16 czerwca. MĘCZEŃSTWO I ŻYWOT Ś. FEBRONJI, DZIEWICY I MNISZKI pisany od Tomaidy, siostry jej zakonnej, położony u Metafrasta i Lipomana (Tom. 7). — Żyła około roku Pańskiego 286. Za czasów Dioklecjana cesarza, Antonjusz starosta i prze-śladowca chrześcijan w Asyrji i w innych ziemiach przyległych, żonę miał chrześcijankę i z nią syna Lisymacha, którego ta-jemnie matka nauczała wierzyć w Chrystusa, a umierając pro-siła go pilnie, aby nigdy krwi chrześcijańskiej nie rozlewał. 533 Ale Lisymachus bojąc się cesarza i ojca, jawnie wiary wyzna-wać nie śmiał, i owszem, gdy go ojciec we dwudziestu lat od-umarł, a zlecił go w opiekę Selenowi bratu, cesarz Dioklecjan obydwóch, to jest Lisymacha młodego i Selena stryja jego, na miejscu i urzędzie Antymowym postawił, rozkazując im, aby gubili i wykorzeniali chrześcijan. Był ten Selenus okrutnikiem wielkim, przy którym mieszkając Lisymachus a patrząc na mor-derstwa i zabijania chrześcijańskie, żałością serce swe oblewał, a iż jawnie nie mógł, tajemnie wyzwalał i przestrzegał chrze-ścijan, aby się kryli i uciekali. A gdy on okrutny stryj jego Selenus przybliżał się do Sybapolu, miasta w Asyrji, które miało biskupa i wiele chrześcijan, i klasztor jeden panieński, * którym było pięćdziesiąt mniszek, posłał Lisymachus tajemnie, wszystkim chrześcijanom dając znać, aby się ukryli a ze zdro-wiem swem uciekali. Gdy biskup, kapłani i innych wielu po-uciekało, panny też one klasztorne myślały o sobie. Starsza nad niemi była niejaka Bryenna, a po niej Tomais, które do żywota onego anielskiego i ćwiczenia zakonnego, i wszystkich cnót bogomyślności i służby Chrystusowej. inne wiodły nauką i przykładem. Uczyły się wszystkie pisania, i śpiewaniem się kościelnem psalmów i godzin przy postach i robocie bawiły. Ta Bryenna miała siostrzenicę swoją, Febronję, którą we dwu leciech od matki do klasztoru wziąwszy, we wszystkich zakonnych cnotach wychowała. I podrastając, była panienka do nauki wielce sposobna, i do chowania wiecznej czystości, z zamiłowania Oblubieńca nieśmiertelnego, nad inne bardziej gorejąca, tak iż prawie z dzieciństwa mieszkaniem Ducha Ś. zostawała; a ku temu urodę i piękność cielesną miała ku po-dziwieniu, i twarz anielską, której one wewnętrzne panieńskie cnoty wdzięczności bez miary przyczyniały. Z tej Bryenna mając silną pociechę, dla zachowania czystości i pomnożenia cnót jej wielkich, większe na nią jarzmo kładła. Gdy inne raz na dzień jadły, ona trzeciego dnia brać jej pokarm nauczyła, tak iż czasem na chlebie samym i wodzie przestawała, i sama sobie trudzenia cielesnego przyczyniając, na gołej ławie (trzy łokcie wzdłuż, a wszerz półtorej piędzi), a drugdy na gołej ziemi leżała. A iż była wielkiej nauki i biegłości w czytaniu i rozumieniu Pisma nad inne, ona zawżdy siostrom czytała. 