7 czerwca. ŻYWOT Ś. MEDARDA, BISKUPA NOWIOMANSKIEGO, I GILDARDA, BRATA JEGO BLIŹNIĘCEGO pisany od Fortunata kapłana (Surius Tom. 3). — Zyt około roku P. 510. Medardus, z ojca Nektarda i z matki Protagji, z bratem swym Gildardem jednego dnia we Francji w powiecie nowio-mańskim urodzony, i dobrze w obyczajach i w nauce wycho-wany, z młoda towarzyszowi swemu Eleuterjuszowi prorockim duchem przepowiedział, iż biskupem być mial. To się wypeł-niło, gdy potem w Tornaku na ten stan postawiony był. Taką łaską młodość jego i niewinność Pan Bóg okraszał. Do jał-mużny, niedorosłym jeszcze będąc, bardzo był skłonny; koszulę piękną, którą mu matka, miłując go nad innych, uszyła, śle-pemu obdartemu, ujrzawszy go, dla Boga darował, gniewu się i karania matki o to nie bojąc. Drugiego czasu, strzegąc na polu koni ojcowskich, gdy ujrzał człowieka jednego, a on na 480 sobie siodło i rząd na konia z ciężką pracą i poceniem niesie, dowiedziawszy się od niego, iż mu koń zdechł, z wielkiego politowania nad nim kazał mu jednego konia z tych, które lnu były polecone, wziąć. Długo się ociągał on żołnierz, ale go pacholę do tego namawiało, aby się nic nie bał, chcąc go wszędzie zastąpić. Tę jałmużnę jego, dwoma cudami Pan Bóg sobie bardzo miłą być ukazał, bo gdy po chwili ojciec sługę poć posłał, na obiad go przyzywając, a deszcz był, widział sługa wielkiego nad nim orla, a on go od deszczu zasłania i pokrywa. A gdy prosił sługę, aby go wymówił, iż jeść nie chce, sługa rozgłosił rzecz oną o orle, którego nad nim widział, tak iż ojciec i matka z czeladzią, od stołu się porwawszy, na to patrzeć chcieli. I tak znaleźli. Ku temu, gdy obaczyli, iż jednego konia nie dostaje, pytał go ojciec, gdzie się podział. On pomatu ojcu powiedział wszystką prawdę. Acz szkody żal było nieco ojcu, ale iż sprawę Boską i rzecz oną dziwną nad dziecięciem swem widział, zamilczał, a za to go nie karat A owo gdy drugi raz konie liczyć poczęto, wszystkie się znalazły. Dopiero już taić miłości ku niemu rodzice nie mogąc, a widząc, iż tajemnie wiele z domu jałmużny dawał, rzekli mu: Synu miły, już uży-waj dobra naszego jako swego, a rozdaj dla Boga, abyśmy byli uczestnikami łaski tej Boskiej, którą w tobie widzimy. W tychże młodych latach jego trafiło mu się być z ojcem na granicach, o które się sąsiedzi aż do krwi swarzyli i bili. On ujrzawszy kamień na roli, bieżał i stanął na kamieniu, i zawo-łał: Owo granica. Na ten głos jego wszyscy się uspokoili, i na tern przestali. A na większe zgody onej Boskiej a niespodzie-wanej potwierdzenie, tam, gdzie stanął, jego stopę na kamieniu wyrażoną znaleźli. Po dziś dzień jeszcze ten kamień chowają. Dali go potem rodzice biskupowi wiromandefiskiemu, aby go na służbę Bożą obrócił. I wychował go jako syna własnego w nauce i cnocie. Sam w bojaźni Bożej, w posłuszeństwie, w miłości ku bliźnim i wielkiem nad nędzą ludzką użaleniu. w modlitwie, postach, czytaniu, rozmyślaniu dobrodziejstw Bo-skich, i w innem pobożności wszelakiej ćwiczeniu i nauce Pisma świętego codziefi lepiej i wyżej wstępował, a po stop-niach duchowieństwa do kapłaństwa przyszedł, wielki i na ten 481 stan potrzebny skarb cnót świętych zebrawszy. Żywot jego jako na kapłańskim stanie był świątobliwy a u Pana Boga przyjemna służba jego, z wiela się rzeczy cudownych pokazo-wało. Raz mu pszczoły złodziej ukradł, które wypadłszy z ula, tak się na onego złodzieja rzuciły i tak go jadowicie kąsały, iż się im obronić nie mógł, aż musiał się do ś. Medarda, grzech swój wyznając, po zachowanie zdrowia swego uciec. Wolu także drugi raz, u którego był dzwonek uwiązany, złodziej mu ukradł, i dzwonek odjąwszy, w słomie go głęboko zagrzebał; lecz on dzwonek tak dzwonił, aż nakoniec nie mogąc dzwonienia onego zbyć, złodziejstwo swoje sąsiadom oznajmił, którzy mu radzili, aby szedł a kapłana przeprosił. Klotarjusz król, z wojskiem idąc, dobra biskupstwa wiro-mandeńskiego połupił i wozy z nich napełnił. Skarał go Pan Bóg, iż przez trzy dni ruszyć się z onem drapiestwem nie mogli. A znając grzech swój o dobra kościelne, posłał król do kapłana Medarda, prosząc, aby ich rozgrzeszył. A oni wszy-stko kościelne przywieźli i wrócili. Z takich dziwnych spraw Bożych kapłan święty nigdy się nie podnosząc, zawżdy był po-korniejszy i każdemu starszemu poddany i posłuszny, a z rów-nymi najpodlejszy się być znał. Był człowiekiem w miłosier-dziu, które z nim z dzieciństwa urosło, nieuhamowanym; w nie-szczęściu był cierpliwy, w powadze mądry i opatrzny, a w mo-dlitwie prawie ustawiczny. Potem na biskupstwo wiromandeńskie z wielką prośbą i płaczem ludu onego, nowo do Chrystusa nawróconego, ledwie się użyć dał; nabożne serca ich to na nim wymogły, i ku temu posłuszeństwo starszych biskupów, iż po długiem wzbranianiu do przyjęcia się takiego urzędu skłonił. Lecz co nie z chuci przyjął, z chucią sprawował. We dnie i w nocy rozmyślał w zakonie Bożym, kazaniem słodkiem dusze poruczone pasąc, i od grzechów broniąc, i przykładem do dobrego pobudzając, a o ubogich większe niźli pierwej staranie miał. Na on czas Gotowie, Wandalowie, Hunnowie, mizernie francuską ziemię wojowali, mordy wielkie i okrucieństwa czynili, brzemienne rozcinali, mężów pobiwszy, żony ich w niewolę prowadzili, i inną nędzą i brzydkością wszystko napełnili, i miasto Wiro-mand takąż porażką zniszczyli. Co widząc mąż święty, bez- 482 pieczniejsze dla nieprzyjaciół miejsce obrał i do niego biskupstwo przeniósł, to jest do Nowiomagu, który między jeziorami, górami i lasami nie tak łacny nieprzyjaciołom przystęp dawał, a stronę żyzniejszą i urodzajniejszą miał. Tam gdy kościół zbudował i służbę Bożą postanowił, dm- gie nań jarzmo włożone jest; bo gdy umarł Eleuterjusz biskup w Tornaku, gdzie jeszcze wiele srogiego a zuchwałego było pogaństwa, chrześcijanie, którzy tam byli z innymi przyległymi biskupami, dla imienia Bożego prosili go i króla Klotarjusza nań naprawując, to.na nim wypłakali, iż się sprawować ich kościół podjął. I z dwóch kościołów jeden uczynił, za nauką i rozkazaniem papieża Hormizdy, jeszcze za żywota ś. Remigjusza, arcybiskupa remeńskiego. 