce, iż się myśli panienki zmieniać pomału i od świata odrażać poczęły. A chociaż zaraz ubiorami i piększe-niem się wzgardzić nie mogła, jednak się rozmów świeckich, igrzysk i próżności już strzegła; jeszcze prawie Pana Boga nie za miłowawszy, coś już Boskiego w sercu czuła. Młodzieniec jeden bogaty bardzo, jej myśl w rozmowie ku sobie przyciągał; i już się była zachwiała panna, ale Pan Bóg ją obronił, bo gdy miejsca i czasu szukał, a w nocy się tam, gdzie ona pokój miała, przedarł, wnetże zastraszony nie wiem czem, uciekać musiał. A nie przestając swego uporu, słowy pochlebnemi panieński umysł w rozmowie miękczył, 520 i rada z nim panna świergotała. Ale gdy się raz na onych baśniach próżnej rozmowy z nim bawiła, Chrystus jej dziwne widzenie do serca puścił, iż jakoby rany Jego i bok przebity i świeżą krew z niego widziała, z takiego głosu słyszeniem: Tu patrz, tu obróć miłość twoją, i dalej się w te próżności nie wdawaj. O jako szczera łaska Boska do powstania i upamię-tania naszego, którą nas uprzedza i wtenczas, gdy się mało do niej sposobim, którą gdy ochotnie przyjmujem, łacno wychodzić z grzechów możem. On głos taki i widzenie bardzo jej serce przeniknęły, iż jej myśl od świata odpadła; a gdy on młodzie-niec potem przyszedł, jako druga ś. Agnieszka mówiła: Odstąp ode mnie, pobudko grzechu, podnieto nieczystości, potrawo śmierci wiecznej; już cię inny do mnie uprzedził. I rychło potem dana jest do klasztoru ś. Trudona w Hasbanji, do za-konu panienek ś. Benedykta. Wiedząc tam o niej drugi żołnierz, który jej małżeństwa pragnął, śmiał się o to ważyć, aby ją z klasztoru wywabił. I kilka lat o tem myśląc, upatrzył czas, gdy panna do siostry jechała, w lesie jednym zastąpiwszy jej z wielu żołnierzami, mocą ją wziąć chciał. Lecz ona mocno się z ich rąk wyrwała i do lasu uciekła; i tam się całą noc kryjąc i błądząc, skoro dzień, za prowadzeniem anielskiem w dom mamki swej trafiła, i bezpiecznie się do klasztoru wróciła. W zakonie w prostocie serca z uprzejmością wielką Chrystusowi się oddając, od wszel-kiej się pociechy świeckiej i ludzkich rozmów oddaliła, a wszy-stka się w nabożeństwo, modlitwy i posty udała, tak iż drugie mówiły: Takci na przodku żelazo to gorące, ale gdy potem oziębnie, będzie jako i drugie. A ona się tych słów bała, aby się to kiedy na niej nie spełniło, a przeto codzień więcej pro-siła Oblubieńca swego, aby ją im dalej tem więcej w zamiło-waniu swem mnożył. Była takiej uprzejmości z Panem swym, iż gdy jej z ko-mórki na jaką sprawę zawołano, jakoby na Pana swego w ko-mórce swej patrzyła, mówiła tak: Poczekaj mnie tu, Jezu mój, wnetże się odprawię a do Ciebie wrócę. Oną jej prostotę i szczerość wielkiemi Pan Bóg pociechami wewnętrznemi i wi-dzeniem cudownem, wdzięczną sobie być pokazywał; czego ona pokornie używając, tem więcej się każdemu stworzeniu i sio- 521 strom swym uniżała. Wielkiego była ku nędzy ludzkiej poli-towania, więcej się o nich żałością nad nimi męcząc, niźli się oni nędzą swoją męczyli; a nie mogąc i nie mając co ubogim dawać, Pan Bóg, wejrzawszy na gorącą jej ku bliźnim miłość, dał jej to, iż gdy kto miał jaką wadę i ból w oku, albo na ręce, albo na którym członku, skoro śliną swoją pomazała albo ręką dotknęła, wnetże zdrowie się członkowi onemu wra-cało. Co gdy się wsławiło, wielu ludzi do niej szło, którzy przerywali nabożne zabawy jej, tak iż się jej wstęskniło. I mó-wiła do Pana swego: Panie, odejm, odejm ode mnie ten dar twój, oto się Tobą bawić tak dobrze nie mogę; miasto tego daj mi, dla lepszego nabożeństwa ku Tobie, Psałterz zrozumieć. Uczynił Pan Bóg wolę jej: on dar do leczenia