534 A w dzień wielkanocny, gdy się do ich kaplicy zacne niewiasty chrześcijańskie schodziły i czytania Pisma u nich słuchały, Bryenna kładła na Febronję zasłonę, aby żadnej białogłowy w ubiorach pospolitych i ochędóstwach niewieścich widzieć nigdy nie mogła. I do dwudziestu lat ani męża, ani niewiasty żadnej, okrom sióstr swych zakonnych, w oczach swych nie miała. Raz jedna zacna wdowa senatorskiego rodu, Hierja, sły-sząc o Febronji, prosiła pilnie i z wielkim płaczem, aby ją wi-dzieć a z ust jej słowo zbawienne słyszeć mogła, spodziewając się, iż na jej słuchanie porzucić wszystko niedowiarstwo i po-gańskie bałwany (bo jeszcze nie była wierną) miała. Ona wi-dząc łzy jej, ubrała ją w szaty mniszek i wiodła ją do Febronji, która mniemając, aby jaka mniszka gościnna przyszła, do nóg się jej rzuciła; i po rozmowie, gdy czytać Pismo poczęła Fe-bronja, słuchając ona zacna wdowa, tak się skruszyła i tak ją chuć do Chrystusa zawzięła, iż całą noc z Febronją zostając, czytania jej i nauki słuchała, a snu na oczy nie przypuszczając, łzy tak hojne wylewała, iż i na ziemi je znać było, i ledwo ją nazajutrz Bryenna namówiła, aby się wróciła do domu. Gdy tedy on tyran Selenus do miasta onego, jako się rzekło, przyjechać miał, zmówiły się wszystkie siostry one, aby się też skryły i z miasta uciekały. Lecz im mówiła Bryenna: Jeszczeście nieprzyjaciela nie oglądały, a już uciekać chcecie? Jeszcześmy nic dla Chrystusa nie ucierpiały, a już się zwycię-żonemi pokazujemy? Zostańmy siostry miłe, a mężnie za Pana Jezusa, który dla nas umarł, żywot ten doczesny dajmy, abyśmy się przy wiecznym zostały. Lecz gdy się one zwyciężyć bojaźni dały a wynijść i uciekać umyśliły, Fehronja rzekła: Żyje Chry-stus mój, któremum zaślubiona i oddana jest, iż ja uciekać nie będę, niechaj tu zań umrę i pogrzeb mam. Rzekła tedy Bryenna: Czyńcie, co najlepszego waszemu zbawieniu rozumiecie, ja to z siebie i z duszy mojej składam. I wyszły wszystkie, dwie tylko starsze, Bryenna i Tomaida z młodą oną Febronją zo-stały. Gdy wyszły, Bryenna po nich wielce smutna będąc, szedłszy do kaplicy i krzyżem padłszy, leżąc płakała przed Panem swym, mówiąc: O mnie starą nic, mój Panie. ale tę młodą i tak śliczną Febronję, gdzie ją skryję, a jako na jej 535 ojmanie i czystości jej od ludzi dzikich i srogich posromocenie patrzeć będę? I przyszedłszy do Febronji, płakała nad nią, nic nie mówiąc, a gdy wyszła, spytała Tomaidy Febronja: Czemu matka moja tak płacze? Odpowie: O to się frasuje, iż ty młodą a urodziwą będąc, przyjdziesz w ręce pogańskie, i boi się, aby cię nie zwiedli, żebyś Chrystusa dla ich postrahów albo obiet-nic, czystości Jemu poślubionej, nie odstąpiła. A ona rzekła: Jedno za mnie sługę swoją proście Pana Boga, wiarę wielką mam, iż mi da cierpliwość i stateczność taką, jaką dawał słu-gom swym, którzy Go miłowali. Rzekła Tomaida: My jako stare, wnetże od żołnierzy pobici będziem, ale ty na wielkie trudności przyjdziesz; i gdyć złoto, srebro, szaty drogie uka-zywać będą, pamiętaj córko miła, abyś na ich złe myśli i radę nie przyzwoliła a duszy twej nie traciła, pomnąc, coć po śmierci Chrystus, gdy Mu się całą dochowasz, obiecał, a jako stra-szliwy będzie dzień on, gdy karać złości ludzkie przyjdzie. A ona się słowami jej wielce posilała, a jeszcze więcej, gdy jej Bryenna mówiła: Pomnij, córko moja, iżem cię dwuletnią od mamki wzięła i bojaźni'm cię Boskiej