0 jako tam wiele, Flandryjczyków onych zuchwałych nawracając, ucierpiał, nikt tego wy-powiedzieć nie może. Częstokroć był pojman od nich. Zelżony i na śmierć skazany, ale Pan Bóg wybawiał i szczęścił mężną pracę jego i wierne o dusze ich staranie, bo W krótkim czasie wielki ich poczet do chrztu świętego przywiódł, a one twarde a nieużyte i dzikie serca tak uskromił, iż ich mało za żywota jego w bałwochwalstwie zostało, i blisko piętnaście lat około nich robił. Potem też wiele dusz Panu Bogu pozyskawszy, swoją Panu Bogu oddawał; a w niemoc ciężką wpadłszy, w której gdy go wiele jego owiec jako miłego pasterza swego nawiedzało, żałując osierocenia swego, upominać ich do miłości Boskiej, wzgardy świata tego i do zachowania katolickiej wiary nie zaniechał. Klotarjusz król słysząc o jego niemocy, do wzięcia z rąk jego błogosławieństwa się pokwapił, i przy nim mąż święty ducha Panu Bogu w modlitwie oddał, roku Pańskiego 556. Widzieli wszyscy jakoby przez dwie godziny światłość nad ciałem jego niewypowiedzianą, i tem więcej się jego modlitwom zalecając, ciało wielce czcili; bo król sam Klo- tarjusz na swych je ramionach we Swesjonie, gdzie go wieść kazał, z biskupami do kościoła wniósł. Niewymowny był płacz ludu wszystkiego nad nim, iż go z trudnością było można pogrześć. Ślepy jeden mar się jego dotykając, zleczony jest. I trafiła się rzecz dziwna, której się zamilczeć nie godzi. Gdy przyszli z ciałem na to miejsce, gdzie król jemu sam po- 483 grzeb obrał i kościół był zbudować umyślił, ciała ruszyć żadną miarą z miejsca nie mogli. Szemrał lud na króla, iż go z jego stolicy i kościoła wyniósł; a król Panu Bogu rzecz oną i dobre serce swe polecając, przystąpił do mar i obiecał połowicę imienia niejakiego Medardowi na wychowanie sług do chwały Bożej W kościele onym, który zbudować miał; i zaraz list darowny napisać kazał i zapieczętował. Dopiero gdy ciało podnieść chcieli, połowica się tylko mar podnosiła, a połowica niewzruszona stała. Król wnet się domyślił woli Bożej, i zdrapawszy pierwszy przywilej, całą oną wieś i imienie nowym przywilejem kościołowi darował. Tak zaraz wzięte jest i podniesione ciało sługi Bożego, i z wielką czcią pogrzebione na miejscu kościołowi naznaczonem, na którem pokrycie niedrogie uczynione było do czasu. Gotując król wiele i kosztownej materji na kościół, W niemoc wpadł, W której bacząc się śmiertelnym, syna Sygeberta (jako Dawid Salomona) prosił i zaklinał, aby ślub jego wypełnił, a z tej materji, której nagotował, kościół Panu Bogu imieniem ś. Medarda postawił. Co on wiernie wypełnił i hojnie królewską szczodrobliwością w kościele onym służbę Bożą opatrzył i nadał i godnymi kapłanami osadził. Tamże i ojca położył i sam pogrzebiony jest. Wielkiemi cudami on grób jego słynął. Między innemi na postrach złym szafarzom imion i dochodów kościelnych to się powie.Onego kościoła i klasztoru ś. Medarda był opatem albo starszym niejaki Warynbergus, który złem rzemiosłem przeklętej czci zabiegania dostał biskupstwo swesjońskie, i zaraz to sobie zjednał człowiek nienasycony, aby się i przy opactwie ś. Medarda zostać mógł. Był łakomiec wielki, a ofiary i nadania i u grobu położone srebro kradł i na swych dworzan i przyjaciół obracał; ubogich zapominał, przyjaciół bogacił, pychę swoją stroił i myśl próżną świętokradzkiemi pieniędzmi nadymał. A co więcej, dochody ś. Medarda biorąc, braci za- konnych prawie głodem morzył. I gdy raz ze wsi ś. Medarda,Madwallis nazwanej, zboża i żywności przywiezione są, bracia mizerni dla potrzeby swej wielkiej, wozy one, które do dworu biskupiego szły, do klasztoru obrócili, wiedząc, iż to z imienia klasztornego dobra były. Biskup, dowiedziawszy się, rozgnie- 484 wany zbrojną ręką jako na nieprzyjaciół na klasztor przyszedł, i sam swoją ręką brata u Wrót kijem, który miał, pobił i srodze zranił. A drudzy się pewnej śmierci bojąc, do grobu ś, Medarda i do wielkiej przyczyny jego się uciekli. Mimo który grób idąc biskup on, a ukłonić się chcąc, wnotże z niego trzewia wszystkie wypadły, i rozpękłszy się, sromotnie i nagle umarł. Bracia, nie pomnąc na swoją krzywdę, tam go ze czcią pogrzebli. Srogi przykład tym, co dóbr ubogich i nadania świętego żle używają, z czego wielu się ich upomnieć może.A Pan Bóg niech będzie w sprawiedliwości swojej przeciw niepokutującym, i W miłosierdziu przeciw tym, którzy czczą Świętych Jego, pochwalony i uwielbiony, przez Jezusa Chrystusa,nBoga naszego, na wieki wieków. Amen. 8 czerwca. ŻYWOT Ś. MAŁGORZATY, KRÓLOWEJ SZKOCKIEJ pisany od opata Edelreda (Deidonatus lib. 12 hist. Scotorum). - Żyła około roku Pańskiego 1100. Kanutus, książę duński, osiadłszy mocą królestwo angielskie, plemię wszystko królewskie wygubić chciał. A iż z Edmundem, królem angielskim wygnanym, miał niejakie przymierze, dwóch synów jego, "Edmunda i Edwarda, gubić sam nie chcąc, posłał ich do książęcia szwabskiego, aby ich tam zatracił. On nad ubogimi i pięknymi młodzieńcami litość mając, wysłał ich do Węgier do króla Salomona. I tam Wychowanie mając, Edmundus bez płodu zszedł, a Edwardus na królestwo przywrócony, za małżonkę wziął córkę cesarską Agatę, z którą miał tę świętą Małgorzatę, której się żywot świątobliwy ku przykładowi płci niewicściej i stanu małżeńskiemu wypisuje. Ta z młodości żywot trzeźwy i baczny prowadząc, nadewszystko się w czytaniu nabożnych książek i nauk zbawiennych kochała, i zabawy swe W nich (inne świeckie i rozkoszne domów królewskich opuszczając) miała. Gdy nie tak z Woli swej, jako za usilnością rodziców za męża króla szkockiego Malkolma dana jest, acz musiała świeckim się obyczajom schylać, a wszakże serce jej nigdy do nich nie przystawało, a jako od twardego muru kule, tak marności świata tego i pochlebstwa od jej 485 mocnego w Bogu serca upadały. Więcej się kochała W dobrych uczynkach, niźli W królewskich bogactwach; wszystkie pobożne i ku zachowaniu powołania chrześcijańskiego służące sprawy w królestwie, ona u króla mądrze i pilnie odprawowała, a zwłaszcza kościelne, sieroce i wdowie, i wszystkich ubogich krzywdy i potrzeby na wielkiej pieczy miała. Była we