23 maja. ŻYWOT Ś. RYKTRUDY WDOWY, KSIENI MARCJANEŃSKIEJ pisany od Gutbalda mnicha do Stefana, biskupa z Kameraku (Surius Tom. 3) roku Pańskiego 907, a sama żyła około roku Pańskiego 610. Za czasów króla francuskiego Dagoberta, aczkolwiek je- szcze Waszkonowie siłą i męstwem sławni, w ciemności bałwo- chwalskiej i sprośnej służbie diabelskiej leżeli, wszak między nimi było już poczęści chrześcijan. Bo rodzice tej to świętej Ryktrudy, Ernoldus i Lehia, bogobojni i prawi słudzy Chrystu- sowi będąc, córkę pobożnie w cnotach chrześcijańskich wycho- wali, która gdy dorosła, dana jest zamąż do Francji, nad wolę innych przyjaciół Waszkonów, za jednego rodu zacnego i wielce uczciwego młodzieńca, wnuka z córki ś. Gertrudy (która kla- sztor hamatycki fundowała i tam leży), na imię Adalbelda, który był dobrze wychowany i od babki swej z młodości do nabożeństwa i cnót świętych przyuczony. Miał i majętność wielką, i między pierwszymi był (łaską i zacnością) na dworze króla Dagoberta, tak iż się para ludzi onych pobożnych zeszła, jako mówi Apostoł, do czci godnego i chrześcijańskiego mał- żeństwa i w niepokalane łoże, więcej dla wychowania dziatek i pożytku duchownego, niźli dla jakichś marności mijających i zgniłych rozkoszy. Służyli oboje Panu Bogu pilnie w spra- wiedliwości i świątobliwości, jeden drugiego do dobrych uczyn- ków i nabożeństwa wszelakiego uprzedzając. Dał im Pan Bóg owoc stanu małżeńskiego, potomstwo, syna jednego Mauronta i trzy dzieweczki temi imiony: Klotsenda, Euzebja, Adalsenda, których wychowali w bojaźni Bożej i Zakonie chrześcijańskim. Czasu jednego Adalbeldus, mąż jej, wybrał się do Waszkonji i tam zdradliwie od przyjaciół żony swej, pohańców, którzy na małżeństwo jego nie zezwalali, zabity jest niewinnie, i tak W młodych latach skończył długi wiek, nie bez wielkiego mnie- mania u ludzi wszystkich o świątobliwości swej, tak iż u jego grobu z cudami Boskiemi i uproszeniem dobrodziejstw roz- maitych, wielu ich modły czyniło. W wielkim smutku będąc ona wdowa święta, męża płakała, tak jako ta, która wielką miłość pokazywać ku niemu winna jest, wszakże tak się po śmierci jego ucieszyła, jakoby męża nigdy nie pragnęła, czy- stości swej utraconej żałując. Bo wnet o stanie swym się ra- dząc z biskupem ś. Amandem, bez którego rady, i męża mając, nic nie czyniła, ono słowo usłyszała od wiernego doradcy, które wdowom Apostoł mówi: Póty, powiada, wdowa niewolną jest, póki żyje mąż jej. a jeśli zaśnie mąż, wolną się staje, niech męża weźmie, którego chce, tylko żeby w Panu. Wszakże btogosławiefisza będzie, jeśli tak zostanie wedle rady mojej, bo mniemam, że ja też Ducha Bożego mam. To słysząc święta wdowa, rady apostolskiej i biskupa swego przesłuchać nie chcąc, postanowiła (sama do tego dawno skłonną będąc) wieczną czystość w sercu swojem. Był ten Amandus wielkim i świętym człowiekiem, który króla Dagoberta o cudzołóstwo karząc, gniew jego długo i wy- gnanie z biskupstwa przez tę samą rzecz cierpiał. W czem się dobry król i pokutujący obaczywszy, większą mial trudność, szukając go a przepraszając, a niźli go wyganiając, bo nie dbał O biskupstwo, żywot bogomyślny raczej sobie obierał,- po pu- stych miejscach się kryjąc. Gdy by/ przywiedziony przed króla, padł do nóg jego król, prosząc, aby mu odpuścił a wziął na wychowanie syna jego Sygeberta. Rad odpuścił królowi, ale syna jego żadną miarą przyjąć nie chciał, mówiąc: Nie może się żołnierz Boży świeckiemi sprawami zabawiać, i wnet od króla pobieżał. A król potem zacnych posłów do niego wy- prawił. o tęż go rzecz prosząc. Użyć się dał nakoniec, acz Z wielką trudnością, i szedłszy do króla, gdy syna onego, czterdzieści dni mającego, do chrztu przyprawował, a modlitwy