odjął, a oczy jej duszne na wielkie tajemnice w psalmach otworzył, z któ-rych gdy więcej do głowy niźli do serca brała, a nie taki miała pożytek z tego, jako się spodziewała, zasię rzekła do Pana swego: Panie, a cóż mnie prostej i nieumiejętnej mniszce po tych tajemnicach Pisma ś., które Doktorom i uczonym służą? Daj Ty mi raczej serce swoje, a mnie odmień moje, abych tylko Ciebie miłowała a czyniła wolę Twoją. Oną prostotą a pokorą wiele sobie chuci ku miłemu Oblubieńcowi przyczy-niła, i tak czyste serce dał jej Chrystus Bóg jej, iż i myśl nie-czysta przez nią nie przechodziła. Jednej nocy, gdy na Jutrznię siostry wstają, przypadł na subtelne i młode jeszcze ciało jej pot wielki, i w nim mdłość, tak iż myślała na Jutrznię nie wstawać. A potem rozmyślając się, usłyszy jakoby głos do siebie: Co leżysz a temu potowi zgadzasz? — czyń pokutę za ludzi grzesznych, którzy w śmier-telnym grzechu leżą. I porwała się, skoro zaczęto Jutrznię; wtem zachwycona była i widziała, jakoby z boku Chrystuso-wego wielką słodkość ssała. Po tem widzeniu dziwnie miała wielką uciechę i przesłodkie kochanie w służbie Bożej i w mi-łości swego Oblubieńca. Dziwną rzecz, ale potem doznaną i od niej objawioną, powiem. Ślina jej długo po onem widzeniu słodsza niźli miód jaki była, iż z duszy na ciało też znak jakiś onej rozkoszy wstąpił. Gdy się modliła przed krucyfiksem, w takiem podniesieniu ducha i skosztowaniu słodkości niebie-skiej bywała, iż się członki jej i stawy rozpuszczały i mdlały, 522 tak iż i upadać na ziemię musiała. Ja (powiada ten, co pisze) znać to muszę, czegom świadom: zdała się prostą w rozmowie potocznej, ale nigdym żadnego jak żyw w duchownej rozmowie nie słyszał, z któregoby ust tak gorące i ogniste w duchu prawdy słowa wychodziły; i drugdy na jej rozmowie bytem jako głupi i tępy. Pomnę czas i miejsce, gdym się na jej słowa o Bogu i rzeczach Boskich tak zdumiał, i takem się słodkością i niewymowną rozkoszą nakarmił, iż gdybych był długo o niej myślał, musialbych był albo od rozumu odejść, albo zaraz umrzeć. A mając takie dary Boskie, pragnęła pokornie przez bi-skupa być Chrystusowi ślubną, i od Huarda, leodjeńskiego biskupa, z innemi zaślubiona i poświęcona jest. Widzieli nie-którzy, gdy biskup kładł na inne panny wedle zwyczaju wie-niec prosty, gdy do Ludgardy przyszedł, korona złota bardzo z drogiemi kamieniami i świetna w rękach biskupich i na gło-wie jej stanęła. Potem jeszcze ochotniej za Barankiem szła, pokorę Jego, ubóstwo, miłosierdzie, krzyż, cierpliwość, czystość, posty i inne drogi zbawienne naśladując, i tem ich więcej so-bie przyczyniając. Doznana rzecz była, gdy wiersz na respon-sorję w Jutrzni Panny Matki Bożej śpiewała, iż głos jej jako anielski każdego człowieka, który słyszał, do nabożeństwa wzruszył. Obrana potem za ksienię onego klasztoru, dwanaście lat z wielką czcią Boską i rozmnożeniem cnót panieńskich i za-konnej doskonałości, siostry sprawowała. Potem mistrz Jan Liranus, człowiek żywota świętego z diecezji leodyjskiej, wie-dząc o jej świątobliwości, radził jej, aby przełożeństwo spuściła, a sama szła do Francji do klasztoru Akwiranu cystercjeńskich panienek. Z czego gdy się długo wymawiała, mieniąc, iż języka francuskiego (bo tylko niemieckim mówiła) nie umiala, Kry-styna niejaka, którą dobrze wspomina wielebny Jakób kardynał w żywocie ś. Marji Egneńskiej, sprawiona Duchem Bożym szła do niej i mówiła: Czemu się Bożej woli sprzeciwiasz a do Akwiranu nie idziesz? Ona się także językiem wymawiała. A Krystyna jej rzeczo: Jabych wolała z Chrystusem i w piekle być, niźli w niebie z aniołami bez Niego. (Dobrze