wierze mocna, w radzie potrzebna, W przygodach cierpliwa, W sądzie sprawiedliwa, w spojrzeniu stateczna, w mowie wdzięczna. Taką miała poważność zmieszaną z łagodnością, iż ci, którzy na jej dworze na posłudze byli, oboją rzecz uczuć musieli: i bojażń i życzliwość ku niej, tak iż i mówić nic przy niej, jedno z wielkiego statku, nie mogli. Na tem miejscu, gdzie małżeńskie gody jej sprawowane były, kościół Ś. Trójcy zbudowała, i wielkiemi a królewskiemi dostatkami służbę Bożą w nim okrasiła, naczynia niektóre i krzyże do niego ze złota szczerego dając. Dziatki, które jej Pan Bóg dał, sama uczyła bojażni Bożej, słowa takie często z płaczem mawiając: Bójcie się Pana Boga, dziatki moje, bo w bojażni Jego i tu na świecie powodzenie, i po śmierci królowanie szczęśliwe mieć będziecie; znajcie Stworzyciela swego, abyście się W Jego przykazaniu kochali, a czyniąc Jego wolę, żyli, a miłując Go, dobre uczynki czynili. Dowcip wielki i wymowa mocna w niej była. Króla, małżonka swego, do sprawiedliwości, miłosierdzia, jałmużny i starania się o wieczne kró- lestwo pobudzając, wiele dobrego królestwu czyniła. I za łaską Bożą W tem go powolnym zawżdy miała. Bo Widząc, iż Chrystus W sercu jej mieszkał, a iż zawżdy o święte rzeczy prosi, nic jej odmówić nie mógł; i W czem się ona kochała, on się kochał, a czem się ona smutna brzydziła, on na to nigdy łaskaw nie był; przetoż i książki jej, na których się ona modliła, często całując, pokazował, jako W cnotach jej miał upodobanie. Gdy gdzie z nią król jechał, żaden dworzanin ubogim kmieciom i poddanym ubliżenia żadnego czynić nie śmiał. Dzień sądny tak miała przed oczyma, iż się nim samym od rozkoszy i próżności świata tego odrażała, a upadku się W grzech jaki bardzo bała. Spowiednika swego prosiła często, aby ją z jej grzechów i niedostatków duchownych upominał i karał, a gdy tego nie czynił, niedbałym go o zbawienie swoje zwała; a to, co drugi za krzywdę, gdy go karzą a przestrzegają, bierze, to ona sobie za wdzięczny i wonny olejek i dobrodziejstwo brała. 486 Rada przestrzegła, gdy co złego widziała, i dobrym do lepszego pomocną być W upominaniu chciała. Naród Szkotów miał niektóre obyczaje w nabożeństwie, z powszechnym się Kgśęiołem niezgadzające, a zwłaszcza, iż wielkiego postu nie poczynali, aż po pierwszej niedzieli postu. Ona się temu bardzo sprzecíwiła, i do tego wszystkich przywiodła, aby się z powszechnym świata wszystkiego Kościołem zgadzali, a post od środy wstępnej poczynali. Także około używania Najświętszego Sakramentu Szkoci nie chowali kościelnego przykazania, aby to na dzień wielka- nocny czynili. I gdy ich o to pytała, niegodnością się wymawiali, mówiąc: Grzeszniśmy, nie śmiemy tak wielkiej świętości brać. A ona ich nauczała, jako katolicy, acz się grzesznymi być znają, wszakże iż wedle ewangelji, żywota mieć bez używania Przenajświętszego Ciała i Krwi Pana naszego nie mogą; spowiadając się, pokutując, grzechów przestając, postem się czterdziestodniowym, jałmużnami i modlitwami przyprawując,z daru Bożego grzechów zbywają, a dostojnymi się czynią wedle Apostoła, doznawając sumienia swego. I tak długo o to się starała, iż się lud wszystek brać Ciało Pańskie na Wielkanoc przyuczył. Toż uczyniła około Mszy, którą nie swego czasu czyniono, i około świąt, które żle czczono. W dobry rząd rzeczy kościelne przez biskupów i kapłanów wprawowała, a zwłaszcza około małżeństwa, iż syn macochę, a brat umarłego brata żonę śmiał brać za małżonkę. To jako rzecz była przed Bogiem i Kościołem brzydka i nieprzystojna, ukazowała, iż tego nigdy napotem nie czynili; co się wszystko synodem, za jej stara- niem uczynionym, wykorzeniło.Gdy ze swym spowiednikiem o rzeczach duchownych i zbawiennych mówiła, wszystka się w płacz obracała od słodkości wielkiej, którą w rzeczach Boskich czuła, myśląc o ojczyżnie onej przyszłej. W kościele nikt nie był skromniejszy a do modlitwy pilniejszy, nad nią; nigdy w nim nic świeckiego mówić i sprawować nie śmiała, jedno się modliła a płakała. Wielką miłość miała ku potrzebującym i ubogím, samaby Się im była dała. 487 Gdy się ukazała z pałacu, ciżba za nią się wlokłaubogich i potrzebujących, a każdy z pociechą odchodził. Nietylko swoje rzeczy, ale i królewskie rozdawała; a król wiedząc jej obyczaj, nigdy się o to, czego nie dostawało, nie pytał, za dobre to i sobie też zbawienne poczytując. Niewolników wielu z Anglji pojmanych wykupywała, i szpiegów miała osobnych,którzy tych więźniów, zwłaszcza którzy nędzę wielką cierpieli, zaopatrywali, których ona hojną ręką wybawiała i do domów ich odsyłała. Pustelników i na pokutę zamkniętych, sama osobą swoją często nawiedzała, modlitwie się ich zalecając a potrzeby ich opatrując. Po pierwszym śnie na Jutrznię o północy wsta- jąc, pierwej o Ś. Trójcy, potem o ś. krzyżu, nakoniec o Matce Bożej godziny odprawowała, wigilij za umarłych i psałterza wszystkiego nie zaniechując. Skończywszy modlitwę jutrzenną, sześciom niewiast ubogich nogi umywała i jałmużnę dawała; a skoro dzień, dziewięcioro niemowląt, sierotek (poklęknąwszy) z nabożeństwem ręką swoją karmiła. Miała też z mężem swym ten zwyczaj, iż pewnych czasów trzystu ubogich do pałacu przywodzono, i zamknąwszy się z nimi, król po jednej stronie a królowa po drugiej służyli im do stołu, wszelkie posługi odprawując. A jej ustawiczna i osobna była jałmużna, przed obiadem pierwej dwudziestu i czterech ubogich ręką swą w pokornem usługiwaniu nakarmić, toż dopiero do stołu siąść. Pokarm jej nie rozkoszy, jedno posileniu służył, aby żyć tylko a trwać mogła. Post wielki bardzo ostro pościła, i inne dni także przez rok. Chorą będąc na żołądek, cierpliwie aż do śmierci boleść na nim wielką cierpiała, a jednak do spraw Bogu miłych niemoc jej nigdy nie przeszkodziła. Sześć Mszy zawżdy słuchała, w modlitwie trwała, W czytaniu Pisma świętego pilna, a w miłosierdziu i jałmużnach nieprzebrana była.Raz książki jej ewangelji drogo oprawione, na których ewangelję ś. rozmyślała, w wodę upadły, i tam przez noc i dzień leżąc, żadnej skazy nie miały. Córkę swoją Matyldę ku takimże obyczajom swego nabożeństwa przyćwiczyłfi; która gdy potem za króla angielskiego dana była, mając na tymże dworze brata swego rodzonego Dawida, jednego czasu Matylda królowa wezwała go do jednego domu mieszkania swego. 