nauczyła, i za Oblubieńca Jezusa oddałam cię. Do tego czasu, gdy już masz lat dwa-dzieścia, żaden świecki człowiek twarzy twej nie widział; a strzegąc czystości twej, i na świeckie białogłowy patrzeć'em ci nie dopuściła, i w nauce Boskiej takeś ćwiczona została, iż i drugich nauczycielką jesteś. Cóż dalej czynić'em ci mogła? Proszę cię, nie chciej lżyć starości mojej, a pracy mojej około ciebie nie trać, chciej mężnie w czystości dla Chrystusa Oblu-bieńca twego umrzeć. Pomnij na świętych męczenników, na oną Libję i na Leonidę, siostry rodzone, które mężnie wszyst-kie męki dla wiary świętej wytrwały, gdy jedna ścięta a druga w ogień wrzucona była. Pomnij i na oną młodziuchną we dwunastą leciech Eutropję, którejeś się ty posłuszeństwu i cier-pliwości zawżdy dziwowała; bo gdy była dla Chrystusa poj-mana, a sędzia widząc stateczność jej i lata tak młode, odwią-zać a puścić, i strzelać za nią, aby panienka z postrachu ucie-kała, kazał — zawołała na nią matka jej, mówiąc: Córko moja Eutropjo, nie uciekaj, stań, a nie żałuj się dla Chrystusa, Boga twego. Ona jako posłuszne dziecię matki swej, stanęła jako wryta, i założywszy ręce opak, u których jeszcze były powrozy, 536 strzały na ciało swe brała, i ustrzelona umarła, a rozkazania matki swej nie przestąpiła. Tej cierpliwość i posłuszeństwo tyś zawżdy chwaliła i łzami polewała; patrzże, abyś to teraz sarna uczyniła, bo ona była tak młodziuchna i Pisma nie umiała, a ty jużeś podrosła i drugieś już nauczała. Na takich rozmowach noc strawiły. Wtem przyjechali prześladowcy, Selenus i Lisymachus, który, brzydząc się okrut-nemi postępkami stryja swego, posłał wiernego swego ciotecz-nego brata Prymusa, aby panienki klasztorne od żołnierzy cicho obronił. On wnet wypędziwszy ich z klasztoru, do którego się już byli wdarli, dowiedział się, co się w nim działo, i powie-dział Lisymachowi, iż wszystkie uszły panny, dwie tylko stare zostały a trzecia młoda i tak piękna, żem jak żyw białogłowy śliczniejszej nie widział, mógłbyś ją zaprawdę i ty sobie za żonę wziąć. A on rzekł: Rozkazanie mam miłej matki mej, abych krwi chrześcijańskiej nie rozlewał, ale im życzliwy był; a jakożbych ja Chrystusowej oblubienicy tę zelżywość czynić miał? Nigdy tego nie uczynię, ale cię proszę, abyś szedł i skrył je gdziekolwiek, boć je okrutny ten stryj mój potraci. Nim przyszedł Prymus, już Selenus otoczyć żołnierzom klasztor i w moc wziąć one trzy białogłowy, i nazajutrz pojmać samą Febronję a drugie dwie zostawić kazał. Porwano pa-nienkę i związano, z którą się one dwie prosiły, aby iść z nią także związane mogły, ale żołnierze nie chcieli. O jakie było żegnanie ich, gdy Febronja prosiła Bryennę o błogosławieństwo i modlitwę, a która ją pożegnawszy, płakać szła do kościoła, prosząc, aby jej stróżem był Ten, któremu ją poślubiła, i żeby tę nowinę usłyszała, iż dla Niego mężnie żywot położyła. A Tomaida ubrawszy się w miękkie szaty, szła patrzeć, co się z Febronją dziać będzie, gdzie też znalazła oną Hierję, uczen-nicę Febronji, wielce żałosną; i stały pospołu, patrząc, co się dziać miało. Gdy tedy Selenus i Lisymachus