4 czerwca. ŻYWOT Ś. AUGUSTYNA BISKUPA, APOSTOŁA ANGLIKÓW od Grzegorza Wielkiego posłanego, pisany od wielebnego Hedy (Historia Ecclesiastica (jentis ~rum, ub. ł cap. 23, Greg. in ~st. ub. 5 epist. 35 iran. Ad 9.5). Żył około roku Pańskiego 610. Przestroga na wyrozumienie rzeczy w tym żywocie. Przestrzec cię chcę, wierny czytelniku, na zrozumienie lepsze tego żywota i dziejów w nim, iż ta wielka wyspa, która się dziś Anglią zowie, przedtem zwana była Brytanią i miała swój własny naród i język, który tam był z starodawna. Ci Brytyjczycy starzy byli także jako inne narody pod panowaniem cesarzy rz;mskich. 1 Rzymianie tam rozkazując, osiadali i za czasów Eleuterjusza pa-pieża około roku Pańskiego 184. Liwiusz, król ich (jakoś w ży-wocie tego papieża dnia 25 maja baczyć mógł) posłał do Rzymu, prosząc o kapłanów i arnikę do wiary chrześcijańskiej. I od onego czasu miała ta wyspa światłość Chrystusową, której jednak całko-wicie nie dochowała. Bo od niektórych odszczepieńców i heretyków zwiedzeni, trzymać się jedności i posłuszeństwa Kościoła rzym-skiego, od którego wiarę świętą wzięli, nie chcieli. Przetoi i kon-eylium pierwszego nicejskiego nie słuchali, aby się na dzień świę-cenia Wielkiejnocy z innymi chrześcijanami po wszystkim świecie zgadzali, i innych błędów wiele, jako to w odszczepieństwie bywa, puściło się między nich. Potem, około roku Pańskiego (jako wielebny Beda pisze) na Brytanję przyszedł lud wielki i mocny z Niemiec, z ziemi saskiej (lud pogański, który Boga nie znał) i wygnał a wybił z onej wyspy Brytyjczyków, a sam ziemię osiadł; i ostatek Brytyjczyków, między którymi byli oni chrześcijanie-odszczepieńcy, w jeden kąt wegnali. A iż Sasowie mieli wodza swego, imieniem Angista, od niego Angią a potem Anglią miasto Brytanii nazwane jest. Nad którym ludem gdy się Pan Bóg zmi-łować a z pogańskiej ślepoty wyrwać go chciał, wzbudził Grzegorza papieża (jako się też wyżej w żywocie jego dotknęło) i postał tego to Augustyna mnicha, Benedyktyna, z innymi czterdziestu towa-rzyszami, którzy jako Anglię Panu Bogu pozyskali, już z żywota tego a z powieści wielebnego Bedy, Doktora kościelnego, słuchaj. Grzegorz, mąż nauką i żywotem osobliwy, siedząc na Apo-stolskiej Rzymskiej Stolicy i sprawując ją lat 13, miesięcy 6, dni 10, roku czternastego panowania Maurycjusza cesarza, a po przyjściu Anglików do Brytanji w lat półtora sta, z natchnienia Boskiego posłał do Anglii sługę Bożego Augustyna z innymi mnichami, Boga się bojącymi (których było przeszło czterdzieści osób) na opowiadanie słowa Bożego narodowi angielskiemu. Którzy słuchając papieża, puścili się w drogę; na której uwa-żając u siebie, iż do narodu grubego, dzikiego i okrutnego idą, a iż jego języka nie umieją, bać się poczęli wszyscy. I zmó-wiwszy się, Augustyna (który tam biskupem ich być miał, jeśliby im Pan Bóg błogosławił) wyprawili nazad do papieża, prosząc, aby ich z onej drogi tak niebezpiecznej i trudnej, i niepewną nadzieję pożytku mającej, wypuścił. A Grzegorz ś. odsyłając do nich Augustyna, tak im napisał: Lepiej było do-brej rzeczy nie zaczynać, niźli się nazad z myślą obracać. Coście zaczęli, najmilsi synowie, to za pomocą Bożą kończcie; nic się nie bójcie, językom ludzkim się straszyć nie dajcie; pracy nie żałujcie, wiedząc, iż za nią weźmiecie w chwale wiecznej wielką zapłatę. Augustyna, którego wam za starszego daję, pokornie słuchajcie, wiedząc, iż to duszom waszym po-żytek przyniesie, co z jego upominania wypełnicie. Bogu was Wszechmogącemu w obronę daję; daj mi Boże pożytek waszej pracy w ojczyźnie wiecznej oglądać, abych wżdy z wami się w zapłacie weselić mógł, chociażem z wami robić nie mógł, dlatego, iżem wżdy robić z wami miał dobrą wolę. Dał tez listy do arcybiskupa arelatefiskiego we Francji, aby onych posłańców do Anglji idących, wdzięcznie przyjął, cieszył i serca im dodawał, a tłumaczów im i język dał. Temi słowy Augustyn z towarzyszami posilony, za pomocą Boską do Anglji przyjechali i przypłynęli do wyspy Tanet. Na on czas królował w Anglji Edylbertus, i szeroko państwo swoje roz-przestrzenił. Do niego Augustyn z tej wyspy postów wyprawił z temu słowy: Jedziem z Rzymu do króla z dobrem i wesołem poselstwem, oznajmując mu Boga żywego i prawdziwego, któ-rego kto Mucha, wieczne w niebie wesele i królestwo bez końca pewnie osiągnie. Król, który już o wierze chrześcijańskiej nieco słyszał, gdy się o nich w swem państwie dowiedział, kazał im na onej wyspie wszystkie potrzeby dać a czekać, pókihy się nie namyślił, co z nimi czynić miał. Król ten miał zonę Bertę, Francuzkę-chrześcijankę, która mu tym sposobem dana była za żonę, aby jej wolno było wiarę chrześcijańską zachować przy biskupie swym Ludhardzie, który jej od ojca dany i z nią do Anglji posłany był. Po kilku dniach przyjechał do nich król na oną wyspę, i wskazał do nich, iż ich wysłuchać chciał. I nie dał im posłuchania w domu którym, ale w polu, bojąc się wedle swych starych wieszczków, aby go w domu nie za-czarowali, a do tego, co chcieli, nie przywiedli. Lecz nie z cza- rami, ale mocą Chrystusową szli do niego tym sposobem. Nieśli przed sobą krzyż wielki srebrny i obraz Pana na-szego Jezusa na tablicy, a sami nabożnie śpiewali litanię, pro-sząc Pana Boga za dusze zaślepione. I przyszedłszy przed króla, gdy im siąść kazał, powiadali mu słowo zbawienne, słowo ży-wota i prawdy, i wszystkim, którzy około króla stali. I wzięli taką od króla odpowiedź: Piękne to słowa i obietnice, z kłó-remiście przyszli, ale iż są nowe a niepewne, ja na nie zezwo-lić, a tego, com zdawna z narodem mym angielskim trzymał, odstąpić nie mogę. Ale iżeście tu zdaleka gośćmi, i tego, w czem się sami jako w prawdzie i w rzeczy najlepszej ko-chacie, nam też życzycie i udzielić pragniecie, przykrości wam Żadnej czynić nie chcemy, i owszem gospodą was i potrzebami ku żywności opatrzymy; i nie zakazujem wam, abyście ludzi naszych do wiary swej przywodzić, którychkolwiek możecie, nie mogli. I dal im król mieszkanie w Derewernie, głównem mieście państwa swego, i żywnością ich opatrzył. Powiadają, gdy do miasta z krzyżem onym zbawiennym i obrazem Wielkiego Króla naszego Pana Jezusa, i z litaniami wchodzili, iż tak zgodnie śpiewali: Prosim Cię Panie we wszyst-kiem miłosierdziu Twem, oddal gniew Twój od miasta tego i od domu świętego Twego, bośmy przeciw Tobie zgrzeszyli, Alle-luja! Przyszedłszy do mieszkania sobie naznaczonego, naśla-dując zwyczaj pierwotnego Kościoła Apostolskiego, ustawicznie modlitwy i posty a czucia nocne mając, słowo żywota przepo-wiadali tym, którym mogli, gardząc wszystkiem tem, co jedno świat miał. To tylko, co ku żywności dawano, brali; a we wszystkiem tak żyli, jako nauczali, gotowymi się sławiąc, m to, czego uczyli, wszystko cierpieć i umrzeć. Krótko mówiąc, wielu w Chrystusa uwierzyło i do chrztu świętego przyszło, a zwła-szcza gdy się prostocie niewinnego życia ich dziwowali i ko-sztowali słodkości niebieskiej ich nauki. Był tam przed mia-stem kościół Ś. Marcina, jeszcze za Rzymian tam od chrześcijan zbudowany, w którym królowa nabożeństwa swe odprawowala; do tego kościoła się schodzili, Mszę miewać, kazać i śpiewać, i w nim chrzest święty z wielką czcią i poważnie dawali. Król potem sam patrząc na ich pobożny i czysty żywot, i przysłuchując się słodkim obietnicom ich, i widząc cuda, któremi prawdę swą podpierali, uwierzył i ochrzcił się i z dziwną ochotą wiarę świętą rozmnażał. Za którym gdy się wielu ludzi do chrztu obróciło, wielce się z tego król weselił, a jednak żadnego do wiary Chrystusowej nie przyniewalał, bo się był od onych swoich mistrzów i wodzów zbawienia swego nauczył, iż służba Chrystusowa dobrowolna a nie przymuszona być miała; wszakże tych, którzy się nawracali, więcej miłował, większą im łaskę pokazywał, jako już sąsiadom i towarzyszom swym w królestwie niebieskiem. Tym czasem Augustyn Ś. jechał do Arelatu do Francji, aby wedle postanowienia Grzegorza papieża na arcybiskupstwo Anglji poświęcony był. I wróciwszy się, wnet wyprawił do Rzymu Wawrzyńca kapłana i Piotra mnicha, aby papieżowi te sprawy dali, iż już naród angielski wiarę przyjął i już biskupem Augustyn został, a iż król już kościo-łowi dochody naznaczył i imiona nadał; a ku temu wątpliwości swe około stanowienia kościelnych rzeczy posłał Augustyn, żeby na nie miał naukę papieską, z czem Grzegorz ś. nie mieszkał. A iż pisali o wielkiem żniwie a mało żeńcach do roboty, posłał im wielu innych robotników. Przedniejsi byli między nimi Mellitus, Paulinus, Kufinianus. I przy nich posłał wszy-stkie do służby Bożej potrzeby: kielichy i inne naczynia, ornaty dla kapłanów i kleryków, i ku temu kości świętych Apostołów I męczenników, i ksiąg rozmaitych wiele. 