mówił, żaden nie odpowiadał: Amen. Co gdy ś. Amandowi nie było miło, dzieciątko przemówiło: Amen. I dziwili się wszyscy, cud Boski znając, a król z tem większą ochotą na wychowanie mu syna swego z pokorą oddawał. Ten święty Amandus wielkim był miłośnikiem czystości, iż radą jego kla- sztory się panieńskie rozmnożyły i kwiat anielskiego dziewic- twa, Bogu ku czci i ku pomocy Kościołowi, z ich przyjemnych modlitw kwitnął. Mało na tem miała Ryktruda, iż się sama oddała Panu Bogu, ale wetując czystość swą, którą w małżeń- stwie straciła, na nagrodę jej trzy córki swe, wszystkie Bogu na czysty stan dziewictwa ofiarowała, żadnej z nich pociechy świeckiej i rodzaju nie pragnąc. Bo to ma małżeństwo święte za zysk, iż tę czystość, którą traci, rodzeniem czystości pa- nieńskiej nagradza. I to jest pewne błogosławione stadło, które Z rodzaju swego utraconej czystości, na dziatkach (do czystości je i zachowania panieństwa wiodąc, nagrody szuka i znajduje. Ale jako wszystkie dobre postępki mają swoje trudności i polisy, uwiedziony jeden pan (z pierwszych przy królu) urodą i miłością i dostatkiem Ryktrudy, naprawił króla, aby mu ją za małżonkę zjednał. Wdał się w to król, z wielką pil- nością namawiając świętą wdowę do małżeństwa. A ona sta- teczności swej nie zmieniając, odmawiała, pokornie króla pro-s sząc, aby jej stanu, w którym się rychłej Panu Bogu podobać może, nie zajrzał. Lecz gdy król przedsię popierał prośbę swoją pogróżkami, a pokoju nie miała niewiasta nabożna, ra- dziła się ś. Amanda, jakoby króla zbyć mogła. I wzięła od niego taką radę: Prosiła krróla do swej wsi na obiad, chcąc go uczcić w domu swym wraz z panami jego, niejaką mu potuchę dając, jakoby na radzie jego przestać miała. I nagotowała prawie królewską ucztę z wielkim dostatkiem, i gdy już sobie podweselili, ona też rozmową łagodną i wesołą twarzą gościom swym myśl dobrą czyniła. I po chwili powstawszy, bezpiecznie i męsko do króla rzekła: Królu, panie mój, godzili mi się za łaską twoją w domu mym poczynać, co chcę? Król mniemając, aby pić do gości swych miała, ochotnie odpowiedział: Bardzo godzi. A ona ręce w niebo podniósłszy, rzekła: Boże, rządco czystości, posil mnie w przedsięwzięciu znojem, a obroń mnie od pokus wszystkich imieniem twojem straszliwem, Tobie ja wdowią moją czystość oddaję. I to mówiąc, wyrwawszy z pod płaszcza kapicę niewieścią, szpetną i czarną, którą jej już by/ Ś. Amandus poświęcił, włożyła ją na głowę swoją. Król to widząc, rozgniewany od stołu się porwał) i nie kończąc obiadu, odjechał. Tak ta święta pani, przy statku swym stojąc, mądrym onym i mężnym postępkiem nadzieję wszystkim do małżeństwa Z sobą ucięła, i nie składając onej zasłony, mądrze się ze świa- tem żegnała, majętność swoją ubogim i kościołom rozdając, a wszystkie świeckie ubiory i rozkosze pomiatając, trudziła członki swoje, aby się samemu Chrystusowi Oblubieńcowi swemu podobać mogła. Włosiennicą i postem młode ciało swoje króciła, a modlitwą ustawiczną uweselała serce swoje, i za radą Ś. Amanda klasztor Marcianas sobie obrała. Rychło potem św. A mandus króla ubłagał, iż jej nietylko za złe nie po- czytał, ale ją i miejsce ono klasztoru jej przywilejami, jakiemi chciała, nadał; do którego ona inne panienki zbierając, naj- pierwej wszystkie trzy córki swoje oddała, i sama z niemi śluby wiecznej czystości uczyniła, poświęcając się Chrystusowi na ofiarę żywą i wdzięczną Jemu. O szczęśliwa matko z ro- dzajem twoim takim — jakiegoś im lepszego męża znaleźć mogła? Jakoś im większą i prawą macierzyńską miłość po- kazać mogła? Wiele matek, miłując córki, gotują im ubiory, perły, srebra, szaty, posagi, i mężów bogatych jednają, ale fałszywa to częstokroć a nieprawa