488 I ujrzał a ono wielu trędowatych, a królowa między nimi, wody sobie W ce-brzyk nalewając a od jednego do drugiego chodząc, nogi ich umywa, i obiema rękoma trzymając, ustami swemi całuje. Co widząc brat jej młody, zawołał: Co czynisz, gospodze by to król wiedział, nigdyby się ust twoich, takiemi nieczystościami zmazanych, nie dotknął. A ona się uśmiechając, rzekła; Izali nogi Króla niebieskiego nie są czystsze, niźli usta króla śmiertelnego? A jam ciebie dlatego przyzwała, najmilszy bracie, abyś się tego z przykładu mego i pokory ku Chrystugowi w ubogich uczył. A młodzieniec śmiejąc się, ze swem złem wyszedł. Tak swoją córkę ta chwalebna matka od młodości nauczyła, iż to prawie z piersi macierzyńskich wyssała. A wracając się do matki, jednego czasu przyzwała do siebie spowiednika, i wszystkiego żywota swego sprawy na spowiedzi mu oznajmując, a nad tem, co się jej grzechem być zdało, hojne łzy wylewając, taką miała skruchę, iż przez nią wszystko W ten czas, co jedno chciała, uprosić u Pana swego mogła. I rzekła nakoniec: Żegnam cię, ojcze miły, już ja rychło ze świata tego zejdę, a ty niedługo za mną pójdziesz. O dwie cię rzeczy proszę: Pierwszą, abyś mnie i duszę moją we Mszy swej zawżdy wspominał, a mnie grzesznej odpuszczenie u Pana Boga zjednał. Druga, abyś o dziatkach moich pieczę miał a bojażni ich Bożej nauczał, a karząc ich, onym nic nie przepuszczał, aby dla doczesnego szczęścia, wiecznego nie utraciły. Potem zachorzała, a przez pół roku już się z łóżka podnieść nie mogła. Czwartego dnia przed śmiercią rzekła: Dziś podobno taka na królestwo szkockie klęska przyszła, jakiej dawno nie było.I po kilku dniach oznajmiono, iż mąż jej Malkolmus z synem Edwardem na wojnie zabity jest; i tę jej nowinę syn drugi. Edgarus, W wielkiej onej niemocy (acz od niej przymuszony) powiedział. Ona westchnąwszy a ręce W niebo podniósłszy, rzekła: Chwała i dzięki Tobie, Panie Wszechmocny, iż mi każesz przy mem skonaniu te żale i taki smutek cierpieć, bo tem moje grzechy oczyścić masz wolę. I czując bliską śmierć, zaczęła oną modlitwę: Panie Jezu Chryste, któryś z woli Ojca Twego za sprawą Ducha Świętego świat ten ożywił etc-.I kończąc modlitwę, żywot też ten nietrwający skończyła i wieczne zań przybytki wzięła. Do których, Jezu Chryste racz nas przywieść i między Twych Świętych przez krew Twoją drogą policzyć, który z Ojcem w jedności Ducha Świętego rozkazujesz na wieki. Amen. 9 czerwca. MĘCZEŃSTWO Ś. PRYMUSA I FELICJANA, BRACI RODZONYCH pisane od pisarzy męczeńskich Kościoła Rzymskiego z starodawna, i Ado, Beda, Usuardus. - Żyli około roku Pańskiego 250. Święci dwaj bracia, Prymus i Felicjanus, iż wiernymi byli sługami jedynego Boga, a wzgardzicielami pogańskich bogów fałszywych, doniesieni są o to od kapłanów bałwochwalskich do onych wielkich krwi rozlewców Dioklecjana i Maksymjana cesarzy, mieniąc, iż dla nich bogowie ich niemymi zostali, a odprawy w pytaniu dać nie chcą, a iż idzie o państwo ich, żeby go za gniewem bogów nie zgubili i sami nie poginęli. Byli ci dwaj zacni Rzymianie, których pojmać cesarzowie i wsadzić do więzienia kazali. Ale z niego anioł ich dziwnie, tak jako ongiś Piotra ś., wywiódł i okowy wszystkie z nich zdjął.Za co oni dziękując Panu Bogu, a jednak dla Niego chcąc krew rozlać, wolni być od męczeństwa nie chcieli; i dali się znowu pojmać i stanęli przed cesarzem, który im ofiary czynić kazał; Oni rzekli: Twoje W tej mierze rozkazanie, cesarzu, za nic sobie mamy; a mając inną ofiarę, słodką wonność chwały, którą ofiarujem Bogu żywemu, na twe uczynki ciemności, któremiś zdjęty jest, nigdy nie zezwolim. Z męki się żadnej nie wymawiamy, tylko żebyśmy się zostali przy koronie i dobrach onych, które Bóg obiecał tym, którzy dla Niego pochlebstwo świeckich dóbr wzgardzili. A co to za głupstwo kłaniać się twarzy niemej, która stać przez się, aż żelazem przybita i ołowiem przylana, nie może. Rozgniewani tyranowie kazali ich okrutnie rózgami bić; ale gdy nic nie pomogło, a widzieli ich do wszystkiego i do śmierci gotowych, odesłać ich kazali do Promota, starosty miasta numetańskiego, aby ich tam wedlezdania swegomęczył a do ofiar przywodził. I tam ich u rynku posadzono i długo głodem i smrodliwem więzieniem morzono. 490 A potem ich na sąd wywieść kazał i mówił: Panowie kazali ofiary bogom, których się bóstwo zjawiło, czynić. Rzekli męczennicy: Nie zow tych panami, ale niezbożnikami, którzy takie rzeczy rozkazują a sługi Chrystusowe mordują. I kazał ich starosta rozdzielić, i Prymusa na stronę odwieść. Rzekł do Felicjana: Zmiłuj się nad starością twoją, uczyń ofiary Jowiszowi. Odpowiedział: Niech się zmiłuje nad moją starością Jezus Chrystus, który mnie do tego czasu w swej świętej wierze zachował, a twoich postrachów lękać mi się nie każe, i nie zmienię nigdy serca mego. I kazał go starosta nielitościwie ołowianemi basałykami bić; i gdy go podniesiono zbitego, rzekł starosta: Odrzuć to twarde serce, a zażyj dni dobrych W rozkoszy. Rzekł Święty: Ośmdziesiąt lat mam, a trzydzieści'm już w służbie Chrystusowej przeżył, już Chrystusowi służyć będę do końca, który mnie z ręki twej wybawi; o rozkosze nie dbam, jedno o one nigdy nieodmienne. Tedy go starosta kazał do drzewa ostremi gwożdziami przez ręce i nogi przybić, i mówił mu: Tak długo tu wisieć będziesz, aż moją wolę uczynisz. A Felicjan z wesołą twarzą śpiewał: W Tobie Panie nadzieję mam, a co mi człowiek uczynić może? - bać się go nie będę. I wołał nań sędzia: Nie- szczęsny nędzniku, upamiętaj się, a ujdziesz jeszcze cięższego katowania, któreć gotują; zaprzyj się Chrystusa. A on też wolał: Nieszczęsny nad innych wszystkich nędzniku, a jako się ja Stwórcy nieba i ziemi zaprzeć a słupom się twym niemym kłaniać mam? I mówił: Dziękujęć, Panie Jezu Chryste, iżeś mnie chciał mieć między tymi, co dla imienia Twego cierpią.I kazał mu sędzia przez trzy dni na onych ostrych gwożdziach wisieć, ani