1 pisał Grzegorz Wielki Augustynowi, śląc mu paliusz arcybiskupi, któregoby przy Mszy tylko używał, a czyniąc go przełożonym nad wszy-stkiem duchowieństwem w Anglji, a żeby eboracefiski biskup dwunastu biskupów pod sobą miał, chcąc go też drugim arcy-biskupem uczynić. I inne postanowienia i nauki potrzebne dal Grzegorz święty, upominając go, aby dobrym żywotem a pilną nauką sami siebie i lud nowy do królestwa niebieskiego pro-wadzili, a zgodę i miłość we wszystkiem zachowali. Tak odprawiwszy tych sług Bożych do Anglji, w drodze gonić Mellita i z innymi kazał, i list mu pisał. tak mu między innemi słowy pisząc: Powiedz (prawi) Augustynowi, iżern długo myślał o Anglii, i to tui się zda, aby bóżnic pogańskich i batwochwalskich nie obalali, a żeby je poświęciwszy i wodą świę-coną skropiwszy, na kościoły obracali, i ołtarze w nich poczy-nili, i kości Świętych położyli. Bo tak poganie widząc, iż się bóżnic ich nie psuje, rychlej do nich ze zwyczaju pójdą, i błąd swój poznawszy i z serca złożywszy, Boga poznają. A iż woły na swe święta poganie bogom swym zabijali, i to się im (powiada) niech nie odejmuje, ale niechaj się na dobre obróci. Przetoż na święta poświęcania i na dzień świętych męczenni-ków, których tam kości są, niechaj sobie przy bóżnicach swych, już na kościoły Boże obróconych, budki stawią z chróstu, i bijąc ono bydło, już nie na cześć diabłom, ale już na chwałę Bożą i na swoją potrzebę, niech jedzą i piją pod onemi budkami, dziękując Panu Bogu temu, co wszystko daje. za ono nasy-cenie; bo twardym sercom niepodobna wszystko zaraz odjąć, I na górę idąc, nie zaraz wzlecieć, ale pomału postępować po-trzeba. Tak tez Pan Bóg ludowi się izraelskiemu w Egipcie, gdzie djablom ofiary czynili, oznajmiwszy, ofiar im onych by-dlęcych nie odjął, ale je na swoją cześć obrócił, aby zmieniwszy serce przy onych bydlęcych ofiarach, jednej rzeczy zapominali, a przy drugiej się zostali żeby toż bydło znając, nie djablom je, ale Bogu prawemu zabijając, ofiarowali. Tegoż czasu Grzegorz ś. pisał Augustynowi około cudów, które w Anglji czynił. Wiem, prawi, najmilszy bracie, iż Bóg Wszechmogący w tym narodzie, który sobie obrał, czyni przez ciebie cuda wielkie, przetoz potrzeba, aby się z tego daru nie-bieskiego i bojąc weselił, i weseląc się bał. Wesel się z tego, iż Pan Bóg zwierzchnemi cudami dusze Anglików do wewnętrz-nej łaski swej przywodzi, a tego się bój, aby się z tego twój krewki umysł nie podniósł a próżną chwałą nie upadł. Pomnij, co mówił uczniom swoim Mistrz niebieski: Nie weselcie się z tego, iż djabelstwa są poddane wam, ale iż imiona wasze w niebie pisane są. Nie wszyscy wybrani cuda czynią, ale wszystkich imiona w niebie pisane są; a uczniowie prawdy, wesela swego poczytać nie mają bez tego dobra, które spólnie z innymi mają. Grzechy swoje raczej sobie wspominaj, abyś niemi powstającą chlubę w sercu swem hamował. A ileś łaski na czynienie cudów odniósł, nie sobie jej przypisuj, ale tym, dla których zbawienia darowana od Boga jest. Tegoż czasu posłał list do króla Edylberta tenże Grzegorz święty, między innenni te mu słowa pisząc: Przesławny synu, łaski, którąś wziął z nieba, pilnem sercem przestrzegaj, a chrze-ścijańską wiarę w ludziach tobie poddanych rozszerzaj, a bał-wochwalstwo obalaj, upominając, strasząc, głaszcząc, karząc, a nadewszystke przykład im z siebie cnót wszystkich dając, poddanych twoich buduj, aby to On płacił w niebie, którego chwałę rozszerzasz na ziemi; bo Ten imię wasze sławne, daleko sławniejszem uczyni, gdy czci Jego szukać między ludźmi bę-dziecie. Bo i Konstantyn, niegdyś bogobojny cesarz, skoro rzymskie państwo od bałwochwalstwa oczyścił, i sam się Wszechmocnemu Bogu, Panu naszemu „Jezusowi wraz z ludem swym poddał, wszystkich starych przodków swych w sławie przeszedł, jako ich w dobrych uczynkach przechodził. Przewie-lebny brat nasz Augustyn, w zakonnych ustawach uczony, i umiejętności Pisma świętego i dobrych uczynków pełny, o co-kolwiek was upomina, z nabożeństwem to wypełniajcie; bo jeśli go w tern, co od Pana Boga mówi, usłuchacie, rychlej go też ten Pan Bóg za was się modlącego wysłucha. Temi i innemi słowy mąż ten święty króla w wierze świętej posilał. A Augustyn stolicę swoją biskupią w mieście onem królewskiem przy kościele, który byli jeszcze Rzymianie zbudowali, osadził, a który na imię Zbawiciela, Bega i Pana naszego Jezusa Chrystusa, poświęcił. Założył też klasztor nie-daleko miasta, w którem król Edylbertus kościół wielki Piotra świętego i Pawła z fundamentów zbudował, w którym i bisku-pów darowernefiskich i królów angielskich ciała chować kazał. Za pomocą króla przyzwał do siebie ś. Augustyn bisku-pów i doktorów, starych onych chrześcijan odszczepionych, Brytyjczyków, i radził im, aby się z Kościołem Bożym zjedno-czyli a spoinie słowo Boże i ewangelję pogaństwu opowiadali, i tę pracę na się przyjęli. Bo z Żydami jeszcze Wielkanoc święcili, i innych błędów wiele, z kościelną się jednością nie zgadzających, mieli i przy nich mocno stali. I po długiej roz-mowie i dysputacji, gdy nie ustąpić nie chcieli, ale raczej swoje podanie nad rozumienie Kościoła, po wszystkim świecie zgodnego przekładali, Augustyn taki koniec rozmowie z nimi uczy-nił. Rzekł do nich: Prośmy Pana Boga, który czyni w domu swym domowników jednomyślnych, aby On Beskiemi swemi znakami ukazał, które podanie i nauka do królestwa wiecznego prowadzi. Przywiedźcie tu chorego na której strony modli-twę zleczon będzie, niech ta wiara lepszą zostaje a na niej wszyscy niechaj przestaną. Z trudnością wielką na to zezwolili Brytyjczycy; i gdy ślepego przywiedziono, mówił Augustyn, aby go oni swoją modlitwą zleczyli. Kusili się, ale nie mogli. A Augustyn potrzebą oną słusznie zniewolony, poklęknąwszy, prosił Pana Boga, aby dał wzrok ślepemu. I wnetże ślepy przejrzał. Krzyknął lud wszystek, iż Augustyn jest prawdzi-wym posłem Bożym. A oni odszczepieńcy wyznali, iż Augustyn prawą drogę sprawiedliwości podaje, ale oni na niej bez przy-zwolenia innych starszych przestać nie mogli. prosił o drugi synod, na któryby więcej swych zebrać mogli. Tak się stało. Przyjechało czasu innego do Augustyna siedmiu biskupów brytyjskich i wielu ludzi uczonych z kla-sztoru ich wielkiego Brankonaburgu. Nim przyjechali, radzili się jednego, jako oni mniemali, świętego i uczonego pustelnika, jeśli swego podania odstąpić n na Augustynie przestać mieli. On im radził, mówiąc: Jeśli jest mąż Boży a nosi jarzmo Chry-stusowej pokory, Tego, który rzekł: 'Uczcie się ode mnie, bonu jest cichy i pokornego serca przestańcie na jego radzie. A oni go spytali: Po czernie poznamy, iż jest pokorny? Po-wiedział: Starajcie się, aby on pierwej wszedł na to miejsce, gdzie się zejść macie; jeśli przeciw wam wstanie, gdy przyj-dziecie, rozumiejcie, iż jest pokorny; a jeśli nie wstanie a wzgar-dzi wami, wy też nim, jako ci, których jest większa liczba, wzgardźcie. I tak się stało, gdy weszli, Augustyn siedział na stołku, a oni się wnetze rozgniewali i mieć go za pysznego poczęli. A gdy do rozmów przyszło, po długich traktatach trzech rzeczy tylko po nich chciał Augustyn na ten czas: 1) żeby Wielkanoc z Kościołem święcili, 2) żeby według Ko-ścioła Rzymskiego chrzest dawali, 3) żeby z nim Anglikom słowo Boże przepowiadali. Oni nic uczynić nie chcieli, mówiąc sobie: Jeśli teraz przeciw nam wstać nie chciał, daleko więcej, gdy go za arcybiskupa przyznamy, gardzić nami będzie. Zatem Augustyn Ś. rzekł: Pomnijcie, iż gdy wy z braćmi swymi zgody i pokoju brać nie chcecie, iż na ich wojnie poginiecie. Proroctwo to po śmierci Augustyna się spełniło, bo gdy Edylfrydus wojnę na pozostałych Brytyjczyków