mówiła. bo i najgorsze i najtęskliwsze miejsce z Chrystusem, niebem nam być ma, gdy Jego wolę pełnim.) To słysząc Ludgarda, zezwo- 523 liła i tam poszła, prosząc pilnie Pana, aby siostry, które opu-szczała, sprawował a nie dał im w służbie swej słabnąć; co bez pochyby u Pana Boga zjednała, gdyż widzim po dziś dzień, jako w tym klasztorze cnoty panienek zakonnych, które w in-nych osłabły, kwitną. Na przyjście ś. Ludgardy do Francji, wiele się panienek do czystości wzbudziło, i wiele się klasztorów przyczyniło. które ją sobie za ksienię prosiły; a ona w sercu mówiła: Nie dopuść tego Panie. I dobrze tem Pan Bóg dał znać, iż jej na przełożeństwie mieć nie chciał, bo do Francji we dwudziestu i czterech lat przyjechawszy, przez czterdzieści lat po francusku ledwie i chleba dobrze prosić umiała; co widząc ludzie, dali jej z przełożeństwem pokój, a ona z radością wielką Panu Bogu własnem nabożeństwem swem i bogomyślnością służyła. Za czasu jej nastali piekielni heretycy. Albigensi, którzy wszystkiemi Sakramentami gardzili, i Pannę Matkę Bożą i Świę-tych bluźnili. Ona się o to wielce frasowała, i miała widzenie, jakoby bardzo smutną widziała Matkę Pana naszego i tak mó-wiącą: Oto Syn mój zasię od heretyków i fałszywych chrze-ścijan oplwany jest i ukrzyżowany. Tedy panienka święta na pomoc Kościoła Bożego a wykorzenienie kacerstwa siedm lat pokuty obiecała, chleb tylko jedząc a piwo pijąc; co czyniła bardzo ochotnie i z podziwieniem, bo gdy z posłuszeństwa jeść jej co innego kazano, i ziarna grochu przełknąć nie mogła. Wszakże bardzo się tem cieszyła, gdy inne siostry wczas swój i potrzebną żywność miały i jadły, i mówiła: Na jeden miesiąc przyczynia mi się zdrowia i posilenia, gdy siostrom jaką po-trawę nad zwyczaj przyczynią — bo wiedziała i znała, iż nie każda dar taki do poszczenia mieć mogła. Upraszała u Pana Boga około ludzkich dusz, co jedno chciało ono czyste, pokorne i Boga pełne serce. Jakób z Wi-trjaku, kaznodzieja, z nabożeństwa nawiedzając jedną niewiastę chorą, acz nic sprosnego jeszcze nie myślał, ale miłość ku niej już nie prawie duchowną, a cielesnością nieco pachnącą mieć począł. Poznała to święta panna i pilnie zań Pana Boga pro-siła, aby mu oczy na obaczenie onych sideł djabelskich otwo-rzył. Uprosiła. iż się przestrzegł a obaczył. Opata foniceń-skiego Symona, który ją bardzo w Bogu miłował, a nieco 524 surowy był na braci i nagle umarł, za pewnem objawieniem z czyśca wyprosiła. Gdy umarł papież Innocenty trzeci, ukazał się jej w ogniu cierpiącym mękę wielką, i rzekła: Jako wszystkiego chrześcijań-stwa ojciec takie męki cierpi? A on rzekł: Dla trzech przyczyn słusznie mnie Chrystus do piekła potępić mógł; jedna mi przy-czyna Małki Jego, której imieniem zbudowałem klasztor, po-mogła, iżem na te męki czyścowe jest skazany; wszakże mi i to uprosiła, abych ci się ukazać mógł w tych tak ciężkich mękach czyścowych, a ciebie o pomoc prosił. I z tem zniknął. Nietylko sama, ale i sióstr wiele naprawując, trudziła się roz-maicie, chcąc onej duszy pomoc uczynić. Mnie (mówi ten, co pisał żywot) one trzy przyczyny powiedziała, ale ich sławić nie chcę. Jan Liranus miał z nią zmowę, aby się jeden drugiemu, ktoby pierwej umarł, po śmierci ukazał, jeśli Pan dopuści. I do Rzymu idąc, a o zakonnice się, które miał w poruczeniu, zastawując, w górach umarł, i tegoż się jej dnia we dnie w krużganku ukazał. Ona mniemając, aby był żywy w ciele, "skinęła nań, aby szedł na miejsce, rozmowie sióstr naznaczone; a on jej rzekł: Iżem ja umarł, jedno dosyć czyniąc zmowie, ukazałem ci się. A ona padła na ziemię, i pytała: Co to za trzy szaty na tobie