nic nie podawać, ani jeść ani pić. A on trwał na chwale Boga, od Niego samego posilony. I kazał go po trzech dniach odkować, i biczami ubiwszy, do więzienia wsadzić. A potem przywieść Prymusa przed sąd swój kazał i mówił mu: Brat twój posłuchał cesarza, ofiarował bogom, i już jest wielkim u cesarza i na dworze jego; i ty uczyniszli tak, toż cię szczęście spotka. A Prymus rzekł: Acześ syn szatański, wszakżeś dobrze rzekł, iż brat mój posłuchał Cesarza W niebie; wiem ja,co się z nim. dzieje, bo mi anioł powiedział; nie chciej mnie tem zwodzić, wtrąciłeś go w ciemnicę, W której się on jako w raju 491 kocha. I kazał go kijami bić i świecami boki jego palić; a on śpiewał: Ogniemeś mnie przeczyścił, Jezu Chryste, jako srebro;Ciebie chwałę, a tego, co mi ci słudzy szatańscy zadają, nie czuję.To słysząc Promotus, do swoich rzekł: Alboć bogowie im swoją moc ukazali, albo czary mają jakie. A Prymus zawołał: Jako śmiesz moc Boską czarom przyczytać? I wznak go położyć a ołów mu rozpuszczony w usta lać, i Felicjana, aby na to okrucieństwo patrzał, przywieść do niego kazał. A Prymus pił on ołów jako wodę, a ujrzawszy brata, rzekł: Otóż mój miły brat oddzielony ode mnie nie jest, dufał Bogu, za którego imię cierpi, który nas ze wszystkiej tej nędzy wyrwie i ukaże nam niedoczesne dobre mienie; pójdziewa zaraz na chwałę zgotowaną, bracie miły, a nikt nas nie rozdzieli. Tedy kazał obu na amfiteatr albo plac igrzysk wywieść, i tam na nich dwa wielkie lwy, których się ryku wszystko miasto przelękło, wypuścić, ale bestje do nóg się ich kładły. Potem niedźwiedzie wypuszczono, i one toż uczyniły i jako baranki około nich chodziły. I rzekli Święci: Oto bestje znają Boga, a ty sędzio,stworzony na obraz Boży, znać nie chcesz Boga twego. Widząc to lud wszystek, zawołał wielkim hukiem, i uwierzyło ich w Pana Jezusa więcej, niźli pięćset gospodarzy ze wszystkimi swymi. Co widząc sędzia, żywić ich dłużej nie chciał, ale na śmierć skazanych, ściąć kazał. I wrzucone ich ciała bestjom, ale nietylko bestje, ale i muchy dotknąć się ich nie śmiały; a W nocy chrześcijanie z wielką czcią je pogrzebli, przez dni trzydzieści na onem miejscu hymny i psalmy śpiewając. Nad grobem ich potem, gdy ustało prześladowanie, chrześcijanie ich imieniem kościół czternaście mil od Rzymu zbudowali, spodziewając się przez przyczynę ich dostąpić miłosierdzia Pana naszego Jezusa, którego cześć i chwała na wieki. Amen. 10 czerwca. MĘCZEŃSTWO Ś. DZIEWICY AKWILINY pisane od Symeona Metafrasta (Surius Tom. 3). - Żyła około roku P. 286. Akwilina, w mieście palestyńskiem, Biblos nazwanem,urodzona, i od chrześcijańskich rodziców, zwłaszcza matki (bo jeszcze rok tylko mając, ojcem osierociała) w wierze świętej wychowana. Gdy lat miała dwanaście, towarzyszki swe, sąsiedzkie panienki pogańskie, od bałwochwalstwa łagodnemi i mądremí słowy odwodziła, a do jedynego je Boga, dla nas ukrzyżowanego, przywodzić umiała, tak do nich mówiąc: W cóż wy to dufacie, i jako tak niemych rzeczy śmiecie prosić o po- moc; wierzcie W Boga, który niebo i ziemię stworzył. A one to słysząc, pytały się, jakiby to Bóg był, czemu ukrzyżowan jest, a czemu weń Żydzi wierzyć nie chcą. Ona je pięknie nauczała, i rozumy ich oświecając, do prawdy zbawiennej przywodziła. I nie były próżne rozmowy i nauka jej. Na ten czas, gdy panowaniu Dioklecjanowemu był siódmy rok, za starostę ziemi palestyńskiej dany był Woluzjanus, złośliwy człowiek a prawie szatański syn. Ten wielu zabijał chrześcijan, przy- muszając ich do ofiar djabelskich. A gdy się o tej panience dowiedział, pojmać ją i przywieść kazał, i mówił jej: A tyś jest, która inne panny psujesz, a bogi przed niemi lżąc, innego im ukrzyżowanego zalecasz; nie wiesz podobno, co cesarz rozkazał? Radzę, przestań tego, a ofiary bogom uczyń, bo cię będę musiał srodze karać i mękami do tego przywodzić. Rzekła Akwilina: Jeśli mnie męczyć będziesz, koronę mi cierpliwości u mego Zbawiciela zjednasz, bo Go ja W największych mękach nie odstąpię; czyń co chcesz, znajdziesz mnie w wierze mej mocną, która się pogróżek twoich nie boję. Rzekł jej Woluzjanus: Młodaś i krasna, dam-li cię na męczenie, cienkie i niezrosłe ciało twoje wnet się starga; mnie ciebie żal, że źle zginiesz wnetże, bo ci moi katowie nie umieją głaskać, a Bóg chrześcijański z ręki cię mojej nie wyzwoli. A panienka rzekła: Proszę, nie miej nade mną tego politowania, w którem mnie o większą szkodę przyprawić chcesz; już raczej okrutność twoją wszystką obróć na mnie, a obaczysz W cierpliwości mej, iż ci, którzy mocną nadzieję W Chrystusie Panu położyli, niezwyciężeni są. Tedy ją bić i policzkować kazał, mówiąc: Skosztuj tych początków karania, jakoć smakować będą. A panna mówiła: Śmiesz tę twarz policzkować kazać, okrutniku, która na obraz Boży uczyniona jest; W dniu sądnym skarze ciebie Bóg, Sędzia świata wszystkiego. A sędzia kazał ją zwlec i przepasfiną dwom żołnierzom trzymać, a drugim bić i mówić: Gdzież jest 493 Bóg twój? - niechaj przyjdzie. wybawi cię. Przestać potem onego bicia rozkazawszy, mówił: Obacz się, głupia dziecino, izali kto kiedy, mając nadzieję W człowieku obwieszonym, rąk moich uszedł? A ona rzekła: Srogí okrutniku, mniemasz, abym ja uczuła męki twoje? - ile ty wymyślić okrucieństwa możesz, tyle mnie od Boga mego na wytrwanie i zwyciężenie siły użyczone będzie. A Woluzjanus zdumiały na ono tak mężne serce, rzekł: Rozmyśl się nędzniczko na kilka dni, abyś tego szaleństwa przestała; pofolgujęć, a zwiedzionej prostocie twej dam trochę miejsca. A panna spytała: A Wieleż mi czasu dajesz na rozmysł? Rzekł starosta: Ile sama chcesz. A panienka odpowie: Chcę, abyś mi nic czasu, i godziny jednej nato nie dawał, i o to cię proszę; jam jest z dzieciństwa dobrze nauczona, iż innego Boga niemasz, jedno W niebie, do którego się ludzie uciekać mają. A Woluzjanus rozgniewany mówił: Próżno tę upominać. I zwątpiwszy o odmianie serca jej, rzekł, aby rozpalone żelazne rożenki i szydła w uszy jej wtykano. Uczyniono tak; i przeníkały aż do mózgu, iż jej sam mózg nozdrzami z głowy padał. A ona wołała do Chrystusa: Daj mi