podniósł, u mia-sta Legionu albo Legacestyr wódz ich Brokmalius zebra/ swych kapłanów do wojska i na miejscu bezpiecznem ich posławił, aby do Boga za tymi, co się bić mieli, wołali. Pytał Edylfrydus, coby to byli za ludzie. Powiedziano, iż to są księża, co o zwy-cięstwo przeciw tobie Boga proszą. A on rzekł: Tedy ci bar-dziej, nie mając nic w ręku, na nas biją. I kazał na nich pier-wej wszystko moc obrócić, i zabił ich około tysiąca i dwustu duchownych, zwłaszcza mnichów, którzy się byli z klasztoru Bankor zebrali, ze ich ledwie pięćdziesięciu uciekło; a potem wszystko wojsko poraził. Tak się spełniło proroctwo Augu-styna ś., który wiele biskupstw założywszy i wiarę świętą po wszystkiej Anglji rozszerzywszy, wieku tego dokonał a zań wieczną ojczyznę wziął. Pogrzebiony jest w kościele świętego Piotra i Pawła, w którym był ołtarz imieniem ś. Grzegorza pa-pieża poświęcony. Na grobie jego taki napis położony jest: Tu odpoczywa ksiądz Augustyn, Dorowernefiski arcybiskup pierwszy, który niegdyś od Grzegorza biskupa rzymskiego po-słany a od Boga czynieniem cudów posilony, Edylberła króla i lud jego od bałwochwalskiej służby do Chrystusowej wiary przywiódł, a skończywszy w pokoju dni urzędu swego, umai./ za królowania tegoż króla, a na niebie i na ziemi rozkazującego Pana naszego Jezusa Chrystusa, którego z Ojcem i z Duchem Świętym moc i chwała na wieki. Amen. *** Obrok duchowny. Obacz upór tych Brytyjczyków odszczepieńców cud wi-dzieli, i być prawdziwą naukę Kościoła rzymskiego poznali, a jed-nem się siedzeniem Ś. Augustyna od tego, co Pan Bóg chciał po nich i co sam ich rozum osądził, obrazili. Chytry czart, jako ich radą oną ślepą uwikłał; kazał im na obyczaje patrzeć a naukę zbawienną tracić, i acz i w obyczajach nie było czemu przyganW, iż arcybiskupiej powagi swej na onem miejscu przestrzegał. Za zachowanie próżnej czci swej, odszczepieńcy Chrystusa i prawdę .lego sprzedali. a przedsię i przy czci nie zostali; bojąc się, aby u katolików podłymi nie byli, przy potępieniu dusznem zostać woleli. A ono mówi prorok: Wolę być w domu Bożym wzgardzony, niźli między grzesznymi uczczony. Nie dziwuj się, iż Grzegorz ś. dopuścił nowym chrześcijanom W pewne święta przy kościele budki stawiać, i w nich w trzeź-wości i mierze, chwaląc Pana Boga, jeść i pić; bo to, jako słyszysz, potrzeby mądrze i na czas tylko uczynił, aby poganie tern się byli do wiary przywodzili, gdy zwyczaje ich stare, których trudno za-raz przestać, nie ginęły, ale się na lepsze ku czci Boskiej obra-cały. Póki dziecię nie dorośnie, pewnych mu rzeczy dozwalają, ku latom przyjdzie, bronią. Póki się szczep którychpuści, I wodą go polewają, a gdy siłę weźmie, przestają. Iż tego obyczaju i takich kiermaszów wczas chrześcijan, już dobrze rozkrzewionych na niektórych miejscach, nie oduczono, starszych to jest zaniedbanie i wina; bo widzini, iż się na zbytki obracają i na nich opilstwa i grzechy panują, a więcej z nich czart zysku w grzechach śmiertelnych, niźli Pan Bóg czci w świętach swoich dostaje. Przetoz Kościół to gani, i baczni a pilni stróże cnót chrze-ścijańskich, to jest urzędnicy duchowni i świeccy, bronić tego mają. 5 czerwca. ZYWOT Ś. BONIFACJUSZA ALBO WENERYDA, NIEMIECKIEGO APOSTOŁA I MĘCZENNIKA pisany od Wilibalda, biskupa ejstetenskiego, ucznia jego, i potem od innych. Czynią o nim wzmiankę Beda, Usuardus i Ado. Żył około roku P. 740. Gdy za staraniem ś. Grzegorza papieża, Anglia Chrystu-sowi się pokłoniła, bujną i urodzajną ziemią zostając, wielu świętych i wielkich ludzi na oświecenie serc ludzkich wypu-ściła. Między nimi byt tez ten Bonifacjusz, który z młodu prosił się pilnie u ojca do klasztoru; czego gdy mu ojciec bro-nił i od tego odradzał i odstraszał chuć dziecięcia onego, do tego, co Bóg był wsiał w serce jego, myśl w nim nie gasła, ale dalej rosła, aż mu Pan Bóg tak pomógł: skarał ojca nie-mocą, iż zrozumiał przyczynę plagi swej i obiecał synowi nie przeszkadzać do służby Bożej. Co ozdrowiawszy ziścił, i sam go do klasztoru Adeskankastru oddał. Wyrósłszy z pacholąt, rósł w wielkich cnotach młodzieniec, idąc z jednej w drugą, lepszą i doskonalszą. Wielką miał chuć do nauki, zwłaszcza Pisma świętego, dla której prosił się do innego klasztoru; i uprosił, i dobry nad innych towarzyszy w naukach wziął zysk, i za czasem kapłanem został. Wsiał mu był Pan Bóg w serce, aby ojczyznę opuściwszy, do nieznajomych krajów szedł, w ktorychby sobie, albo w pu-stelniczym stanie albo w nabywaniu Bogu dusz ludzkich, więk-szej doskonałości w służbie Bożej i wysługi u Pana swego przyczynił. Długo mu tego starsi przez wielkie w nim ko-chanie i przykład cnót, któremi się wszyscy budowali, bronili; wszakże potem, dawszy mu dwóch braci, z miłem go błogo-sławieństwem i płaczem wysłali. I przyszedł do Niemiec do Fryzji za czasów Radboda książęcia, który z królem francuskim a chrześcijańskim walcząc, wiarę chrześcijańską we Fryzji, gdzie się nieco zaczynała, wykorzeniał. A widząc, iż tam nic spra-wić nie mógł, wrócił się do Anglii i prosi/ się na pielgrzymstwo nabożne do Rzymu. Gdzie przyszedłszy z innymi towarzy-szami, od Grzegorza wtórego papieża, gdy mu się opowiedział i list biskupa swego ukazał, uczczony był. A widząc papież, iż jest to człowiek uczony a w Piśmie świętem bardzo biegły, a dar ma znamienity do kazania, a iż przy wielkich cnotach swoich miał też chuć do nawracania po-gaństwa i szczepienia sławy Chrystusowej między bałwochwal-cami, uczynił go kaznodzieją Chrystusowym po wszystkiej ziemi niemieckiej, dając mu piękny i stów Ducha S. pełny przywilej. Nadal mu też kości Świętych za wielką pociechę jego we wszystkich trudnościach, które dla Chrystusa i ewangelji po-dejmować miał. Odprawiwszy się w Rzymie, zaraz bieżał do Tnryngji, gdzie już były niejakie początki wiary świętej, ale kapłani chrześcijańscy nieprzystojny żywot między onein po-gaństwem wiedli. Tam ich pięknem upominaniem naprawiwszy a nauczywszy, bieżał sam do Fryzji, gdzie już był on Radbodus, wielki nieprzyjaciel chrześcijański, umarł; i tam wielu ludzi z bałwochwalstwa wyrwal. Był w Trajekcie Wilibrordus biskup bardzo stary, który prosił pilnie Bonifacjusza, aby jego miejsce zasiadł a starości jego pomocnikiem i potomkiem na biskup-stwo został. Ale Bonifacjusz tem się nakoniec wymówił, iż nie na ten urząd od papieża posłany był, jedno na kazanie ewangelji świętej, prosząc, aby go na tej zabawie zaniechał. I puściwszy się do Amanaburgu, jeszcze więcej dusz pozyskał, i klasztor, zasadziwszy tam braci niektórych, zbudował, a sam do Hesji Kattorum z poselstwem Bożem między głębsze Pogaństwo pobieżał. Gdzie też wiele tysięcy ludzi pochrzciwszy, wysłał jednego do Rzymu, dając znać papieżowi o tej lasce' którą przez ręce jego w oznajmieniu imienia Chrystusowego i dla zbawienia ludzkiego Pan Bóg czynił , a pytając go o nie-które postępki kościelne, jakoby się w nich zachować miał. Papież to słysząc, listami go swemi do siebie przyzwał, pilnie szczerości jego nauki i wyznania doznawając. I gdy wszystką w nim w Duchu Świętym zgodę z powszechną nauką Kościoła świętego znalazł, uczynił go biskupem bez intraty, za dochody mu prace one i niebezpieczeństwa między pogaństwem dając, i na ono go kazanie do niewiernych posyłając. Na tern święceniu dal mu papież imię Bonifacjusz, bo pierwsze mial imię Wenfrydus. Dał mu też listy do wszystkich panów chrze-ścijańskich, Niemcom przyległych, i do biskupów i księży i do ludu wiernego, aby mu we wszystkiezn pomocni byli, jakoby bałwochwalstwo wykorzenione zostało, a Chrystus w serca ludz-kie przez wiarę świętą wszczepiony był. A do ludu wiernego pisząc, wspomina tak: Jeśli gdzie dochody kościołom fundo-wane będą, aby się na cztery części dzieliły — jedna na żyw-ność biskupowi, druga na kleryków i kapłanów jego, trzecia na ubogich i pielgrzymów, czwarta na budowanie kościelne. Obrócił się naprzód Bonifacjusz do Hesji, gdzie znalazł wielu ludzi ochrzczonych, a oni się nazad do bałwochwalstwa udali, z pogaństwem onem czary, gusła, wieszczby i inne diabelskie sprawy czyniąc, a przy jednam bardzo szerokiem i wy-sokiem drzewie, które drzewem Jowisza zwali, swe zabobony sprawowali. Na co się oburzywszy