widzę? Rzekł: Biała szata znaczy dziewic-two, którem z matki zachował; czerwona, prace, któremim zdrowie stargał o sprawiedliwość i prawdę; modra znaczy do-skonałość żywota duchownego. I z tern zniknął. Ona to sio-strom powiedziała, i tak się okazało potem, iż tego dnia umarł. Ona go przedsię płakała jako mistrza duszy swej, ale głos usłyszała łaciński: Num quid non melior sum !ibl quam decem filii? — czego ona jako prosta nie rozumiejąc, sióstr o wy-kład prosiła. Skończywszy siedm lat postu za Kościół przeciw herety-kom, drugie siedm lat za leżących w grzechu śmiertelnym obie-cała, do chleba i piwa tylko jarzynę przydając. Tegoż wieku żyła ona dziwna panienka Maria egneńska; ta o Ludgardzie mówiła: Nie ma teraz świat gorętszej bogomódlcy za umarłe dusze w czyścu i za grzeszne w żywocie; cuda duchowne czyni za żywota, i cielesne po śmierci czynić będzie. Na każdą nie- 525 dzielę Ciała Chrystusowego używała; zabroniła jej tego nieroz-tropna ksieni, lecz ona rzekła: Jać usłucham, ale cię Pan Bóg na ciele skarze. I tak się stało, zachorzała, a skoro jej do-puściła zwyczaju świętego, ozdrowiała. Nieprzyjaciele duszni często do niej przychodzili, a nowiny jej takie i owakie przy-nosili; a ona na nich się dobrze znając, pluła im w twarz a krzyżem świętym jako psy biła. I tak się jej bali, iż na miejsce, gdzie się modliła, nigdy przyjść nie śmieli. A nie rozumiejąc psalmów łacińskich, gdy słowa po ła-cinie mówiła, baczyła dobrze, iż czarci uciekali i złych myśli podmiatać przestawali. I stąd zrozumiała, iż słów Boskich, chociaż nierozumianych, djabli się boją i w pokusie moc ich słabnie. Mówiąc swe godziny i pacierze, chciała to na sobie przewieść, aby w ten czas nietylko nic próżnego, ale i nic do-brego nie myślała, okrom onego, co w słowach było. A gdy ku temu przyjść nie mogła i wielkie gryzienie sumienia miała, nikt jej w tem ucieszyć długo nie mógł. I wielekroć z cięż-kiem udręczeniem swoje pacierze powtarzała, i zdało się jej, gdy się jej nie powiodło, jakoby ich nie odprawiła. Aż sam Pan Bóg jednego pastucha od bydła na nią naprawił, który ją wyzwawszy, rzekł: Około pacierzy nie miej żadnego gryzienia, już się tak Panu Bogu podobają. I widząc, iż nieznajomy a prosty człowiek, któremu się z tego nigdy nie zwierzała, o woli. Boskiej nic nie wątpiąc, wszystka się uspokoiła. I na duchu roztropności panience tej nie schodziło. Raz po przyjęciu Ciała Bożego, będąc na słodkiem rozmyślaniu i weselu duchownem, przyjdzie jej myśl, iżby lepiej na tern rozmyślaniu tak wdzięcznem zostać a cielesnego pokarmu nie brać; a ona baczyła, iż to pokusa i rzekła: Panie mój, dosyć mam teraz na słodkości Twej, już przestań, trzeba mi też ciało posilić; racz tej słodkości ducha Twego siostrze Elżbiecie uży-czyć, która kilkakroć na dzień jeść musi, aby nie tak często jadła. I sama idąc jeść, uprosiła siostrze onej, iż ją Pan Bóg słodkością ducha swego tak obdarzył, iż raz na dzień jeść mogła. A polecając się modlitwie ś. Ludgardy, choroba ją ona minęła, i wstawszy, czyniła co i drugie. Mądra bardzo panna, która duchownemi łagodnościami nie chciała tak mdlić ciała 526 swego, żeby na posługę bliźniego i pracę większą niepożyteczne zostać miało, a żeby każda rzecz swój ćzas miała. Często prosiła Pana Boga, aby krew swoją dla Niego roz-lać mogła, jako inne męczenniczki. A czasu jednego tak się o to prosząc, w duchu zapaliła i rozkoszą niebieską rozgorzała, iż mniemała, aby już umrzeć miała godziny onej; a ono żyła się jej jedna bliska serca zerwała, iż krwią wszystka spłynęła na szatach i kapicy, i poznała, iż czas męczeński jako zima minął, a Pan Bóg