Panie, Oblubieńcze mój, W niepokalanem dziewictwie przyjść z mądremí pannami do Ciebie. I to mówiąc, padła jako umarła. I mniemając starosta, aby umarła, kazał ją za mury wyrzucić i psom do pożarcia podać. Leżało ciało czyste panieńskie oblubienicy Chrystusowej cały dzień na drodze porzucone, a o północy przyszedł anioł i dotknąwszy się jej, rzekł: Akwilino, wstań a bądż zdrowa, a idź pokaż Woluzjanowi, iż jego rada i moc próżna. I wnet się zdrową porwała, dziękując Panu swemu a prosząc, aby przedsię między temi panienkami, które dla Niego krew rozlały, wieńca swego nie traciła. W czem gdy nadzieję pewną wzięła, skoro bramy otworzono, weszła do miasta i od anioła aż do drzwi Woluzjanowych prowadzona była. Jeszcze dzień nie oświtł, a ona w oczach stanęła Woluzjanowych; który ujrzawszy panienkę, wołał czeladż, pytając: Co to za panna przede mną stoi? Poznali wszyscy, iż ta jest, którą wczoraj psom zabitą wyrzucono. On się dziwując a długo nie wierząc, aby ta była, kazał ją do więzienia schować. A gdy czas sądowny przyszedł, przywiedzionej pytał, jeśli ona jest Akwilina. 494 Ona rzekła: Złośliwy człowiecze, tak-li oczy te jako i serce zaślepione od czarta masz? Jam jest Akwilina, która przed tobą stoję. A on oczy przecierając, od zdumienia wielkiego ledwie się czuł, i mówił sobie: Jeśliż za spaleniem i wycieknięciem mózgu jej umrzeć nie mogła, próżno się już o nią z którą inną męką kusić mam. I skazał ją na śmierć, aby szyja jej mieczem ucięta była. Gdy ją przywiedziono na miejsce naznaczone, prosiła czasu trochę na czynienie modlitwy, i mówiła, oczy w niebo podnosząc: Dziękuję i Tobie i wychwalam imię Twe, Boże mój, iżeś mi tej godziny doczekać dał, której ja między sługi Twe, którzy dla ciebie umarli, policzona być mam. Dziękuję, iżeś pracy mojej dał taki szczęśliwy koniec i pożytek spodziewany, a przeze mnie pohańbiłeś nieprzyjaciół imienia Twego; przyjm ducha mego W pokoju, żebych ziemskie dobra tracąc, wieczne one i wieniec nigdy niezwiędłej chwały Twojej otrzymała. To mówiąc, głos się stał do niej z nieba pocieszny, wszystkiego jej otuchę dając; który usłyszawszy, pierwej niźli ciął kat W szyję jej, doskonale umarła. I obaczywszy, iż już nieżywa, ucinać szyi nie chciał; ale urząd na dosyćuczynienie skażni na nią wydanej, W cienką szyję uderzyć ostrem żelazem kazał, z której mleko, panieńskiej czystości znak, wypłynęło. Ciało chrześcijanie jako drogą perłę porwali i kosztownie pochowali. Cierpiała Akwilina trzynastego dnia czerwca, w mieście Biblos, za Dioklecjana cesarza, pod starostą Woluzjanem. Tam u grobu jej wiele się chorób leczy, na cześć nieogarnionej Trójcy Świętej, której chwała i pokłon słynie od wszego stworzenia na wieki wieków. Amen. 11 czerwca. ŻYWOT Ś. BARNABY APOSTOŁA Wyjęty z Pisma świętego, to jest z Dziejów Apostolskích, i z kazania Aleksandra mnicha o świętym Barnabie, położonego u Metafrasta. Barnabas, którego naprzód Józefem zwano, rodzaju był Abrahamowego z pokolenia Lewi, urodzony na Cyprze, gdziff się byli przodkowie jego bogaci i majętni przenieśli, którzy też imienie i wieś urodzajną i pięknem budowaniem okraszoną 495 mieli przy Jeruzalem. Z młodości tego syna swego dali ro- dzice do Jeruzalem na naukę, i tam, jako drudzy piszą, we- społek z Saulem, który był potem Pawłem, Apostołem Pana naszego Jezusa Chrystusa, u Gamaliela doktora w Piśmie za- konnem i W obyczajach nabożeństwa Mojżeszowego wyćwi- czony. A skoro po wniebowstąpieniu Pana naszego, kazaniem Apostołów Chrystusowych na taką wiarę i nauki Boskiej na taką doskonałość cnót Chrystusowych wyniesiony był, iż Pismo święte krótkiemi go słowy zalecając, Wysokie W nim dary Boże i cnoty jego niewypowiedziane zamknęło. Bo naprzód jemu ci Apostołowie, którzy widzieli Duchem Ś., jaką podpcrą i słu- pem Kościołowi być miał, imię takie dali Barnabas, które samiż wykładają „syn pociechy“, z niego wielką pociechę Kościołowi obiecując. Takie niegdyś i Noemu przy mianowaniu proroctwo rodzice dali: ten nas, prawi, pocieszy W pracach naszych na ziemi -- co się jako W Noem, tak i W Barnabie ś. hojnie ziściło. A gdy Pan Bóg przez mękę, zmartwychwstanie i Wniebo- wstąpienie Syna swego obficie Ducha Ś. na serca ludzkie wy- lewać począł, a Kościoła swego fundamenty zakładał, na ka- zanie Piotra i innych Apostołów wielka liczba ludzi żydow- skich i tych, którzy na srogą śmierć Pana naszego zezwalali, uwierzyła. Z nauki niebieskiej szczepili między nich Aposto- łowie wzgardę świata tego, ubóstwo dobrowolne, miłość spo- łeczną. Przetoż to, co dziś się W samych zakonach i klaszto- rach zostało, wszyscy jednem sercem czynili. Nie chcieli mieć żadnej dzierżawy i imienia świeckiego na ziemi, aby pewniej- szą mieli nadzieję W niebie. A chcąc naśladować ubóstwo Pana naszego Jezusa, pełnili radę i słowa one od Apostołów wzięte: Sprzedajcie (mówił Pan Jezus) co macie, a dajcie ubogim; sprzedawali imiona Wszystkie a pieniądze nieśli do nóg apo- stolskich, chcąc aby z nich ubodzy bracia ich, W Chrystusa wierzący potrzeby mieli a żaden z nich nie żebrał, i żeby do- stateczni, sprzedający imiona bogate, z ubogimi, którzy nie mieli co sprzedać, byli równi, wszyscy nic na ziemi nie mając, jedno wychowanie ubogie. Między tymi bogatymi był niepoślednim ten ś. Barnabas, który mając imienie dostateczne przy Jeruzalem, sprzedał je, i to, co Panu Bogu obiecał (sam nic nie mieć, a wszystko do 496 nóg apostolskich porzucić) szczerze i cale wypełnił. Nie tak, jako Ananjasz ze swoją żoną Safirą, który obiecawszy Panu Bogu ubogim być a nic nie mieć, i wszystko, co miał, na po- spolite Wyżywienie braci obrócić, skłamał, a łakomstwem znowu uwiedziony, jako świętokradca, to, co już nie jego, ale Boskie i kościelne i Wszystkiej braci było, śmiał sobie przywłaszczyć; a jako złodziejom własno jest, Wstydząc się kradzieży onej, śmiał inaczej przed Piotrem ś. powiedzieć, niżli było. Przetoż słusznie z żoną swoją karanie nagłą śmiercią ze srogością i klątwą urzędnika kościelnego, Piotra ś., odniósł. Nie tak ten wielki Barnaba, który szczerze sam siebie obnażywszy i przy ubóstwie Chrystusowem zostając, bogaty