mąż święty, z niektórymi wiernymi ono drzewo wycinał. Zbiegli się poganie i zabić go chcieli; ale gdy oglądali, iż dopiero trochę podcięte, samo się ono drzewo tam i sam chwiać poczęto i samo cudownie upadło, upamiętali się a cud Boży uznali i w Chrystusa uwierzyli. Z tego drzewa uczynił biskup kościółek ś. Piotra. Stamtąd się do Turyngii puścił, i widząc, iż niektórzy panowie mdleć we wierze i do bałwochwalstwa się schylać, a drudzy chrześcijanie od heretyków Dortuwina i Bertera kazić się poczęli, umiał za pomocą Bożą i nachylonych podeprzeć, i heretyków nieczystych a w cielesności żyjących precz wyszczwać. I sławiło się dziw-wnie w nim u wszystkich słowo Boże, przybywało ludu Bożego, zakładał kościoły i klasztory, a między innemi Ordorf, imieniem ś. Michała, z takiej przyczyny. Roznosząc ewangelje w onej ziemi, trafiło mu się w polu nocować nad rzeką Oracha. Całą noc ono miejsce, gdzie był, światłość dziwna otaczała; i skoro dzień, Michał Ś. archanioł ukazał mu się i słowami go do służby Bożej zaczętej pobudził. On dziękując Panu Bogu, nie chciał się z onego miejsca ruszyć, ale tam obiad mieć umy-ślił. Powiedział towarzysz: Iż nic jeść nie mamy. A on z wiel-kiej wiary rzekł: Temu, który na puszczy manną lał czterdzieści wielkość ludzi karmił, trudno-li Mu, nam obrok na jeden dzień zesłać? I wtem ptak rybę, którą się na dzień posilić mogli, przyniósł. Z czego wielce uradowany, miejsce ono uczcił, i uprosiwszy je u dzierżawcy, na nim klasztor sług Bożych I kościół Ś. Michała z ludzkich jałmużn fundował i zbudował. A widząc, iż żniwo wielkie a robotników mato, posłał do Anglii i przyzwał więcej ludzi pobożnych i uczonych, a nietylko męż-czyzn, ale i świętych białogłów, które mu wielce były poży-teczne do pozyskania niewiast pogańskich i zakładania kla-sztorów panieńskich. Między nimi byli przedniejsi, Burchardus, Lullus, boldus, Winibaldus, Witta, Gregorius; a między białogłowami ciotka Lulla Kunigilda, i córka jej Bergita, i Tekla. Lioba i Waltburga, siostra Wilibolda, które wszystkie były w Piśmie uczone, i matkami a ksieniami wiela kościołów w Niemczech, silną liczbę panienek i wdów do czystości pozyskując, zostały. A gdy już Bonifacjusz wiele tysięcy ludzi Panu Bogu pozyskał, i kościołów i klasztorów niemało fundował, posłał do Rzymu do papieża Grzegorza trzeciego, o wszystkiem mu sprawę dając, a o niektóre wątpliwości w rzeczach i postępkach kościelnych między nowem pogaństwem nauki prosząc. Który wielce z roz-mnożenia wiary świętej uradowany, na stawienie biskupów. którzyby wiernych dojrzeli, posłał mu paljusz, arcybiskupem go czyniąc i na pytanie jego dostateczną naukę dając. Szedł potem do bawarskiej ziemi za czasów Huberta książęcia, i tam wiele dobrego sprawiwszy, wrócił się do Turyngji. I stamtąd z wielą wiernych i z ludźmi zacnymi puścił się znowu do Rzymu, chcąc się sam obecnie około kościelnych rzeczy z pa-pieżem namówić, i apostolskie groby i śś. męczenników uczcić. Z wielką czcią go papież i Rzymianie przyjęli. I wyjeż-dżając, nabrał listów papieskich wiele do wszystkich biskupów, opatów i panów chrześcijańskich w Niemczech, któremi ich papież do rozmnożenia wiary Chrystusowej i trwania w niej upominał, pisząc, aby Bonitacjuszowej nauki i rady we wszyst-kiem słuchali. Wracając się z Rzymu, obrócił się do bawarskiej ziemi; a widząc, jako się wielu ludzi złych, to biskupów, to kapłanów czyniło, i lud chrześcijański i wierny zwodziło, na cztery części bawarską ziemię za przyzwoleniem Ułylina ksią-żęcia rozdzielił i biskupów postawił: w Salzburgu, Fusyngu, Regensburg(' i w Pasawie. In suninza, około sto tysięcy Niem-ców do wiary chrześcijańskiej ten święty człowiek pozyskał, pracą wielką niezwyciężony, i chęcią do czci Chrystusowej, w duszach krwią Jego odkupionych, nieugaszony. Potem szedł do Francji do Karola Karlomana, niosąc pa-pieskie listy a prosząc, aby wierze chrześcijańskiej, którą w jego państwie drudzy opuszczali, pomoc dał, a na to nic nie ża-łował, czemby się ludzkie zbawienie zatrzymać i pomnożyć, i cześć Chrystusowa rozszerzyć mogła. Zmiękczony słowami jego, uczynił z biskupami wszystkimi synod roku Pańskiego 742, z którego kazał po wszystkiem państwie swem, aby wiara święta kwitnęła w chowaniu wszystkich porządków i praw ko-ścielnych. Na tym synodzie wszystko sprawując Bonifacjusz, wielu kapłanów złych we Francji pokarał, biskupów nieporząd-nych wielu złożył i grzesznych do pokuty przywiódł; i innych wielkich rzeczy, do chrześcijańskiego żywota i szczerej wiary i nauki służących, za pomocą Karlomana i brata jego Pipina, ojca Karola Wielkiego, wykonał. A widząc oni panowie, co za człowiek był Bonifacjusz, postawszy do papieża, uczynili go arcybiskupem mogunckim i dozorcą wszystkiego Kościoła po Rzeszy Niemieckiej. W onem jego przełożeństwie wszczęli się dwaj przeklęci heretycy, Adalbertus i Klemens. Adalberłus rodzaju był Fran-cuz i czynił się apostołem, od młodości będąc wielkim obłud-nikiem, i tak ludzi zwodził, iż za nim jako za prorokiem cho-dzili. A on kościoły im swem imieniem poświęcał, paznogcie swoje i włosy za relikwje dawał. A gdy lud przed nim, chcąc się spowiadać, padał, on mówił: Nie trzeba się spowiadać, wiem ja wasze wszystkie grzechy, idźcie, już wam są odpuszczone. A Klemens, Szkot z rodziców, wszystkimi Doktorami, Augu-stynem, Hieronimem, Grzegorzem gardził, i prawa kościelna pomiatał. Żonę zmarłego brata drugiemu bratu rodzonemu brać kazał; a iż Pan Jezus, do piekła zstępując, dusze wszystkich wiernych i niewiernych wyzwolił, fałszywie twierdził. O tych dwóch heretykach pisał do papieża Zacharjasza ś. Bonifacjusz, z płaczem się na nich żaląc, iż wierze świętej przeszkadzali a lud prosty zwodzili; i prosił go, aby pisał do książęcia Karlo-znana, żeby ich pojmać i do więzienia posadzić kazał. Papież, zabrawszy w Rzymie synod, onych jako heretyków potępił; a Bonifacjusz ś. starał się, jakoby jad ich Kościołowi Bożemu nie szkodził. Fundował klasztor Fuldę, który Karloznanus, trzy mile wkoło dzierżawami, mnichom ś. Benedykta nadał. A sam z przykładów ś. Bonifacjusza i nauki, codzień więcej Pana Boga miłując i w służbie się Jego kochając, umyślił królestwo spu-ścić a sam mnichem zostać. I tak uczynił. Pipinowi bratu państwo dał, a sam do Kassynu do zakonu ś. Benedykta po-szedł, i tani w wielkiej żywota świątobliwości i pokorze i w po-słuszeństwie starszego, królestwo sobie niebieskie (tern świec-kiem wzgardziwszy) wysługiwał. A brat jego Pipinus, nie z mniejszą chucią Kościół Boży rozmnażał, rady we wszystkiem ś. Bonifacjusza słuchając, którego cnoty i zasługi ku Kościo-łowi Bożemu papież Zacharjasz widząc, królewską go dostoj-nością ozdobił, iż pierwszym królem francuskim w Swesjonie od Bonifacjusza ś. pomazany i koronowany był. W tym czasie kleryk jeden Adalgerus przy ś. I3onifacjuszu będąc, gdy umie-rał, imienie swoje darował na ołtarz ś. Marcina. Zastawili się o to dwaj bracia jego, Aspertus i Tradmundus, i imiona po-brali; i przyszło z prawa do przysięgi. Puścił im przysięgę arcybiskup, a sam będąc przy niej i widząc, iż niesprawiedliwie przysięgli, spytał ich: A przysięgliście? Przysięgliśmy, odpo-wiedzieli. I rzekł do Asperta: Wielki cię niedźwiedź zabije. A Tradmundowi rzekł: Bez potomstwa zejdziesz. Rychło się nad Aspertem proroctwo spełniło. Powiedziano mu, iż niedź-wiedź na polu. On nie czekając towarzyszów, gonić go począł, przyczem spadł z konia i szyję złamał; i pierwej skonał, niźli studzy przybieżeli. A brat jego kaźń Bożą widząc, za proroc-twem Ś. Bonifacjusza ukorzył się Panu Bogu i imienia Kościo-łowi wrócił. Widząc potem Ś. Bonifacjusz, iż jego nasienie wiary świę-tej w Niemczech i Francji dobrze (z łaski niebieskiej rosy) kwitnie, umyślił się do Fryzji wrócić, gdzie słyszał o wielu jeszcze pogaństwa i słabym postępku tych, których tam był Panu Bogu pozyskał. I za przyzwoleniem króla Pipina, w wiel-kich duchownych i świeckich panów zjeździe, z przyzwolenia papieskiego, które już byt sobie zgotował, miasto siebie posta-wił na arcybiskupstwo mogunckie Luna, towarzysza swego w pracach Boskich, i sam go ręką swą poświęcił. Już stary w leciech, wybrał się do Fryzji, chcąc na głoszeniu