za oną krew obdarzyć ją koroną męczeńską miał. Gdy mękę Pańską rozmyślała, zdało się jej, iż wszystka krwią spłynęła, i drudzy ją wypatrzyli, iż twarz jej i ręce by-wały jako krwią polane. Wiele ludziom około pomocy zbawiennej jednała. Mniszka jedna będąc w wielkiej a rozpacznej pokusie, skoro za nią mo-dlitwę uczyniła, rzekła do niej: Gdy w wielkie dni kapłan za-śpiewa Ecce lignum crucis, wolna będziesz. I tak się stało. Opat afligineński Jan, człowieka jednego w grzechach niema-łych leżącego przywiódł do niej, aby ją tylko widział. I spytał go potem: Widziałeś pannę świętą? A on rzekł: Skorom ją ujrzał, wszystkie mi grzechy moje zbrzydły, i za pomocą Boską nigdy się do nich nie wrócę. Mówiącej łacińskie słowa, często jej Pan Bóg ich pożytek i rozumienie objawiał. Raz gdy mó-wiła: Tu ad liberandum suscepturtzs hominenz, non horruisti virffinis uterum, to jest: Ty Chryste dla wybawienia ludzkiego nie wstydziłeś się żywota panieńskiego — uczuła, jako się na te słowa Przeczysta Panna uweseliła. I mnie (mówi ten, co pisał) jako miłego syna swego upomniała, abych to mówiąc, ciałem wszystkiem się skłonił, sławiąc Boga w Pannie Przenaj-świętszej. l tom długo czynił i czynię, i czytelnika mego, aby czynił, upominam. Raz się rozlitowała nad jednym ubogim, a dać mu co nie miała, i smutna zostając, puścił jej Pan Bóg w myśl słowa one: Cząstkaś moja Panie, rzekłem strzec Zakonu Twego. I takie jej rozumienie tych stów przyszło: Ty innej cząstki nie masz, jedno mnie; mówże ubogiemu: Złota i srebra nie mam, to co mam, dajęć ochotnie, — módl się zań, a dałaś, coś miała, i to czyniąc, wypełniłaś Zakon mój. Jednej mniszce skuszonej, grzech jej tajemnie (którego się wstydziła powiedzieć a spo- 527 wjadać) objawiła i ze wszystkiej ją pokusy uleczyła. Kapłanów, z którymi jaką znajomość miała, pilnie i z wielką wdzięcznością słów upominała, aby się o dusze, krwią Chrystusową oblane, starali a z jęstwa je djabelskiego wyzwalali. Ja, gdym miał niepokój (mówi ten, co żywot pisał), spowiedzi słuchając a mło-dym kapłanem będąc, cierpiałem z tego com słyszał, rozerwa-nie, ona mi tak swoją modlitwą, gdym się jedno do niej uciekł, pomogła, iż napotem (jako już temu lat jest szesnaście) imem szpetniejsze rzeczy na spowiedzi słyszał, ternem jako pień i ka-mień nieodmiennym ku nim zostawał. Do klasztoru raz rozpaczną niewiastę przywiedziono, któ-rej nikt do nadziei odpuszczenia grzechów przywieść nie mógł. Ona mówić z nią nie umiejąc, zamknęła się z nią w komórce. I śmiali się wszyscy z niej, wiedząc iż po francusku nic nie urnie; ale gdy niewiasta ona od niej wyszła, powiedziała: Nikt mnie do tego wesela, które już mam od Pana Boga, i nadziei łaski Jego przywieść nie mógł, jedno ta; cóż powiadają, żeby po francusku nie umiała? — bardzo dobrze i lepiej niż ja urnie. Ten Pan Bóg cud ukazał, patrząc, jakiem miłosierdziem ku stra-pionej niewieście zdjęta była Ludgarda. Za grzechy ludzkie nigdy się płaczem ugasić nie mogła, zawżdy jako Jeremjasz ludu swego upadku żałując. Ledwie pięć lat przed śmiercią żałości się jej onej i smutku ulżyło. Jedenastego roku przed śmiercią wzrok straciła i wolniejsze oko duszne na widzenie Boga we wierze i bogomyślności miała. Tego jej tylko żal było, iż na duchownych przyjaciół swych patrzeć nie mogła; ale powiadał o niej brat Bernardus, iż to z jej ust słyszał, iż taką obietnicę i pociechę Chrystus jej był spuścił, iż za tę ślepotę czyśca ujść i wszystkich swych przy-jaciół w Bogu w niebie oglądać miała. Pięć lat niźli umarła, gdy Kościół czyta oną ewangelję niedzielną o wieczerzy, skoro po Świątkach, rzekła do siostry Sybilli: Wiedz, siostro miła, iż z tą ewangelją i w tę niedzielę, gdy ją czytać będą, na wie-czerzę Baranka pójdę. Czwartego roku przed śmiercią, gdy Tatarzy Węgry, Buł-garję i Ruś zwojowali i przemożnego książęcia polskiego zabili, wszystka ziemia niemiecka, czeska i francuska w wielkim po-strachu była. Uciekali się ludzie do jej modlitwy, a ona po- 528 wjadała: Iżem ja dawno o to prosiła, i pewnam tego, iż do ziemi niemieckiej teraz nie przyjdą. I tak się stało. Rok przed śmiercią wzięła trzy nauki od Oblubieńca swego: aby za dobro-dziejstwa dziękowała, aby za grzeszników Jego na ziemi prosiła, trzecia, aby z Nim być z wielkiej i gorącej chuci pragnęła. Upominała długo swe siostry w niemocnicy mieszkając, iż nie-dbale godziny i pacierze odprawowały; a gdy nie widziała po-prawy, mówiła: Po mej śmierci dotknie was ręka Boska, a pil-niejsze będziecie. Co się spełniło, bo czternaście sióstr przed-niejszych powietrzem w krótkim czasie umarło. Gdy umierał Baldwinus przeor z Egnji, który był przed-tem u sióstr w Akwirji kapłanem, kaznodzieja sławny, który się był nieco nie bardzo przystojnie w rzeczy świeckie wdał, mając z ciała Marli z Egnji palec za drogą przy sobie relikwję, włożył go na się przy śmierci i mówił: Panno, pomnij na zmowę, którąś ze mną miała, iżeś mi tej godziny pomoc obiecała; już czas, czyń co możesz. I gdy się wracał brat Bernard z jego pogrzebu, ujrzawszy go święta Ludgarda, rzekła: Pochowaliście przeora? Pochowali, rzecze. Ona powie: Widziałam Marję z Egnji, i rzekła mi: Wstań, najmilsza, pokwap się do modli-twy za brata naszego Baldwina, tej godziny przed sąd Boży stawion będzie, aby się sprawił o rzeczy dopuszczone i opu-szczone. Taki w niej duch prorocki przebywał, tak wiciom ludzi umarłych duszom pomoc dać modlitwą swoją mogła. Przyjaciel jej jeden wpadł w wielki grzech i powiedział przed nią, lekarstwa od niej szukając, a żadnej w sobie prawej skruchy nie czując. Wołała z taką pilnością do Pana, iż rzekła nakoniec, co mówił z wielkiej miłości Mojżesz: Albo mnie zgładź z ksiąg Twoich, albo jemu tę złość odpuść — uczuł on człowiek wielką skruchę i pociechę duchowną. Jakób z Wi-triaku, on zacny kardynał biskup achoński, spowiednik niegdyś jej, w dalekiej stronie od niej umarł, i w zachwyceniu widziała, iż duszę jego niesiono do raju. I wołała nań: Nie wiedziałam, przewielebny ojcze, abyś już z ciała wyszedł; powiedz mi, ja-koś dawno świat ten pożegnał? A on rzekł: Czwarty dzień dziś, i byłem w czyścu trzy dni i trzy noce. A ona się dzi-wując rzekła: Czemuś mi nie powiedział, żebych była modlitw sióstr naszych na wybawienie twoje z czyśca użyła? A on 529 powiedział: Nie chciał cię Pan Bóg mękami memi zasmucić, ale cię chciał koroną moją uweselić, a ty też rychło już za mną pójdziesz. Powiedziała ono widzenie siostrom; i ziściła się nowina o jego śmierci i czasie, a było trzydzieści dni drogi od miejsca, gdzie kardynał umarł. Sama też potem zachorzała w sobotę przed Świętą Trójcą, a we czwartek zawołała siostrę Sybillę, mówiąc: Siedź tu podle serca mego, klasztor jest pełen dworu niebieskiego i sióstr wiele naszych, przed nami zeszłych. I od onego czasu przez cały piątek w zachwyceniu była, żad-nego słowa nie mówiąc. A w sobotę, gdy już czas jej wyjścia z ciała przychodził, oczy w niebo podniosła i obronę z ożywia-jących Sakramentów wzięła, i w wieczór szczęśliwie z weselem do górnego Jeruzalem, we środku panienek z Bogiem królują-cych i aniołów weselących się, poszła — roku Pańskiego 1246. dnia 16 czerwca, roku życia swego 64. Niezliczonemi cudami po śmierci uczczona jest od Boga, na cześć królującego na niebie i