miłość bywa, bo w niej same siebie, to jest pociechę swoją po nich świecką, a nie córki swe, to jest nie dusze ich ani zbawienie ich, miłują; które gdyby szczerze miłowały, do Chrystusa by je, duszom ich zbawiennego i wiecznego Małżonka, i do wielkiej odpłaty wieńca czystości (jako ta uczyniła) prowadziły i przyprawo- wały. O święta i niepokalana czystości, jako cię wysłowić mam? Nie umiem i słów mi nie staje. Tyś się w Matce Bożej i Synu Jej poświęciła, i na posłanie Zbawiciela oczy Boskie zwiodła. Ty sama za barankiem idziesz, tę pieśń śpiewając, której żadni inni Święci śpiewać nie mogą, na osobne uczcze- nie stanu twego, któremu osobna i wielka korona nad inne zgotowana jest. W czujnym tedy anielskim onym żywocie Ryktruda z córkami i innemi panienkaffii co dalej tem nabożniej I z przyczynianiem cnót bogomyślności postępowała, próżno- waniu i czartu miejsca żadnego i przystępu nie dając, a we wszystkiem ostrożnie a mądrze się zachowując; od świeckich się myśli do niebieskich wszystkie podnosiły, a im dalej tem więcej w Oblubieńcu się swoim niebieskim kochały. Przyszedł czas, iż jedną córkę Ś. Ryktrudy, Adalsendę najmłodszą, Oblubieniec jako już gotową, mądrą i czujną do siebie powołał, iż prawie w dzień Bożego Narodzenia umarła i łam ono wielkie święto z aniołami śpiewającymi święcić po- szła. Ze śmierci jej nie mogły macierzyńskie wnętrzności smutku nie poczuć, wszakże go zataić i zatłumić umiała wielkością i weselem tak zacnego święta, myśląc sobie: niemasz czasu do płakania, gdy wesołą nowinę anioł nam z nieba niesie, mówiąc: Zwiastuję wam wielkie wesele, narodził się wam Zba-wiciel, Chrystus Pan, i śpiewaniem pokoju do tego wesela nas wszyscy aniołowie wzywają. I kazawszy ją pogrześć, sama nic smutku na twarzy nie pokazała. A iż pokryła była płacz a nie ugasiła, a pogody tylko do płakania jako mądra i męska i sama sobą w takiej namiętności wielkiej władnąca, czekała, skoro dzień Młodzianków przyszedł, a Kościół zaśpiewał: Głos W Ramie był usłyszan, płakanie i łkanie wielkie. Rachela płakała nad synaczkami pobitymi a ucieszyć się nie chciała — ona też matki one naśladując, gdy po Mszy obiad byt gotów, rzekła wszystkim siostrom: Idźcie, pożywajcie darów Bożych Z dziękowaniem, ja dziś z temi matkami, których łkanie i pła-kanie słyszane było, opłakać chcę śmierć młodziuchnej córeczki mojej, a matką się być trochę pokażę. I łzami się zalawszy, do ciemnej komórki poszła, i tam się zamknęła i srogość śmierci opłakując, chrześcijańskie i z pociechą zmieszane łzy wylewała, O końcu też swym i zapłacie dobrego i czystego życia myśląc. O dziwna niewiasta, jako się mężną pokazała, płacz odwłćcząc matką się być znała, do płaczu czas obierając. Syn jej Maurontus gdy dorósł, przy dworze królewskim jako człowiek zacny mieszkał, i z namowy przyjaciół żonę wziąć chciał. A ona wnetże się do Pana Boga udała, prosząc aby go na czysty stan obrócił. 1 naprawiła nań ś. Amanda, człowieka w takim połowie bardzo szczęśliwego, który rozma-wiając z Maurontem a czysty żywot chwaląc, myśl jego do chowania czystości zapalił i ku temu przywiódł, iż oblubienicy odstąpił. A matka tern więcej się oń starając, aby się na stan duchowny udał, gdy ją nawiedzał, przyzwała do siebie świętego Amanda; i modląc się zań oboje, biskup ujrzał a ono pszczoła około Maurontowej głowy lata, i zrozumiał wolę Bożą i śmiał nań zawołać przy Mszy: Wykonaj rychło, coś umyślił. A on nic nie mieszkając, klerykiem został i ogolić się dopuścił, i był potem z niego wielki sługa Boży, bo ze swej majętności fun-dowawsz3r i zbudowawszy klasztor Broi], sam w nim był opa-tem, i braci wielu i dusz ludzkich swym przykładem i powo-dem Panu Bogu pozyskał. Córka Rykłrudy, średnia