sobie skarb łaski Bożej i darów Wielkich duchownych zebrał. Co Pismo ś. wyraziło, gdy go temi krótkiemi słowy zalecaz- Był, powiada, dobry mąż, pełny Ducha Ś. i Wiary; W których słowach wielkie się a do- skonałe jego cnoty i Wysokie dary Boże zamykają. Tak kto świeckie dla Pana opuszcza, niebieskich dóbr dostaje, tem większych, im mocniej świeckiemi i skazitelnemi wzgardzi. Potem gdy on jego niegdyś W szkole Gamalielowej towa- rzysz Saulus zabijał ś. Szczepana i Kościół Boży uciskał, i do innych miast jako szalony W gniewie za nimi biegał, Wiążąc, dręcząc, zabijając sług Chrystusowych, płakał nad nim Barnaba i ustawicznie podnosił zań czyste ręce do Boga, aby oczy mi- łemu towarzyszowi jego otworzył, a tego, z którym W młodości dobre zachowanie miał, dał mu widzieć chrześcijaninem i wy- znawcą prawdy. Przyszedł czas łaski Bożej, iż się jego mo- dlitwa Wypełniła, a Paweł święty W Damaszku nietylko wiarę W Chrystusa przyjął, ale zaraz mocnym jej obrońcą przeciw niezbożnym Żydom został, i przed którymi z Damaszku ucie- kać musiał. I gdy potem przyszedł do Jeruzalem, chrześcijanie jeszcze nie wiedząc o jego upamiętaniu, a za upornego i prze- śladowcę go mając, jako owce przed wilkiem od niego uciekali. Wszakże Barnaba święty, bacząc już po nim odmianę, bez- piecznie mu szedł W ręce, śmierci się, na którą porywał sług Bożych, nie bojąc, i mówił mu: Długoż W tym uporze będziesz, towarzyszu mój dawny? Izali nie Widzisz, co się dzieje? ZH- bijasz nas i wodzisz do sądów, a jednak ochotnie umieramy; na cuda Boskie patrzysz, a nie wierzysz, Pismo czytasz, a r0- 497 zumieć go nie chcesz, a naszą niewinną krew rozlewasz. Szczepanaś, onego anioła z innymi zabił, który tak cudami Bożemi był wsławiony, iż jego się nauce żaden z Faryzeuszów Oprzeć nie mógł. Upamiętaj się, poznaj Mesjasza dla nas ukrzy- żowanego. Nie dając Paweł ś. domawiać, a łez swych hamo- wać nie mogąc, upadł do nóg jego i z wielkiem łkaniem i przerwaniem rzeczy swej dał mu sprawę o dziwnem onem nawróceniu swem, a jako już W Damaszku Chrystusa opowia- dal i to dla Niego cierpiał, co sam drugim zadawał. O jaka Wielka radość była miłego Barnaby. jako się obła- pując, łzami ramiona jeden drugiego polewał. O, z jakiem go Weselem prowadził W dom ten, gdzie Apostołowie nauczali chrześcijan, mówiąc: Z Wielką nowiną idę do was. On, który nas zabijał i tu i indziej na śmierć szukał, owo jest, owo go wam stawię jako cichego baranka, owo towarzysz kazania na- szego, owo naczynie Ducha Świętego, radujmy się, Weselmy się. Z jaką pociechą słuchali onej historji nawrócenia Pawła ś., uważyć się i wymówić dostatecznie nie może. Dziwowali się, słysząc tak mądre wyznanie o Chrystusie i głęboką naukę z proroków, która z ust Pawłowych pochodziła. Poznali, jako go sam Chrystus nauczył i Wlał skarb nauki Wiary swej W serce jego. A gdy Piotr ś. naprzód od Pana Boga sprawiony, począł narodom pogańskim ewangelję roznosić (bo do onego czasu żaden nie śmiał Grekom, to jest pogaństwu, pereł ewangelji wieprzom i chleba synowskiego psom miatać) a Korneljusza z domem Wszystkim ochrzcił, dziwowali się drudzy Aposto- łowie, iż śmiał nieobrzezańcom słowo Boże przepowiadać. On im sprawę dał, iż to z rozkazania Boskiego uczynił, a iż wi- dział Ducha Ś. zstępującego na pogan jako i na Żydów. Łacno na tem Wszyscy przestali, jako starszemu wiarę i posłuszeń- stwo dając. Co Pan Bóg jeszcze więcej potwierdził. Bo gdy dla prześladowania, W którem Szczepan jest ukamienüwün. uczniowie Chrystusowi, okrom samych Apostołów, uciekali, roz- bieżeli się daleko, iż drudzy do Antjochji zabieżeli, Pan Bóg, który i złości nieprzyjaciół kościelnych na dobre używa, uczynił z udręczenia kościelnego większy Kościołowi pożytek; bo oni po świecie rozproszeni roznieśli ewangelję po rozmaitych kró- lestwach, i W Antjochji Chrystusa pogaństwu opowiadając, 498 wielką liczbę ludzi do wiary świętej przywiedli. O czem sły-sząc Apostołowie, jako hetmana a sprawcę i wielkiego Doktora i sługę wiernego, a szafarza nauki Chrystusowej, wysłali z Je-ruzalem do Antjochji ś. Barnabę, który, jako był wielki czci Boskiej i zbawienia dusz ludzkich miłośnik, widząc łaskę Bożą w Antjochji, iż się do wiary Chrystusowej poganie w tak wiel-kiej liczbie cisną, gorąco Chrystusowi dziękował a radością napełniał serce swoje. A gdy on wymowny język swój otwo-rzył, i szczepy one młode dżdżem wysokiej nauki swej z go-rącego serca i miłości polewał, prędko się podniosły i owoc dały. A co jeszcze więcej, tylekroć większy poczet za jego się kazaniem nawrócił ludzi onych pogańskich, którzy od bałwo-chwalstwa uciekając, Chrystusowi się, Bogu prawemu, oddawali. A gdy codzień więcej ich przybywało, widząc, iż żniwa dość a żeńców mało, wola/ ich na czas odejść a z większą się po-mocą i pożytkiem do nich wrócić; bo poszedł szukać miłego towarzysza swego Pawła, który się po innych stronach z ternie kazaniem świętej ewangelji bawił, aby go na ono hojne żniwo i do szczęśliwej roboty do Antjochji przywiódł. I gdy pracy (biegając po świecie a onego żołnierza Chrystusowego szukając) nie żałował, poszczęścił Pan Bóg pracy jego, iż go znalazł. I powiedział mu o zyskownem bardzo kupnie i o pogodzie do połowu dusz w przedniem mieście Antjochji, aby inną nie tak pożyteczną robotę opuściwszy, z nim poszedł a pomógł w szcze-pieniu wiary świętej między onymi poganami. Dał się użyć Apostoł, i szedłszy z nim do Antjochji, wierną a spólną pomocą tak bardzo tam Kościół Boży rozmnażał, iż tam naprzód imię to chrześcijańskie urosło. Piszą niektórzy, iż był Ś. Barnaba i do Rzymu zaszedł, szukając podobno Apo-stoła Pawła; ale tam niedługo trwając, znacznego pożytku nie uczyniwszy, wrócił się do wschodnich stron. Chował się Rzym, jako pierwsze miasto i głowa świata wszystkiego, pierwszemu Apostołowi Piotrowi i głowie wszystkich owiec Chrystusowych. Czasu jednego mieszkając w Antjochji, gdy Doktorowie, pasterze onego ludu nowo do Chrystusa nawróconego, post czynili i służyli liturgią, to jest sprawowali Ofiarę i Mszę prze-najświętszą, rzekł do nich Duch S.: Oddzielcie mi Saula i Bar-nabę na