sąd zasiedli, przywie-dziona jest przed nich związana Febronja. Widząc Selenus, iż dziwnej urody panna, pięknie z nią mówić począł: Nie chcę, powiada, z tobą poczynać nic jako sędzia, ale cię jako ojciec proszę. Oto widzisz młodzieńca tego, latami tobie równego i urodziwego, synowca mego Lisymacha, za któregom ja córkę 537 wielkiego onego Prosfora zmówił; ale widząc twoją młodość i niewidzianą nigdy taką krasność, chcę, abyś jego małżonką była, a ja wszystkiego mego dobra (bo dzieci nie mam) dzie-dzicami was zostawię i wielkiemi bogactwami i imionami na-dam. A ona rzekła: Mam męża Chrystusa, rozstać się z Nim a śmiertelnego wziąć nie mogę, o tem ze mną sędzio ani mów, bo ja tego i do myśli nie przypuszczę. Widząc ją Selenus tak stateczną, zwlec ją z szat jej, przepasaną tylko podłą chustą, i zawstydzić przed wszystkimi kazał. Ale ona mówiła: Jeden jest Stworzyciel niewiasty i męża, taka sromota od Boga mnie mego nie odwiedzie. Tedy ją zawiesić i rozciągnąć na czte-rech palach kazał, podespód ogień, który ją palił, naniecono, a zwierzchu ją srodze rózgami bito. I gdy wiele krwi wycho-dziło, a ogień tłustością podniecony, brzuch jej i piersi palił, żałosne było patrzenie, tak iż lud wszystek wołał: Łaskawy sędzio, zmiłuj się nad młodą panienką, a on tern więcej bić i przypalać kazał, tak iż ją za umarłą potem zdjęli i na ziemi porzucili. A gdy ku sobie przyszła, pytał jej sędzia, jeśli się już ukajała. A ona rzekła: Nie boję się żadnego i jeszcze większego okrucieństwa twego. Tedy ją znowu na jednem drzewie zawiesić, i osękami i grzebieniami żelaznemi ciało jej targać i orać kazał, a ku ternu ogniem one rany palono, tak iż patrzący uciekać przez brzydkość i strach musieli. A Fe-bronja wołała do Pana Jezusa: Panie, przyśpiesz na pomoc moją, a nie opuszczaj mnie w godzinie tej. Zdjąć ją potem kazał i pytał, jeśliby już zezwoliła a Chrystusa się zarzekła. Ona milczała, bo mówić nie mogła. A on gniewliwy rzekł: Mówić ze mną nie chce, urznijcie jej język a zęby jej wybijcie. Tedy języka nie urzynając, zęby jej wszystkie wybili katowie. Potem piersi jej panieńskie obrzynać kazał. I tak uczyniono. Po obu stronach cierpiała święta panna, a do Chrystusa swego wołała, mówiąc: Patrz, Panie, co mi się za krzywda dzieje, rozkaż duszy mojej do Ciebie. I to mówiąc, już zamknęła mowę. A Selenus rany na piersiach ogniem palić, i zasię zdjętej z onego drzewa, uciąć obie ręce i jedną nogę kazał; a kat gdy ręce obciął, nogi jednej odciąć nie mógł, aż dopiero za trzeciem cięciem. Febronja już konając, i drugą mu nogę jako mogła podawała, co bacząc Selenus, i drugą oną odciąć kazał. 538 Tedy Lisymachus rzek/ do stryja swego: Cóż dalej chcesz czynić? — już dosyć jest zmęczona, wstańmy do obiadu, czas już przyszedł. A Selenus rzekł do żołnierzy: I głowę tej psicy utnijcie. I tak się stało; dopiero wstał i szedł jeść. A Lisy-machus, płacząc już jawnie przed nim śmierci onej panienki, jeść nie chciał, ale się w komórce zamknąwszy, wielkie łzy wylewał. Co widząc Selenus, i sam jeść nie chciał; i chodząc po domu, wpadł w wielki smutek, i wzniósłszy