Euzebia, młodziuchna bardzo, W lat dwanaście po pral?abie swej Gertrudzie w klasztorze Amatyku za starszą obrana była (bo ją tam była od siebie na wychowanie prababie jej po ojcu dała). Czego dowiedziawszy się Ś. Rykłruda, wielce się frasowała, widząc, iż młodość jej tej ostrożności około samej siebie, jakiej trzeba, mieć nie mogła, a daleko więcej o drugie się starać i drugich trudno strzec mogła, radziła jej, aby -innej urząd zdając, do niej do Marcjanu przyjechała. Lecz gdy jej siostry puścić nie chciały, a sama się też bardzo w onem miejscu, gdzie była wychowana, ko-chała, posłała do króla ś. Ryktruda, aby stamtąd córkę swoją wziąć mogła, nie dla czego innego, jedno młodości się jej i upadku bojąc. Przyjechała do matki, acz nie z chucią, ze wszystkiemi siostrami z*onnemi, i z ciałem prababy swej i z onemi kościami świętemi, które tam były. Mieszkała przy matce, ale się nigdy płaczem ugasić nie mogła, wspominając nn swój klasztor. I w wieczór odprawiwszy Kompletę, z wier-nenii towarzyszkami swemi, gdy inne spały, ona się ukradała I biegała z niemi do Amatyku, i tam Jutrznię odprawiwszy, na drugą się do Marcjanu wracała. Gdy się tego matka do-wiedziała, pięknie ją pierwej prosiła i wielu duchownych na-prawowała, aby myśl oną i skłonność do tamtego miejsca, która się jej świecką być a niepotrzebną zdała, z serca wy-rzuciła. Ale gdy nic nie pomagało, a ona zawżdy płakała, tam sobie tęskniąc, przyzwała syna swego, opata Mauronta, i pro-siła go, aby ją ręką swoją za ono nieposłuszeństwo karał. Tak uczyni/ brat jej, trzymać ją słudze swemu każąc, siekł ją po plecach bardzo. W tem się panienka młoda a subtelnej płci O głowicę miecza sługi onego tak bardzo w bok obrazik, iż długo krwią plwała. Cierpiała to wszystko święta ona panienka, a jednak zbyć onej tęskności nie mogła. I do tego przyszło, że ją matka z błogosławieństwem ze wszystkiemi onemi sio-strami, które były z nią przyszły, za radą duchownych do Amatyku odesłała, gdzie się świątobliwie sprawując i wszyst-kim siostrom dobrym przykładem cnót panieńskich i zakonnych świecąc, żywota w młodych leciech, to jest mając lat dwadzieścia i trzy, dokonała. Była. ta Euzebja, acz młoda, ale na wszyst-kiem mądra, i nic na jej leciech do sprawowania drugich sióstr nie schodziło, i owszem z wielkim pożytkiem cnót duchownych i dobra pospolitego urząd ten odprawowała. Wiele darów Bo-żych i cnót w sobie taiła, które skutkami się w niej pokazy-wały. O godzinie śmierci swojej wiedziała, a skoro umaria, światłość niezwykła W komórce widziana była. Wracając się do matki jej: jako poczęła żywot on chwa-lebny, tak kończyła, ono słowo apostolskie dobrze uważając: Tak ścigajcie, jakobyście doścignęli, a kresu wygranej korony dobieżeli; trwała w dobrych, świętych uczynkach, im dalej tem gorętszern sercem służąc Bogu i siostrom. A chcąc pokore Pańską naśladować, który mówił: Nie przyszedłem czynić woli mojej, ale Tego, który mnie posłał, a nie przyszedłem, aby mi służono, ale abych ja służył — złożyła urząd ksieni i czyniła W posłuszeństwie wolę starszej swojej, i pokorniej innym sio-strom służyła. Nigdy z klasztoru nie wychodziła dla potrzeby żadnej, a w cierpliwości, w pokorze, posłuszeństwie, postach, modlitwach, w cichości, łaskawości, i krótko mówiąc, w świa-tłości wszelkiej pobożności trwając, już zestarzała, ducha Panu Bogu oddała, mając lat siedmdziesiąt i cztery. Po jej śmierci córka starsza Motsenda na przełożeństwo klasztoru onego na-stąpiła. U grobu św. Ryktrudy Pan Bóg wielu ludzi cudownie wspomagając, wysłuchuje. Na cześć imienia swego wielkiego., przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, któremu z Ojcem i z Duchem Świętym chwała na wieki nieusławająca. Amen.