ewangelii i wyrywaniu z mocy diabelskiej dusz, krwią Bożą odkupionych, żywota dokonać, zwłaszcza iż widział już bliski czas zejścia swego. Upominał Lidia o pilne o duszach zleconych staranie, a prosił, aby mu dal na drogę potrzeby, a między księgi żeby włożył prześcieradło, w któremby ciało jego owinięte i do kla-sztoru Fuldy przeniesione było, gdziebykolwiek nań Pan Bóg śmierć dopuścił. Wziął z sobą trzech kapłanów (Wirtruga, Waltera i Adaltera), i trzech diakonów (Shylibalda, Hatnuta, Bossa), a czterech zakonników (Wagara, Gutara, Wililiera, Adolfa) i z nimi się puścił wodą do Fryzji. Tam wiarę świętą rozszerzając i kościoły budując, w krótkim czasie silną liczbę Panu Bogu zebrał, mężów i niewiast. A chcąc podporę mieć starości swej, Eobana kapłana na biskupstwo trajekteńskie po-święcił. Czasu jednego, jeżdżąc po przestronnej onej ziemi, chcąc lud nowoochrzczony bierzmować, kazał postawić namioty nad rzeką Bortną na granicy powiatu, który Westerreich zowią. I gdy tam ludu chrześcijańskiego czekał, nad wieczorem dnia tego, gdy się zejść mieli, zmówiwszy się z pogaństwem, szli jako nieprzyjaciele, do wojny się i bitwy pobudzając. Poznali zdaleka ci, co przy ś. Bonifacjuszu byli, i bronić się słudzy chcieli, ale Ś. Bonifacjusz zakazał. A upominając do śmierci swych kapłanów i duchownych wyżej wymienionych, mówił tak do nich starzec: O synowie najmilsi, przyszedł czas za-płaty i nadziei naszej; nie Iękajmyż się tedy doczesnej śmierci dla Pana naszego Jezusa, który Bogiem będąc, dla nas ją z wielkiej ku nam miłości podjął. Dziś Pana swego oglądamy z oną zapłatą, którą nam obiecał; a my teraz miłość ku Niemu pokażmy, dając zdrowie to krótkie dla Niego. Temi i innemi słowy gdy Bonifacjusz swoich upominał, rzucili się oni nie-wierni na nich i wszystkich pomordowali. A mniemając, aby u nich jaki skarb znaleźć mogli, gdy się do ich tłumoczków rzucili, nic nie znaleźli, jedno księgi, które z gniewu w błoto i w wodę rozmiotali. Wszakże potem wszystkie porozbierali; a między innemi znalazły się księgi świętej ewangelji, które ś. Bonifacjusz zawżdy przy sobie nosił, ostrym mieczem prze-cięte, bo się był niemi męczennik (jako to w takiej przygodzie bywa) założył; w których to księgach ten się cud Boski po-kazuje i po dziś dzień, iż chociaż przecięte są, a jednak onem cięciem żadna litera nie ginie. Lullus wedle testamentu i prośby świętego Bonifacjusza ciało jego do klasztoru Fuldy, acz z wielką trudnością (bo go z Trajektu i z Moguncji wydać lud nabożny nie chciał) przeniósł i pogrzeb/. Żył biskupem lat 36, robił w kazaniu między pogaństwem lat 40; skończył pracę swą roku Pańskiego 754, i wziął koronę, wiernym i mądrym sługom nagotowaną. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Ojcem i z Duchem Świętym króluje na wieki. Amen. Obrok duchowny. By się temu apostołowi swemu Niemcy dzisiejsi, w kacerstwie prawie i przekleństwie utopieni, przypatrzeć chcieli, jaką im wiarę i skąd przyniósł Bonifacjusz, i w której tak żył i za którą krew swoją rozlał, i w której oni blisko ośmset lat trwali, — widyby so-bie tak pomyśleć mogli: papież Grzegorz wtóry i trzeci, i papież Zacharjasz i inni po nim, z Rzymu nam posłów swych postali i Chrystusa i słowo Boże nam przynieśli, i zarzekać się diabła i bałwochwalstwa jego nauczyli, i służbę Bożą i wiarę tak wszcze-pili, z temi artykułami wszystkiend i nauką, która dziś jest w pa-piestwie, to jest w kościele Bożym, i która nieodmiennie trwa. Luter i jego ministrowie tego-li nam Chrystusa przynoszą i opo-wiadają, który bałwochwalstwo z Niemiec wykorzenił, którego pa-pież i rzymski Kościół od ośmiuset lat opowiadał i wniósł do Nie-miec — czyli nie tego a inszego? Jeśli tegoż a prawdziwego, czemuż On, diabelską służbę wymiatając, przyszedł ze Mszą, z bierz- mowaniem i wyznaniem Świętych, z używaniem Sakramentu pod jedną osobą, z klasztorami i mniszkami f panieńskiej czystości cho-waniem etc. — a ten luterski Chrystus to wszystko psuje, co jedno pierwszy z Rzymu opowiedziany postanowi!? Pewnie tedy nie tegoż Chrystusa opowiadają, i przeto przeklęci są od Apostoła, bo inszego wnoszą, niźli który już wniesiony jest. Nieszczęsny na-rodzie, tak ci bardzo ten Luter nieczysty oczy zapluskał, i umiał antychrysta, którego wnosił, w pismo i w skórę Chrystusową przy-brać, iżeś się oszukać dal? Czytaj, jako się ten Bonifacjusz, od papieża na szczepienie wiary do Niemiec posłany, zostając w Rzy-mie biskupem, Kościołowi obowiązywał, co jest w tymże jego ży-wocie podane: Ja, Bonifacjusz, z łaski Bożej biskup, obiecuję tobie, błogosławiony Piotrze, książę apostolski, i twemu potomkowi błogo-sławionemu Grzegorzowi papieżowi, i potomkom jego, przez Ojca, Syna i Ducha Świętego, Trójcę nierozdzielną, i to prześwięte Ciało Twoje, iż ja zachować mam wszelką wierność i szczerość wiary świętej powszechnej, i w jej jedności za pomocą Bożą, w której jest bezwątpienia wszystko zbawienie chrześcijańskie, trwać będę, i nigdy przeciw jedności spólnego i powszechnego Kościoła na żadną rzecz nie przyzwolę, ale jakom rzekł, wiarę i uprzejmość moją i zgodę z tobą ku pożytkowi Kościoła twego (któremu dana jest od Pana Boga moc rozwiązywania i związywania) i potomka twego, jego potomkom pokażę. A jeśli obaczę, żeby biskupi jacy-kolwiek nad postanowienie Ojców świętych czynili, z nimi żadnej społeczności i złączenia mieć nie będę; chcę się im sprzeciwić, będę-li mógł, a jeśli nie przemogę, wnetże wiernie panu memu apostolskiemu oznajmię. Tak tedy jedności i społeczności w wierze Chrystusowej Kościół święty na pierwszem wiary szczepieniu mię-(Izy pogaństwem przestrzegał, która to wiara w Niemczech się przez ośmset lat zachowała, i w niej naród ten był i w rzeczach świec-kich a przeniesieniem do nich państwa rzymskiego ublogoslawion. A gdy luterska niewierność przyszła, zgodę i jedność Kościoła na wiele części w Niemczech rozerwała, i państwa świeckie zgubiła i zniszczyła. 6 czerwca. ŻYWOT Ś. NORBERTA, PIERWSZEGO OJCA ZAKONU PREMONSTRATENSÓW, ARCYBISKUPA MAGDEBURSKIEGO pisany wiernie od jego rówieśnika, i klasztorom jego podany (Suriits t. 3, Sigebertus in Chronico anni 1134). — Żyt okotu roku Pańskiego 1120. Norbertus, z francuskiego i niemieckiego dosyć zacnego rodzaju, w powiecie ksantefiskirn, w majętności dostateczny, na ciele urodziwy, w leciech dorosły, w nauce biegły, w urzę-dzie duchownym już subdiakonem, ale w obyczajach lekkim i świeckim był. Służył mu świat i szczęście jego. u Fryderyka, arcybiskupa kolońskiego, przez wielką naukę i stan duchowny, a na dworze cesarza Henryka przez osobną ludzkość, rozmow-ność, mądrość, dzielność i piękność obyczajów był wziętym i u wszystkiego dworu miłym człowiekiem; umiał wszystkim stanom dogodzić i każdemu się przychylić. Czynił, co mu się podobało, wszystkiego sobie dopuszczając; skusić wszystkiego chciał, na przyszłe rzeczy nie pomniał, niniejszych używał, przy-szłych się nie bal. Prawy syn tego świata, mało o nabożeństwo dbając, beneficyj kościelnych nazbierał, i kanonikiem ksanteń-skim będąc, niepokojom, zabawom i próżnościom świeckim za powodzeniem szczęścia. i wiatrom ludzkiej czci i sławy służył. Lecz czasu jednego, objaśniony łaską Tego, który wzywa grzesznych do pokuty, oczy otworzył, a jakoby kto zasłonę z twarzy jego zrzucił, nikczemność swych postępków i świecką próżność spostrzegać, i pilnie się marności świata tego przy-patrywać począł. I dalej a dalej, ręką Boską zmieniało się i miękczyło serce jego; i nie długo mieszkając, pożegnał się z dworem i na rezydencję do Ksantu jechał. I postanowił w sercu, za pomocą łaski Bożej, żywotki swego odmienienie, aby starą suknię skazy zewlec, a inną nową oblec inógł. Gdy tedy Fryderyk, arcybiskup koloński, święcić kleryków miał, z we-selem tam jechał i prosił go, aby go diakonem i zaraz kapła-nem poświęcił. Dziwował się arcybiskup tak nagłej odmianie, a iż o to prosił, na co się pierwej uprosić nie dał. A widząc człowieka godnego i Kościołowi Bożemu i sobie potrzebnego, radował się z jego nawrócenia; jedno pytał, czemuby się tak kwapił i zaraz dwa święcenia wielkie wziąć pragnął. A on pilnie prosił, aby inaczej nie czynił, otwierając mu serce swe, iż chciał