głowę wgórę, długo tak zdumiały stai', i wtem mowę stracił, tylko wyć jako bestia począł, i zatoczywszy się na jeden kamienny słup, głowę sobie na nim rozbił i zaraz zdechł. Czeladź wrzeszcząc, za-wołała Lisymacha, a Lisymachus już zawołał wielkim głosem: Wielki Bóg chrześcijański, błogosławiony Bóg Febronji, który tego okrutnika skarał! I zostając już sam na urzędzie, młodzieniec we dwudziestu leciech, z wielką czcią ciało Febronji w kosztowną skrzynię zebrać i do klasztoru jej do Bryenny zawieźć, i krew jej, aby jej psy nie lizały, z ziemią wyskrobać i uczciwie zagrześć ka-zał. Gdy ciało jeszcze nie pogrzebione w klasztorze leżało, panny one, które były przez bojaźń z klasztoru uciekły, usły-szawszy o śmierci Selena, wszystkie się wróciły; i płacząc nad Febronją, a członki jej składając i całując, i długo na nie pa-trząc, z tak wielkiej i niezwyciężonej cierpliwości jej chwaliły moc Chrystusową. I pogrzebli ją ze śpiewaniem przy wielkiej liczbie chrześcijan i duchownych, którzy się już zbiegali. Lisymachus też rzekł do hrabiego Prymusa: Oto już wszy-stko państwo i majętność opuszczę, a już do Chrystusa przy-stając, dziś z chrześcijanami jako chrześcijanin na tym pogrzebie być chcę. A on rzekł: A ja tobie tego ze serca pomogę; zarwan złemu Dioklecjan cesarz, znać go już nie chcę. I szli, i równie z chrześcijanami z wielką czcią Febronję pogrzebli. Wiele innego pogaństwa do Chrystusa przystało, i żołnierzy także wiele się pochrzciło. I stała się wielka radość Kościołowi. Hierja też, ona bogata wdowa, wszystką majętność swoją od-dawszy klasztorowi, mniszką została, mówiąc do Bryenny: Weźmij mnie na miejsce Febronji, a tak jako ona, służyć ci będę. Pamiątkę jej co rok czyniąc, wiele się tam niewiast schodzi do onego klasztoru, i o północy ukazywała się im 539 Febronja na onem miejscu, gdzie na desce legała, i dziwnem a wesołem widzeniem wszystkie uweselała. Biskup onego miasta kościół imieniem ś. Febronji zbudował, a gdy tam chciał ciało jej przenieść nad wolę sióstr onych, Pan Bóg mu nie do-zwolił, bo trzęsienie ziemi być poczęło. Co widząc biskup, o jeden odcięty członek prosił, który otrzymawszy, z wielką czcią z procesjami do onego kościoła wniósł. A Bryenna ośm lat po śmierci Febronji klasztor sprawując, Tomaidę na swem miejscu zostawiła, która tę wszystką historię i żywot tej mę-czenniczki, inne rzeczy od Lisymacha zrozumiawszy, napisała. Na cześć Bogu i zbudowanie bliźnich, i na sławę świętych Bo-żych, którzy z Chrystusem królują, chwaląc imię Boga w Trójcy jedynego na wieki wieków. Amen. 17 czerwca. ŻYWOT BARAKA, SĘDZIEGO LUDU BOŻEGO, I DEBORY, PROROKINI wybrany z Pisma świętego (Jud. cap. 2-5). Po śmierci Jozuego, który wprowadził i osadził lud Boży w ziemi obiecanej, i po zejściu starców, którzy z Jozuem dziwne one i wielkie wojny i sławne Boskiej ręki zwycięstwa nad lu-dem chananejskim odnosili, i cudownych spraw Pańskich około ludu wybranego dobrze świadomi byli, potomkowie ich za roz-koszami się udali, i z lenistwa nad rozkazanie Mojżeszowe i Jozuego pokój z nieprzyjaciółmi, starymi obywatelami ziemi onej (których im Pan Bóg, przez niepokajanie i bałwochwalstwu oddane serca ich, wykorzenić kazał) uczynili, nakoniec odstą-piwszy Pana Boga swego, do ich bogów przystali, i czary z nimi i pokłon bałwochwaiski stroili. Prędko zapomnieli Pana Boga swego i wielkiego dobrodziejstwa Jego, które im nad wszystkie inne narody na ziemi pokazywał. Ale przełaskawy a nieskwapliwy na zgubę i utratę naszą Pan nieba i ziemi, nie oddalił od nich wedle ich zasługi miłosierdzia swego, ale roz-maitemi obyczajami naprawował ich i przywodził do siebie. Naprzód posłał do nich z nieba anioła swego, który się w po-stawie ludzkiej ukazał w Galgali, i jasnością, pięknością a wspa- panience tej nie schodziło. Raz po przyjęciu Ciała Bożego, będąc na słodkiem rozmyślaniu i weselu duchownem, przyjdzie jej myśl, iżby lepiej na tern rozmyślaniu tak wdzięcznem zostać a cielesnego pokarmu nie brać; a ona baczyła, iż to pokusa i rzekła: Panie mój, dosyć mam teraz na słodkości Twej, już przestań, trzeba mi też ciało posilić; racz tej słodkości ducha Twego siostrze Elżbiecie uży-czyć, która kilkakroć na dzień jeść musi, aby nie tak często jadła. I sama idąc jeść, uprosiła siostrze onej, iż ją Pan Bóg słodkością ducha swego tak obdarzył, iż raz na dzień jeść mogła. A polecając się modlitwie ś. Ludgardy, choroba ją ona minęła, i wstawszy, czyniła co i drugie. Mądra bardzo panna, która duchownemi łagodnościami nie chciała tak mdlić ciała 526 swego, żeby na posługę bliźniego i pracę większą niepożyteczne zostać miało, a żeby każda rzecz swój ćzas miała. Często prosiła Pana Boga, aby krew swoją dla Niego roz-lać mogła, jako inne męczenniczki. A czasu jednego tak się o to prosząc, w duchu zapaliła i rozkoszą niebieską rozgorzała, iż mniemała, aby już umrzeć miała godziny onej; a ono żyła się jej jedna bliska serca zerwała, iż krwią wszystka spłynęła na szatach i kapicy, i poznała, iż czas męczeński jako zima minął, a Pan Bóg za oną krew obdarzyć ją koroną męczeńską miał. Gdy mękę Pańską rozmyślała, zdało się jej, iż wszystka krwią spłynęła, i drudzy ją wypatrzyli, iż twarz jej i ręce by-wały jako krwią polane. Wiele ludziom około pomocy zbawiennej jednała. Mniszka jedna będąc w wielkiej a rozpacznej pokusie, skoro za nią mo-dlitwę uczyniła, rzekła do niej: Gdy w wielkie dni kapłan za-śpiewa Ecce lignum crucis, wolna będziesz. I tak się stało. Opat afligineński Jan, człowieka jednego w grzechach niema-łych leżącego przywiódł do niej, aby ją tylko widział. I spytał go potem: Widziałeś pannę świętą? A on rzekł: Skorom ją ujrzał, wszystkie mi grzechy moje zbrzydły, i za pomocą Boską nigdy się do nich nie wrócę. Mówiącej łacińskie słowa, często jej Pan Bóg ich pożytek i rozumienie objawiał. Raz gdy mó-wiła: Tu ad liberandum suscepturtzs hominenz, non horruisti virffinis uterum, to jest: Ty Chryste dla wybawienia ludzkiego nie wstydziłeś się żywota panieńskiego — uczuła, jako się na te słowa Przeczysta Panna uweseliła. I mnie (mówi ten, co pisał) jako miłego syna swego upomniała, abych to mówiąc, ciałem wszystkiem się skłonił, sławiąc Boga w Pannie Przenaj-świętszej. l tom długo