na ziemi Pana naszego .Jezusa, Odkupiciela, który z Ojcem i z Duchem Świętym równy ma pokłon od wszyst-kiego stworzenia na wieki wieków. Amen. 15 czerwca. MĘCZEŃSTWO Ś. WITA, MODESTA I KRESCENCJI wyjęte ze starych ksiąg męczeńskich. — Żyli około roku Pańskiego 280. Czasów onych w Luce, mieście włoskiem, Walerjanus chrześcijan z rozkazania Dioklecjana cesarza gubił i do bałwo-chwalstwa niewolił. I dowiedziawszy się o jednem pacholęciu, które dopiero miało lat dwanaście, synie zacnego męża Hili, iż służył Chrystusowi Bogu prawemu, posłał do ojca, aby syna upominał a od wiary w Chrystusa odwiódł, jeśli go zdrowym widzieć chce. Ojciec, iż nad wolę jego chrześcijaninem został, a bojąc się, aby nie zginął syn, w którym się kochał, pięknemi słowy mówił: Przestań tego umarłego chwalić, abyś nie zginął a mnie żałości nie uczynił. A syn mu rzekł: Lepiejby się, najmilszy ojcze, dowiedzieć, co a jaki ten jest, którego ze wzgardy umarłym zowiesz, który jest Synem Boga żywego i Barankiem, który gładzi grzechy ludzkie; daj Boże, abyś 530 Ty mnie służby Jego pomógł. Tak odprawując ojca pacholę ono Witus, cuda czyniło, lecząc ślepych wiele i chorych, i djabłów wymiatając, tak iż się więcej wiara jego sławiła, iż wytrwać Walerjanus nie mógł, ale pozwał go do siebie i czynić mu ofiary bogom kazał. Ale Witus śmiało, a nie jako młodzi zwykli, krzyż święty na się kładąc, mówił: Na djabłów nigdy nie ze-zwolę, a rzezanym się bogom nie pokłonię; mam Jezusa Chry-stusa, Syna Bożego i Boga prawego. A ojciec u sądu stojąc, płakał nad nim, wołając: Zginęłoś, nieszczęsne dziecię moje. A syn nań wołał: Nie zginąłem, ojcze miły, gdy w gromadzie sprawiedliwych poczytan będę. Tedy go kazał sędzia bić róz-gami i palcatami. I bili go długo; a gdy politowania żadnego nie mieli nad młodym synaczkiem, Pan Bóg ususzył ręce ka-tów onych, iż niemi władnąć nie mogli. I Walerjan jedną rękę uczuł zarażoną, i wołać począł: Rękę'm stracił. I wołając na Hilę, ojca ś. Wita, rzekł: Widzę, iż syn twój czarownikiem jest. Święty Witus rzekł: Nie czarownikiem, alem jest sługą Chry-stusowym, który umarłych ożywiał, i po wodzie suchą nogą chodził, i twoją rękę zleczyć może. A starosta rzekł: Niech się tak stanie, a niech doznam, jeśliś sługa Boga prawego. I podniósłszy ręce pacholę ono, mówiło: Dla tych, którzy stoją, Jezu Chryste, aby w Cię uwierzyli, zlecz mu proszę tę rękę. I wnet była zdrowa, tak iż go dalej męczyć nie śmiał, ale dal' go ojcu, mówiąc: Naucz go lepszego rozumu, aby bogom ofiary czynił. Ojciec go wziąwszy, rozmaite skazy i waby podmiatał, któremi go zwieść usiłował. Już muzyki, już tańce, już towa-rzystwa białogłów, ustane łoża, obite komory pięknemi kobier-cami, biesiady, dary, złoto, kamienie drogie i inne świata tego pochlebstwa na oczy mu kładł, a prosił, aby na jego starość pamiętał. Ale młode lata, mądrą i starą radą wznosząc w niebo oczy, wołały: Panie, nie daj mi w tych sidłach więznąć, niech czart ten poharlbion będzie. Raz do komory, w której go ojciec był zamknął, dziurą jedną wejrzał i świetnych przy nim aniołów ujrzał, i zaraz śle-pym, jako ten, co nieczystem okiem na to patrzył, został. Roz-sławiła się rzecz ona, i zbieżeli się poganie w dom Hili, py-tając, co mu się stało. A on powiedział: W komorze syna mego ujrzałem bogi, których oczy były jako gwiazdy, a twarze 531 jako błyskawica, i od tegom olśnił. Tedy mu radzili, aby się obiecał do Jowiszowego kościoła. I tak uczynił: szedł i prosił łaski, wielkie ofiary ślubując. Ale gdy jeszcze większy ból cierpiał, wrócił się w dom swój i padł do nóg syna swego, prosząc, aby się nad nim zmiłował. A Witus