już być dobrym sługą Bożym, a żywot kapłański wieść. Wiedział arcybiskup, iż to było nad zwyczaj i prawo kościelne, wszakże widząc w nim sprawę Ducha Świętego. a nie chcąc mu dobrej onej a świętej myśli psuć, przyzwolił na żądanie jego. Gdy tedy jawnie przed ludem wszystkim kleryków stawiono, on, nim na się kościelne odzienie, w któ-rem miał święcenie brać, włożył, zdjąwszy z siebie drogie szaty, nagotowany na to kożuch barani, dosyć podły, na się wdział, którego już nigdy nie składał. Wziąwszy święcenie, zaraz do klasztoru sygebergefiskiego poszedł, i tam czterdzieści dni przemieszkawszy, naukę od lu-dzi zakonnych brał do sprawy powinności duchownej i ka-płańskiej. Stamtąd szedł na swoją rezydencję do Ksantu, gdy nań przyszło Mszę śpiewać, po Ewangelji zapalony Du-chem Bożym, z gorącości serca kazanie czynić począł, bardzo mądre i nabożne, ukazując próżność świata tego, jako na nim niestateczna sława, ślepa pycha, bystra odmiana, krótka roz-kosz, omylny pokój, próżne wesele, fałszywe szczęście. A jednak rzecz swoją niejako ku duchownym, nikogoż nie mianując, sta-czał, którzyby wzgardą tego świata, i pompy a zabaw jego za-niechaniem świecić innym mieli. Nazajutrz w kapitule, gdy wziąwszy księgi reguł Ś. Grzegorza i Izydora (w których się być oni kanonicy mienili), ukazał dziekanowi, jako nie wedle tego żyjem a powołania naszego odstępujemy, prosił go, aby karał i naprawował, żeby Kościół zgorszenia nie miał. To sły-sząc starsi prałaci, rozważali słowa mądre i Ducha Ś. pełne, a młodsi na stronie szemrząc i żartując, przeszły jego żywot wspominali. A jednak każdy go zwierzchnie czcić musiał, iż miał wielkie miejsce między nimi. Potem zasię w kapitule, upominając ich jako braci, aby żywot swój poprawili, mianował każdego zosobna, co kiedy i z kim nieprzystojnie czynił. A gdy się już częstem upominaniem przykrzył, naprawili nań oni nie-karni a niepokutujący ludzie kleryka jednego, który bardzo źle i sprośnie o nim mówić począł; a zszedłszy się z nim, w oczy go lżył sromotnie, mówiąc i nań wołając: Nakoniec mu w oczy plunął i oszpecił sprośnie twarz jego. Wziąwszy tę zelżywość mąż święty, zamilkł i ujął się sam, a przyczytując to grzechom swoim, przed Panem Bogiem płakał a o pomście nie myślał, uważając, jakiej siły trzeba na znoszenie krzywd więcej dla Pana Boga i prawdy. Taki to był podły kleryk i wzgardzony, iżby był tylko jednemu kuchcikowi swemu w błoto go wdep-tać kazał, zadenby mu o to słowa nie rzekł. Poniżając tedy Norbertus duszę swoją, w poście, czuwaniu nocnem i modlitwie ustawicznej, trafiło się, gdy raz w jednej kaplicy miał Mszę świętą, iż mu pająk wielki wpadł w kielich już poświęconej krwi Panego naszego. Co miał czynić? Bał się w czem zelżyć Przenajświętszej Ofiary. I obierając raczej swoją niebezpieczność w utracie zdrowia, a niżli zelżywość jaką tak wielkich tajemnic, wypił wszystko z pająkiem. Po Mszy rozumiał, iż wnet umrzeć miał. I polecając skonanie swe Panu Bogu, pocznie go nos świerzbieć, który ucierając, kichnął, a owo cały pająk on nozdrzami wypadł. O jako chwalił Pana Boga i cudowną pomoc Jego w tych, którzy dla czci jego cierpieć co chcą. Po tym akcie zdobył się na tak wielką wiarę, iż w nim nad inne wszystkie cnoty przebijała, tak iż ludzie onych wieków, znając trzech świętych i wielkich ludzi, mówili: W Ber-nardzie klarewalefiskim wielka jest miłość; w Miłonie, farna-weńskim biskupie, wielka pokora; a w Norbercie wielka wiara. Nie ustawa/ Ś. Norbert w gorącem onem kazaniu swojem, ludzi, a zwłaszcza duchownych, do uznania grzechów i wzgardy świata tego przywodząc. I trwał w tem trzy lata, wołając, jako mówi Apostoł: Opportune, importune, argue, obseera, inerepa. A gdy mu prześladowania, despekty i obmowy dojmowały, na ochłodę do klasztorów, jako do rzeki pragnącej, bieżał, u ludzi duchow-nych radę, nauki i posiłek biorąc; chodził też i do jednego pustelnika kleryka, żywota dobrego i ciasnego, którego się roz-mową bardzo w dobrem swem przedsięwzięciu pokrzepiał. Byt na on czas synod w Niemczech we Fryteślarze, którym był papieski poseł Kunon; wezwany też nań jechał Norbertus. Tam prałaci i kanonicy żalili się nań przed lega-tem, iż sobie urząd kaznodziejski przywłaszcza, a iż ich sło-wami karze, nie mając żadnej zwierzchności nad nimi, a iż będąc prałatem i zacnego domu, nad zwyczaj porzuciwszy szaty przystojne, w baranim kożuchu i w kozich skórach chodzi. Na to on tak im odpowiadał, że się wstydzić musieli. A myśląc o lepszej pokucie i poprawie swojej, prosił Pana Boga, aby mu do tego drogę ukazał, i dlatego umyśli/ całą noc na modlitwie przebyć. I gdy wytrwać nie mógł, a sen go nad świtaniem zmorzył, ukazał mu się czart, mówiąc: Na wielkie się rzeczy bierzesz, a jednejeś nocy bez snu wytrwać i statecznym być nie mógł. A on się ocknąwszy, poznał nieprzyjaciela i chytrość jego, iż go chciał rozpaczą a wątpieniem o wytrwaniu osłabić. A on tem rychłej umyślił, beneficja i dochody kościelne, któ-rych miał wiele, puścić, widząc iż w onych kanonikach nic zbudować nie mógł, a iż wzgardą słów Bożych więcej grzechów przyczyniali. I szedłszy do arcybiskupa swego, tak uczynił. A mało na tem mając, dobra swe własne sprzedał i ubogim rozdał, tylko sobie dziesięć grzywien srebra na kościelną służbę do Mszy zostawił. I z dworna sługami puścił się do świętego Egidjusza do Francji, z Abrahamem ojczyznę opuszczając, a innej duchownej szukając. W drodze i one dziesięć grzy-wien ubogim rozdał. Szedł tę drogę bosemi nogami, w sukni prostej a w pła-szczu, zimna i inne podróżne niewczasy mocno cierpiąc. U świętego Egidjusza zastał papieża Gelazjusza, i prosił go, aby mu dał rozgrzeszenie, iż dwa święcenia jednego dnia przy-jął. Obaczył papież mądrego i cnego kapłana, i chciał go przy sobie mieć. A on rzekł: Ojcze święty, młodość moją w grze-chach strawiłem, miejsce to mej pokucie nie służy; każesz-li mi do klasztoru jakiego wstąpić, albo na pustelniczy żywot się udać, rad to uczynię. Tedy mu dając pokój, dał mu też wol-ność uprzywilejowaną, aby mógł po wszystkim świecie, gdzieby jedno chciał, kazać. Wracając się w wielką zimę z onymi dwoma wiernymi towarzyszami, boso szedł w śniegi wielkie, drugdy w nich po kolana i dalej brodząc. Już wielką miłością Chrystusową zapalony, pokuty sobie przyczyniał, codzień po-ścił, w wieczór tylko jedząc; okrom niedzieli, mięsa nigdy nie jadł, wino rzadko pił, a w wierze wielkiej i mocnem sercu rósł codzień. Idąc przez miasto Aureljan, przystał do niego trzeci towarzysz, poddiakon, i już samotrzeć szedł. A będąc na Wielki Tydzień w Walencenie, kazania tam czynił ludziom onym bar-dzo miłe, iż go zatrzymali mocno na kilka dni; co uczynić mu-siał, bo mu dwaj towarzysze (pierwsi laikowie) zachorzeli, iż musiał się posługą ich zabawić. Do choroby przyszła śmierć ich, a on poddiakon do klasztoru wstąpił, tak iż sam jeden został. Na on czas we Wielką środę przyjechał do Walenceny biskup kameraceński Burchardus, z którym miał wielką znajo-mość Norbertus na dworze cesarskim; i chcąc go nawiedzić, prosił jego kleryka, aby go do biskupa wprowadził. Gdy się biskupowi opowiedział, a on go też dobrze poznał; widząc człowieka w ono zimno bosego a nędznego, a pomnąc w jakim go dostatku znał, wzruszyły się nad nim jego wnętrzności, tak iż uwiesiwszy się na szyi jego, płakał biskup rzewnie, wołając: Norbercie, Norbercie, ktobyr się był tego na cię spodział! A on kleryk to widząc, jako nad nim biskup płacze i oblapuje go, śmiał spytać: Co się dzieje, czemu tak płaczesz? A biskup rzekł: Człowiek ten, którego widzisz, ze mną jest na dworze cesarskim wychowany, zacny, bogaty i tak wielkiej u cesarza czci, iż mu to moje biskupstwo dawał, a on go wziąć nie chciał. A kleryk płakać pomógł biskupowi swemu, już się też sercem krusząc a ku Norbertowi się zapalając, bo miał też wolę świat kiedyś opuścić. Zachorzał też sam w onemze mieście Norber-tus, i dla niego biskup z miasta wyjeżdżać nie chciał, opatrując potrzeby jego. A gdy ozdrowiał, on kleryk otworzył serce swe dobrze świętemu Norbertowi, iż mu żywota onego pomóc chciał. Na co on ręce w niebo podniósł, dziękując Panu Bogu a mó-wiąc: Boże mój, dziśem Cię o towarzysza prosił. A on