czynił i czynię, i czytelnika mego, aby czynił, upominam. Raz się rozlitowała nad jednym ubogim, a dać mu co nie miała, i smutna zostając, puścił jej Pan Bóg w myśl słowa one: Cząstkaś moja Panie, rzekłem strzec Zakonu Twego. I takie jej rozumienie tych stów przyszło: Ty innej cząstki nie masz, jedno mnie; mówże ubogiemu: Złota i srebra nie mam, to co mam, dajęć ochotnie, — módl się zań, a dałaś, coś miała, i to czyniąc, wypełniłaś Zakon mój. Jednej mniszce skuszonej, grzech jej tajemnie (którego się wstydziła powiedzieć a spo- 527 wjadać) objawiła i ze wszystkiej ją pokusy uleczyła. Kapłanów, z którymi jaką znajomość miała, pilnie i z wielką wdzięcznością słów upominała, aby się o dusze, krwią Chrystusową oblane, starali a z jęstwa je djabelskiego wyzwalali. Ja, gdym miał niepokój (mówi ten, co żywot pisał), spowiedzi słuchając a mło-dym kapłanem będąc, cierpiałem z tego com słyszał, rozerwa-nie, ona mi tak swoją modlitwą, gdym się jedno do niej uciekł, pomogła, iż napotem (jako już temu lat jest szesnaście) imem szpetniejsze rzeczy na spowiedzi słyszał, ternem jako pień i ka-mień nieodmiennym ku nim zostawał. Do klasztoru raz rozpaczną niewiastę przywiedziono, któ-rej nikt do nadziei odpuszczenia grzechów przywieść nie mógł. Ona mówić z nią nie umiejąc, zamknęła się z nią w komórce. I śmiali się wszyscy z niej, wiedząc iż po francusku nic nie urnie; ale gdy niewiasta ona od niej wyszła, powiedziała: Nikt mnie do tego wesela, które już mam od Pana Boga, i nadziei łaski Jego przywieść nie mógł, jedno ta; cóż powiadają, żeby po francusku nie umiała? — bardzo dobrze i lepiej niż ja urnie. Ten Pan Bóg cud ukazał, patrząc, jakiem miłosierdziem ku stra-pionej niewieście zdjęta była Ludgarda. Za grzechy ludzkie nigdy się płaczem ugasić nie mogła, zawżdy jako Jeremjasz ludu swego upadku żałując. Ledwie pięć lat przed śmiercią żałości się jej onej i smutku ulżyło. Jedenastego roku przed śmiercią wzrok straciła i wolniejsze oko duszne na widzenie Boga we wierze i bogomyślności miała. Tego jej tylko żal było, iż na duchownych przyjaciół swych patrzeć nie mogła; ale powiadał o niej brat Bernardus, iż to z jej ust słyszał, iż taką obietnicę i pociechę Chrystus jej był spuścił, iż za tę ślepotę czyśca ujść i wszystkich swych przy-jaciół w Bogu w niebie oglądać miała. Pięć lat niźli umarła, gdy Kościół czyta oną ewangelję niedzielną o wieczerzy, skoro po Świątkach, rzekła do siostry Sybilli: Wiedz, siostro miła, iż z tą ewangelją i w tę niedzielę, gdy ją czytać będą, na wie-czerzę Baranka pójdę. Czwartego roku przed śmiercią, gdy Tatarzy Węgry, Buł-garję i Ruś zwojowali i przemożnego książęcia polskiego zabili, wszystka ziemia niemiecka, czeska i francuska w wielkim po-strachu była. Uciekali się ludzie do jej modlitwy, a ona po- 528 wjadała: Iżem ja dawno o to prosiła, i pewnam tego, iż do ziemi niemieckiej teraz nie przyjdą. I tak się stało. Rok przed śmiercią wzięła trzy nauki od Oblubieńca swego: aby za dobro-dziejstwa dziękowała, aby za grzeszników Jego na ziemi prosiła, trzecia, aby z Nim być z wielkiej i gorącej chuci