ś. pytał go, jeśli się bogów, którzy są djabłami, zarzec chciał. On mówił, iż się ich zarzeka; ale poznał święty młodzieniec, iż to obłudnie a nie z serca mówił. Wszakże iż mu ojcem był, a dla drugich, aby w Chrystusa uwierzyli, prosił Pana Boga i uzdrowił ojca swego; który zdrów zostawszy, myślał, jakoby syna zabić i stracić mógł. A Modestus za zrządzeniem Boskiem, ten sługa, który go wychował i z mamką jego Krescencją, wziąwszy ś. Wita, jechali z nim, uciekając w cudze strony, i przypłynęli morzem do rzeki Syleru. W onej stronie gdy opowiadał Witus ś. Chrystusa, cuda wielkie czynił, czartów wymiatał i niemoce wszelakie oddalał, wielu ich do wiary świętej nawrócił. Tym czasem córka ce-sarza Dioklecjana opętana od nieprzyjaciela dusznego została, i wołał przez nią czart, aby po Wita posłano, nie chcąc z niej inaczej wynijść, jedno na przyjście jego. Tedy cesarz znale-zionego Wita do siebie przywieść kazał, który gdy jego córkę zleczył a czarta odegnał, widząc Dioklecjan, jako on młodzie-niec był bardzo śliczny a spojrzenia anielskiego (bo był łaski Bożej pełen), pięknemi go słowy namawiał, aby jego bogi czcił, wiele mu obiecując. A święty młodzieniec mówił: Królestwa twego i szat twoich i rozkoszy mnie nie trzeba, mam ja Pana mego Jezusa, który mnie w szatę nieśmiertelności oblecze. Grozić mu potem począł mękami i śmiercią, ale się na to nic nie przeląkł a przy swoim męskim statku stał mocno. Tedy go kazał z Modestem, starym w leciech, ciężkiemi żelazami ob-ciążyć i związać, gdzie w ciasnem a smrodliwem więzieniu długo głodem morzeni byli, ale nocy jednej mieli dziwne na-wiedzenie Boskie i światłość, a ziemia się trzęsła, i straż wszy-stka tak przestraszona była, iż uciekać a znać moc Boską mu-sieli. Potem ich wywieść cesarz kazał. A widząc ś. Witus, iż Modestus stary nieco się lęka, rzekł do niego: Nie bójże się, ojcze, a bądź do końca męskiego serca, boć się już przybliżyła korona nasza. Gdy w tymże statku i wyznaniu Chrystusowem 34* 532 widział Diokłecjan Wita ś., kazał w wielkim ogniu ołów i smołę rozpuścić i tam go wrzucić. Uczyniono tak, i wrzał w onym kotle, miotając się jako w morzu, gdy bałwany biją. A po chwili przyszedł anioł i ugasił ogień wszystek, i stanął Witus we środku kotła onego, wołając na cesarza: Dziękuję tobie i sługom twoim za tę dobrą łaźnię, którąś mi zgotował. A lud krzyknął: Wielki jest Bóg pacholęcia tego! I wyszedł Witus bez żadnego obrażenia na ciele swem i mówił cesarzowi: Wstydź się djable z ojcem twym szatanem — takie cuda wi-dzisz, a wiary nie dajesz Panu memu. A cesarz się bardziej gniewem zapalając, lwa przywieść kazał, którego się samego ryku lud przeląkł, i puszczono go na ś. Wita. A on krzyż ś. uczyniwszy, lwa tak uskromnionego ujrzał, iż się do nóg po-kładał. I mówił Witus: Niezbożny cesarzu, bestje Boga znają, Stwórcę swego, a ty rozum mając, wierzyć weń nie chcesz. A widząc Dioklecjan, iż się ludzi wielu do wiary w Chrystusa skłania, rzekł, aby Witusa i Modesta i Krescencję na katowni rozciągnięto i bito, i żelazami targano. Co gdy słudzy czynili, wszystkie członki ich rozebrali, i w onem wielkiem mordowa-niu oddali niezwyciężone dusze swe zwycięzcy swemu, Chry-stusowi. Gdy konali, wielkie trzęsienie ziemi wiele kościołów batwochwalskich obaliło, i gromy i błyskania tak wszystkich ludzi zastraszyły, iż uciekać cesarz musiał, w głowę się bijąc a mówiąc: Niestety, to dziecko mnie tak sromotnie zwyciężyło. Ciała ich Florencja zacna pani pobrawszy, z wielką czcią po-grzebła, za panowania Pana naszego Jezusa, który króluje z Ojcem i z Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.