rzekł: lż jeszcze muszę poczekać a rozprawić rzeczy swe. Na to zasię Norbert zasmuciwszy się, rzekł: W imię Boże, jeśli z Boga jest myśl twoja, nie odmieni się. A on mówiąc: Przywiązałeś mnie sobie nierozwiązanym węzłem, ojcze miły bieżał i wnet swe rzeczy sprawił i wrócił się do niego, i był mu nigdy nieroz-dzielnym towarzyszem, a zwano go Ugo. Z tym klerykiem chodząc po wsiach i miasteczkach i zam-kach, kazanie takie czynił, iż się ludu bez liczby zbiegało, i z pola pasterze, i od roli, gdzie o nim słyszeli, bieżeli. A on Mszę odprawiwszy, słodki on język na ich choroby i potrzeby duszne otwierał; do częstej spowiedzi, do pokuty uprzejmej wielu ich poruszał; niezgodnych jednał; wracać, co kto z krzywdą bliźniego trzymał, kazał. I słuchali go we wszystkiem, a on radą swą każdego pocieszył, nauczył i do drogi zbawiennej pro-wadził. Gdzie się jedno obrócili, tam wnet we dzwony ude-rzono, a jako świętych jakich proroków przyjmowano. A Pan Bóg Norbertowi świętemu taką wdzięczność u ludzi dawał, iż się go napatrzeć nie mogli, bo był człowiekiem wdzięcznym W spojrzeniu i w mowie, z prostymi umowny, na kościelnych nieprzyjaciół srogi, a w pracy i w czuwaniu nieprzerobiony. Wieczór dopiero po pracach duchownych do gospody szedł, a już drugdy wolał w pól miasta i w polach stawać, aby ludziom, o zbawieniu się radzącym, łacniejszy przystęp do niego był. Gdy raz przyszedł do zamku Fossas nazwanego, zbiezała się ludzi siła; i dowiedziawszy się, iż on niezgodnych jedna, prosili go, aby tam zamieszkał, powiadając, iż są dwa domy szlacheckie, z sobą takie waśnie wiodące, iż ich już około sześć-dziesięciu między nimi pobito. A gdy i tego słuchał, trafił się tam jeden z nich, któremu brata w onej wojnie zabito. On go do siebie przyzwał, i pięknie go obłapując, rzekł: Najmilszy mój, jam tu gościem, a żadnelein rzeczy od nikogoż nie wziął; a iż cię widzę młodzieńca dobrze ubranego i urodziwego, chcę cię o jedną rzecz prosić; proszę, nie broń mi jej. A on wzru-szony, z płaczem rzekł: A kto się tobie, człowiekowi świętemu, wymówić z czego może? Powiedział Święty: Proszę, odpuść temu, cod brata zabił, a pomóż mi do zgody tych ludzi, a wielką u Boga za to łaskę znajdziesz. A on wnetże wszystko uczy-nić obiecał. Kazał się tedy obu stronom do wsi Monasterium nazwanej zjechać, gdzie się też wiele ludzi wedle zwyczaju dla słowa Bożego zeszło. A on się w komórce na modlitwie zam-knąwszy, długo na dzień nie wychodził, tak iż szemrać lud począł, mówiąc: Myśmy się do słowa Bożego zeszli, a on po-dobno śpi a nami gardzi. Towarzysz przeszkodzić mu w mo-dlitwie długo nie śmiał, aż gdy jedni mu kazali, aby zawołał, drudzy się zgorszeni rozchodzili, wszedł i rzekł: Ojcze, ludzie cię dawno czekają i już się rozchodzą. A on rzekł: Milcz, synu miły, nie nasza rzecz Bogu służyć wedle woli ludzkiej, ale wedle woli Boskiej. A niedługo wstawszy, szedł do kościoła i miał Mszę za onych umarłych, w niezgodzie pobitych; a iż było południe, ludzie się rozeszli, ledwie ich trochę zostało. Miał ten obyczaj święty, iż z tąż ochotą i gorącością ka-zał, gdy słuchaczów było mało, jako gdy ich było wiele; tak przy bogatych jako przy ubogich jednakiez serce miał. A gdy kazać onej trosze począł, dziwnym obyczajem one słowa z mi-łości wielkiej pochodzące i nieprzytomnych serca przeraziły, iż się od obiadu i potraw swoich porwali i kościół napełnili. Tam święty mąż o zgodzie, pokoju, jedności i miłości spólnej mówiąc, onych niezgodnych do tego przywiódł, iż krzyknęli: Wszystko uczynim, co każesz. I wyszedłszy obie strony przed kościół, wnet pokój uczynili i poprzysięgli. Stamtąd szedł do Gemblaku, gdzie dwóch książąt na się walczyło; jednego słowami zwyciężył, iż wszystko uczynić chciał, drugi zatwardziały nic uczynić nie chciał. I rzekł do towarzysza: Człowiek ten rozumu nie ma, ale rychło go jego nieprzyjaciele zetrą i po-depcą. I tak się w tenże tydzień stało. Do bliskiej także wsi jadąc, kazanie odprawiwszy, pytał się o niezgodach. Ukazano mu jednego żołnierza. Prosił go Święty, aby zgodę od Boga rozkazaną uczynił z bratem swym. On nie chciał, i wpadłszy na konia, uciekał. A gdy trochę odjechał, koń z nim żadną miarą postąpić nie chciał. I zbicia/ się lud z kościoła do niego, jedni się z niego śmiejąc, drudzy go żałując. A on zawsty-dzony, wrócił się do kościoła i przeprosił męża świętego, i wszystko, co kazał, uczynił. Po koncyljum, które Kalikstus miał w Remis, na którem też był Ś. Norbertus, biskup laudunefiski Bartłomiej miał poru-czenie od papieża, aby na zdrowie i postanowienie Norbertowe pilną pieczę miał. I tak uczynił, ukazując mu wiele miejsc i klasztorów, prosił, aby sobie albo gotowy który wziął, albo miejsce na nowy obrał. I znalazłszy w jego biskupstwie miej-sce puste, które Praemonstratum zwano, obrał je sobie, jeśliby mu kiedyś dał Pan Bóg towarzystwo do takiego żywota, jaki sam prowadził. I tegoż roku, gdy kazał w Kameraku, poruszył Pan Bóg młodzieńca jednego, Ewormoda, iż z wielką chucią wszystko opuścił i z nim poszedł; i był mu bardzo miłym, i na nim duch jego odpoczywał, i jemu swój pogrzeb polecał. Potem tegoż postu każąc w Niwelli, zebrał dwunastu towarzy-szów, tak iż samotrzynasty szedł na ono obrane miejsce Prac-monstratum; i tam fundamenty cnót pierwej, potem ścian wi-domych zakładał, braci do żywota chwalebnego przyprawował, a sam na kazanie i na naukę ludzką do rozmaitych miast się udawał. W klasztorze onym czart z młodymi żołnierzami Chry-stusowymi wojnę wiódł, chcąc ich zdradą użyć. Jeden gdy o dziwnej tajemnicy Trójcy Świętej rozmyślał, ukazał mu się czart z trzema głowami, mówiąc: Owom ja Bóg twój w Trójcy. A brat przestraszony bardzo, djabła poznał i patrzeć nań nie chciał; i tak go zbył. Drugi brat był, co bardzo nad innych wszystkich pościł; i skusił go czart, iż w post wielki z masłem jeść często i kiedyby mu się zdało, chciał, mieniąc iż umrzeć miał, jeśli mu tego nie dopuszczą. Nie było w ten czas ś. Norberta. I nie wiedząc, co czynić, wstydzili się tego bardzo, iż na początku zakonu taki się między nimi obierca znajduje, bojąc się i osławy u ludzi. I mówili mu: Dziś i świeckim się nie godzi, tylko raz jeść na dzień rzeczy postne, a ty człowiek zakonny rzeczy mleczne masz jeść, ilekroć ci się podoba? A on na nich fukał, mówiąc: Nie kazał się Pan Bóg zabijać. 1 ledwie go na to na-mówili, aby wżdy postne rzeczy jadł, ileby kroć chciał. Gdy przyszedł mąż święty, kazał sobie przywieść brata onego, już utyłego i nadętego. I zaraz poznał, iż czartowskie w nim było omamienie bez potrzeby żadnej. I kazał mu pościć. A gdy mu tylko czwartą część bochenka grubego chleba i kusz wody dawano, mial to sobie za zwierzynę; gdy ku sobie za onem karaniem przyszedł, był zdrów na ciele i na duszy. W Niwelli, gdzie jego obmówcy złą mu sławę czynili i kazania pożytek gubić chcieli, wygnaniem czarta z jednej dzieweczki język ich skrócił. i ochotnych do słuchania słowa Bożego z ust swych uczynił. Szedł do Kolna, gdzie go ludzie młodym znali, i słuchali bardzo radzi kazania jego. Naprosiwszy tani wiele kości Świę-tych, trzydziestu też tam sobie towarzyszów ułowił, kleryków i laików. A mając ich już tak wielu, obrali sobie wszyscy reguły kanoników Ś. Augustyna, dla wolniejszego kazania, w którem mu już byt Pan Bóg tak poszczęścił; i na nie pro-fesję, spisawszy się, uczynili. Rozmaitemi pokusami oni bracia jego, zwłaszcza gdy odjeżdżał na kazanie, doświadczeni bywali; ale oną strażą dobrego pasterza, który miał wielkie duchów rozeznanie, obronieni, kwitnęli w cnotach doskonałości Chry-stusowej. Rozniosła się sława Ś. Norberta daleko, i już do niego siła uczniów i ludzi bardzo zacnych bieżało, a między innymi hrabia westfalski Godyfrydus, imiona swoje wielkie i zamki dawszy na służbę Bożą i zakon Ś. Norberta, sam na ubóstwie Chrystusowem jako jeden brat przestał. Miał żonę młodą, sam też był młody; a gdy żona także na stan czysty przyzwoliła, ojciec jej, hrabia Fryderykus, przyzwolić nie chciał, aby zamek pierwszy Kapenberg, na którym wiano córki swej mienił się mieć, na klasztor obrócony był. Ale gdy już w nim bracia mieszkali i kościół zbudowany był, groził się braci 476 z niego wyścigać, a