pragnęła. Upominała długo swe siostry w niemocnicy mieszkając, iż nie-dbale godziny i pacierze odprawowały; a gdy nie widziała po-prawy, mówiła: Po mej śmierci dotknie was ręka Boska, a pil-niejsze będziecie. Co się spełniło, bo czternaście sióstr przed-niejszych powietrzem w krótkim czasie umarło. Gdy umierał Baldwinus przeor z Egnji, który był przed-tem u sióstr w Akwirji kapłanem, kaznodzieja sławny, który się był nieco nie bardzo przystojnie w rzeczy świeckie wdał, mając z ciała Marli z Egnji palec za drogą przy sobie relikwję, włożył go na się przy śmierci i mówił: Panno, pomnij na zmowę, którąś ze mną miała, iżeś mi tej godziny pomoc obiecała; już czas, czyń co możesz. I gdy się wracał brat Bernard z jego pogrzebu, ujrzawszy go święta Ludgarda, rzekła: Pochowaliście przeora? Pochowali, rzecze. Ona powie: Widziałam Marję z Egnji, i rzekła mi: Wstań, najmilsza, pokwap się do modli-twy za brata naszego Baldwina, tej godziny przed sąd Boży stawion będzie, aby się sprawił o rzeczy dopuszczone i opu-szczone. Taki w niej duch prorocki przebywał, tak wiciom ludzi umarłych duszom pomoc dać modlitwą swoją mogła. Przyjaciel jej jeden wpadł w wielki grzech i powiedział przed nią, lekarstwa od niej szukając, a żadnej w sobie prawej skruchy nie czując. Wołała z taką pilnością do Pana, iż rzekła nakoniec, co mówił z wielkiej miłości Mojżesz: Albo mnie zgładź z ksiąg Twoich, albo jemu tę złość odpuść — uczuł on człowiek wielką skruchę i pociechę duchowną. Jakób z Wi-triaku, on zacny kardynał biskup achoński, spowiednik niegdyś jej, w dalekiej stronie od niej umarł, i w zachwyceniu widziała, iż duszę jego niesiono do raju. I wołała nań: Nie wiedziałam, przewielebny ojcze, abyś już z ciała wyszedł; powiedz mi, ja-koś dawno świat ten pożegnał? A on rzekł: Czwarty dzień dziś, i byłem w czyścu trzy dni i trzy noce. A ona się dzi-wując rzekła: Czemuś mi nie powiedział, żebych była modlitw sióstr naszych na wybawienie twoje z czyśca użyła? A on 529 powiedział: Nie chciał cię Pan Bóg mękami memi zasmucić, ale cię chciał koroną moją uweselić, a ty też rychło już za mną pójdziesz. Powiedziała ono widzenie siostrom; i ziściła się nowina o jego śmierci i czasie, a było trzydzieści dni drogi od miejsca, gdzie kardynał umarł. Sama też potem zachorzała w sobotę przed Świętą Trójcą, a we czwartek zawołała siostrę Sybillę, mówiąc: Siedź tu podle serca mego, klasztor jest pełen dworu niebieskiego i sióstr wiele naszych, przed nami zeszłych. I od onego czasu przez cały piątek w zachwyceniu była, żad-nego słowa nie mówiąc. A w sobotę, gdy już czas jej wyjścia z ciała przychodził, oczy w niebo podniosła i obronę z ożywia-jących Sakramentów wzięła, i w wieczór szczęśliwie z weselem do górnego Jeruzalem, we środku panienek z Bogiem królują-cych i aniołów weselących się, poszła — roku Pańskiego 1246. dnia 16 czerwca, roku życia swego 64. Niezliczonemi cudami po śmierci uczczona jest od Boga, na cześć królującego na niebie i na ziemi Pana naszego .Jezusa, Odkupiciela, który z Ojcem i z Duchem Świętym równy ma pokłon od wszyst-kiego stworzenia na wieki wieków. Amen.