Norberta z osiołkiem, na którym jeździł, obwiesić po dwu stronach, chcąc wiedzieć, kto kogo przeważy. Gdy to powiedziano mężowi świętemu, jechał śmiało do państwa jego, na śmierć się nie żałując, aby słowo Boże pod-danym jego opowiadał; a skoro w jego dzierżawy i granice wjeżdżał, o śmierci jego nowinę usłyszał. Tak Pan Bóg o po-koju klasztorów jego radził, których już miał niemało, tak męskich jak i niewieścich. Gdy się już ś. Norbert do Francji wracał, hrabia Teobaldus w nim się rozmiłowawszy, samego siebie Chrystusowi do ubóstwa, i wszystko swe wielkie pań-stwo na ofiarę i klasztorowi jego dawał. Ale gdy się Święty dowiedział, iż był bardzo bogaty i bardzo dobry człowiek, a iż wielkie jałmużny czynił, a obrońcą był wdów wszystkich i sie-rot, i ojcem ubogich, radził mu, aby w stanie świeckim spra-wował zbawienie swoje. I tak uczynił. Potem szedł sam do Rzymu i potwierdzenie braci swojej uprosił. I uczczony od papieża, wszystkie swe potrzeby zjednał. Tego czasu w Antorfie mieście, naonczas ludnem, nie było jedno jeden kapłan, i to żywota nieczystego. Zatem wkradł się w ludzi jeden heretyk, Tanchelinus wymowny a chytry, ucząc ich, iż bez kapłanów i biskupów i bez używania Ciała Chrystusowego zbawieni być mogli. I dopuszczając im życia swawolnego, taką cześć u nich sobie zjednał, iż jego pomyje pili a za relikwje chowali. Chytremi słowy tak ich był zbła-źnił, iż mu wszystkie biesiady i dostatki i pańskie obiady sprawowali, i około trzy tysiące ludu zbrojnego za nim cho-dziło; biskup i kapłan żaden Się ukazać nie śmiał. Sam złotem się ubierając i włosy swe przeplatając, jadł, pil, i w oczach matek córki, i przed mężami żony brał i wszeteczność z niemi pełnił; a oni to sobie za rzecz duchowną i poświęcenie i łaskę wielką brali i takie niewiasty błogosławili. Rzecz dziwna, iż tak szaleli, iż i po śmierci jego wielu ludzi w Antorfie o nim dobrze trzymało. Prosił biskup ś. Norberta, aby tam na na-prawę ludzi onych, braci posłał. I tak uczynił. Kościół tam braci jego zbudowany był, wtóry dopiero po larskim kościele. Będąc w Magdeburgu w saskiej ziemi, gdzie był papieski legat i innego duchowieństwa wiele, gdy kazanie czynił, ducho-wieństwo krzyknęło, iż go za pasterza obieramy (bo stolica 477 w ten czas wakowała); porwali go wszyscy zaraz, żadnego mu rozmysłu nie dając. I wielka się radość stała w mieście; nie dali mu ani mówić, ani się wymawiać, jedno go do pałacu biskupiego prowadzili z wielką czcią. Gdy przed nim panów weszło wielu, wrotny go widząc bosego i w ubogim płaszczu, puścić go we drzwi nie chciał i mówił: Nie ciśnij się między panów, na stronę żebraku! A idący za nim zawołali: Co czy-nisz? — biskup to, pan twój. A on uciekł i skrył się. Święty mąż uśmiechnąwszy się, wołać go kazał, mówiąc: Lepiej mnie ten zna, niż wy wszyscy, którzy mnie do tych pałaców nie-przystojnych poniewolnego prowadzicie. Na arcybiskupstwo poświęcony, żywota nie odmienił. Imiona kościelne z rąk świec-kich, którym były od biskupów powinowatych rozdane, on tak ubogi, co na osiołku przyjechał, mocnym panom i zuchwałej szlachcie odebrał. Bo gdy ich •zaklął, nie śmieli do roku w klątwie trwać, wiedząc iż u panów i u prawa miejsca mieć nie mogli; i tak wracać imiona musieli. Zły żywot kapłański, srogo nieczystych karząc, naprawił. Braci swego zakonu (do którychby się po ochłodę ducha nabożnego w wielkich bisku-pich pracach uciekł) w kościele Panny Marii, kanoników stam-tąd przeniósłszy, osadził. Sasowie, a zwłaszcza księża, jego się świętemi postęp-kami (przez karanie swav.,olności) obrazili, mieniąc u ludzi, iż obcy człowiek, nas tu urodzonych nie rad widzi, i postronnych ludzi wwodzi. I naprawili nań człowieka, który go zabić miał w Wielki Czwartek; bo gdy sam słuchał spowiedzi, on napra-wiony cisnął się do onej komórki, w której święty biskup sie-dział. On, obaczywszy młodzieńca, Duchem Ś. poznał, iż mu źle myślił, i puszczać go nie kazał. I wnet przyzwawszy sług, szukano u niego żelaza jakiego, i znaleziono ostry puginał. Przelękniony łotrzyk, przyznał się do wszystkiego i powiedział. kto go naprawił. Drugi raz także, wchodząc do kościoła w nocy, kleryk jeden kapelana przed nim ranił, mniemając, aby to był biskup, i uciekł. A on Panu Bogu dziękując, mówił: Nie przyszła godzina moja, dajcie mu pokój. Gdy już był trzy lata na biskupstwie, trafił się grzech jeden w kościele katedralnym, dla którego wedle Kanonu mu-siał być kościół rekoncyljowany albo znowu przeżegnany. Gdy 478 to uczynić biskup musiał, nieprzyjaciele jego wzburzyli wszy-stko miasto, mówiąc: Kości Swiętych dobywa, i skarby z gro-bów i z kościoła wybiera, z któremi jako obcy człowiek wy-kraść się chce i uciec. Przetoż tego dnia, którego z dwoma biskupami odklinał kościół, zebrali się wszyscy hurmem, i wy-wlec go z kościoła i zabić go chcieli. Chciał wynijść do nich, ale mu duchowni przy nim nie dopuścili; i na jedną go wieżę zaprowadzili, na którą niektórzy się złoczyńcy dobyli. Szedł przeciw nim święty biskup, sam chcąc umrzeć, aby żaden dla niego nie zginął. Ale gdy go w biskupim ubiorze ujrzeli mężo-bójcy oni, przelękli się i padli do nóg jego. A drudzy jednego sługę jego zabili. Co widząc, nad wolę wszystkich wydarł się do ludu przez kościół, chcąc, aby się jego samego krwią na-sycili, a tych, co przy nim byli, zaniechali. Ale go obronił Pan Bóg, bo gdy ten, co sługę zabił mieczem, w jego ramię ciął, miecz jako od kamienia odskoczył. Co bacząc drudzy, sami się siebie zawstydzili, iż pasterzowi swemu czynić krzywdę śmieli; a za upominaniem jednego hrabiego, który by/ na ten czas do miasta wjechał, ucichli. A on się do kościoła wró-ciwszy, sam jeden (bo wszyscy byli pouciekali) Mszy dokończył. Potem jeszcze drugi raz się wzburzyli, chcąc, aby braci swoich zakonnych z kościoła Panny Marji wyrzucił. A on, gdy żadną miarą na to zezwolić nie chciał, przymusili go do tego, iż uchodzić z miasta musiał. Ale niedługo żałować wszyscy poczęli, tak bardzo, iż go ze czcią wielką szukając, przepra-szali i pieniędzy mu wiele na nagrodę ofiarowali, iż większa daleko sława w prowadzeniu, niźli zelżywość w wygnaniu była. Dziwowali się wszyscy męstwu jego wielkiemu i obronie ręki Bożej nad nim, iż w tak wielkich niebezpiecznościach nie zgi-nął. Żyt potem na arcybiskupstwie pięć lat spokojnie, i codzień lepiej urząd swój sprawował. I po wielkich pracach w kościele Bożym i około dusz ludzkich, szczęśliwie w ternie mieście drogi tej dokonał roku Pańskiego 1134. Pogrzebiony u braci swej w kościele Panny Marji; co aż za dekretem Lotarjusza cesarza zakonni jego bracia otrzymali, bo go wszyscy grześć w wielkim kościele chcieli. Którego się modlitwie zalecając, chwalim Boga jedynego, Trójcę nieprzystępnej światłości, kła-niając się Ojcu, Synowi i Duchowi Ś. na wieki wieków. Amen. *** Obrok duchowny. Każdy zakon w doskonałości ewangelji świętej i rady Chry-stusowej miał wielkich Świętych, na których Pan Bóg kładł obraz i kształt cnót wszystkich, które naśladownicy ich na sobie wyrażać mieli, którzy one słowa apostolskie, jakoby na kamieniu drogim wyryte, na sobie nosili: Naśladujcie mnie, jako ja Chrystusa naśla-duję. I tem wszystkie zebrania takie, w służbie Bożej rozmaitej odmienności żołnierskich hufców Chrystusowych trwają, gdy naj-bliżsi są zaczętej drogi przodków swoich i chowają święte posta-nowienia i reguły ich. A jako Rechabitów chwalił Pan Bóg przez proroka, iż zachowali Zakon osobliwy ojca swego, aby wina nie pijali i w domach nie mieszkali, tak i ci wszyscy, którzy z rodzaju duchownego świętych ojców swych idą, czci godni są wielkiej, gdy chwalebnemu w Bogu przedsięwzięciu ojców swych ku pomocy swego i bliźnich zbawienia dosyć czynią. Około pająka tego, gdy się taki przypadek trafi, jest inna nauka w Kościele kapłanom podana, aby się bez przyczyny w nie-bezpieczeństwo nie wdawali, gdyż inne są bez grzechu i z zacho-waniem czci Przenajświętszego Sakramentu obyczaje. Świętym Pan Bóg dawał do takich rzeczy osobne natchnienie, chcąc ich świątobliwość wsławić; w co się nikt w pospolitości wdawać (na-śladując Świętych) nie ma, gdyż nie na cudach, ale na cnotach pobożności wszelakiej, doskonałość chrześcijańska polega.