dzieło, na którem ich wziął. Izali Tobie, Panie, nie 499 wolno im rozkazać — czemu się ludzi sług Twych kościelnych dokładasz? Dlatego, aby się nikt sam nie posyłał a na tajemne natchnienie Ducha Ś. nie zmawiał, a sam siebie i drugich nie zwodził. Tę tedy starsi oni kościelni wolę Bożą znając, acz z żałością, ale odesłać od siebie Pawła i Barnabę musieli. I nim ich wysłali, pierwej czynili post i długie modlitwy, aby Pan Bóg poszczęścił pracę posłańców swoich, a potem kładąc na nich ręce, wysłali ich do pogaństwa na opowiadanie ewangelji. Co na tej drodze sprawili, a jako wiele ci dwaj wielcy Aposto-łowie i trąby Ducha Ś. pogaństwa do wiary świętej obrócili, i co też ucierpieli, księgi Dziejów Apostolskich wypisują. Spra-wiwszy oną piękną robotę, a dusz wiele w Cyprze, w Sala-minie, w Pafji i w Pergu, w Antjochji, która jest w Pizydji, w Listrze, w Ikonium i innych ziemiach i miastach pozyskaw-szy, i kapłanów im postawiwszy, wrócili się do Antjochji, oznajmili braci, co przez nich Pan Bóg sprawić raczył i jako narodom otworzył wrota do wiary. Z tymże Pawłem Barnaba ś. zastawił się onym, którzy Zakon Mojżeszów chować narodom I obrzezować się kazali. A na uspokojenie i wykorzenienie sekty onej szli się radzić Apostołów i kapłanów do Jeruzalem. I na tej drodze braci, którą znaleźli, a w Jeruzalem Apostołom i starszym oznajmili oną łaskę Boską w nawróceniu tak wielu ludzi od bałwochwalstwa do Chrystusa. A po koncyljum onem jerozolimskiem, na którem obrze-zanie Apostołowie skazili, znowu do Antjochji i Cylicji wysłali Apostołowie Barnabę i Pawła, tak ich w liście swym do chrze-ścijan zalecając: Posyłamy do was mężów, z najmilszymi na-szymi Barnabą i Pawłem, ludźmi, którzy wydali żywot swój za imię Pana naszego Jezusa Chrystusa. Tak wszędzie z Pawłem świętym robił i biegał Barnaba, wielki robotnik Chrystusów, i spólne z nim zalecenie miał, bo spólna i wielka miłość mię-dzy nimi była; i bez zazdrości nic swego nie szukając, w zgo-dzie wielkiej sławę Chrystusową rozszerzali. A iż pożyteczniej było Kościołowi Bożemu, aby się z sobą rozdzielili, a większy pożytek w duszach ludzkich osobną robotą w różnych stronach, a niźli spólną na jednem miejscu, czynili, z takiej się przy-czyny z sobą rozstali. 500 Rzekł Paweł ś. do Barnaby: Nawiedźmy braci, a posilmy one wszystkie dusze, któreśmy pierwszą drogą Panu Chrystu-sowi pozyskali. Barnaba ś. na to przyzwolił, ale gdy na obie-ranie towarzystwa przyszło, Barnaba ś. chciał, aby z nimi szedł Jan, nazwany Marek, a Paweł ś. brać go z sobą nie chciał, przeto iż był młodzieńcem na przodku bojaźliwym, a pierwszą drogą z nimi wyszedłszy, przeląkł się pogaństwa i wrócił się od nich do Jeruzalem; bał się, aby innym złego serca nie uczynił, a wedle Pisma, które bojaźliwym w domu zostać każe, prosił, aby został w Antjochji w pokoju, a z nimi nie chodził. Ale Barnabas widząc, iż onemu młodzieńcowi bardzo tego było żal, iż się złej myśli dał ustraszyć a pierwszą drogą opuścił miłych towarzyszy, a iż obiecał poprawę, prosił ś. Pawła, aby z nim uczestnikiem był pracy i niebezpieczności dla Chrystusa. Lecz Paweł ś. na to się namówić nie dał; i stał się spór bez zwady, zdanie różne bez waśni, tak iż za Boskiem zrządzeniem (aby pożyteczniejsza ich praca, jako się rzekło, Kościołowi była) Barnaba się Pawłowi z tej drogi wymówił i gdzieindziej się z Markiem obrócił, gdzie wiedział Pan Bóg, iż go była większa potrzeba, a Paweł ś. mógł sam tę posługę, na którą szedł, z innym którym towarzyszem odprawić. I puścił się Barnaba z Markiem do Cypru, gdzie wielką liczbę ludzi pozyskawszy, w Salaminie albo w Konstancji od Żydów w ich zborze, gdy im o Chrystusie z Pisma prorockiego wywodził, pojmany a okrutnie jako i Szczepan ś. ukamienowany jest. Marek on, towarzysz jego, ciało jego przed miastem z jaką mógł największą uczciwością z innymi chrześcijanami pogrzebł; a w tę trumnę, tak jako był sam rozkazał, gdy mu o swej śmierci opowiadał, włożył na piersi jego Ewangelię ś. Mateusza, własną jego ręką pisaną. Tak się w tern kazaniu, z którem chodził i za które zdrowie położył, kochał, iż z niem umrzeć i po śmierci z niem leżeć chciał, aby i kości jego mówiły i sławiły Chrystusa i prawdę Jego, jako Psalm mówi: Wszyst-kie kości moje rzekną: A kto Tobie równy jest, Panie? A gdy potem na Cyprze na chrześcijan wielkie przyszły prześladowania, iż jednych pobito, drudzy stamtąd uciekać musieli, miejsce ono i grób świętego Barnaby w zapomnienia poszły. 501 A jednak za czasem na onem miejscu cuda Pan Bóg czy-ił: chorych, gdy przechodzili przez ono miejsce, wiele się leczyło, tak iż Salaminę zwali miejscem zdrowia, i z tego się ono miejsce sławiło. Cuda widzieli, ale przyczyny nie widzieli, Bi Pan Bóg za czasów Zenona cesarza około roku Pańskiego 490 skarb on objawić raczył, z takiej oto przyczyny. Gdy Gnafeus heretyk osiadł chytrością stolicę antjocheńską, cy-pryjski kościół pod moc swoją podbić chciał. Był na ten czas biskupem Salaminy Antonjusz niejaki, nie bardzo uczony, ale pobożny; którego gdy Gnafeus na synod do Carogrodu do Zenona cesarza pozwał, bał się heretyckiej chytrości i nie śmiał jechać. Pana Boga tylko, pilnie posty czyniąc, prosił, aby mu ukazał, co czynić miał. Nocy jednej ukazał mu się Barnaba ś., mówiąc: Na tern a na tem miejscu ciało moje i przy niem Ewangelję moją ręką pisaną znajdziesz; jedźże do Carogrodu, a wolny od wszystkich trudności będziesz. Biskup, jeszcze nie umiejąc dobrze onego widzenia rozeznać, prosił, aby mu je Pan Bóg, jeśli jest nieomylne, drugi raz powtórzyć raczył; i tak się słało. A on szediszy z procesjami na opisane miejsce, zna-lazł grób i ciało jeszcze całe, a na piersiach Ewangelję wedle ś. Mateusza, jego ręką pisaną. Gdy się tego cesarz Zenon do-wiedział, nietylko biskupa uspokoił, ale go bardzo uczcił, iż za czasów jego panowania Pan Bóg taki skarb ukazał. I upro-siwszy sobie Ewangelię, kościół wielki z klasztorem na onem miejscu w Salaminie zbudował i nadał, na ustawiczną chwałę Boga w Trójcy jedynego, który króluje na wieki wieków. Amen. Obrok duchowny. Przyczytają niektórzy heretycy, na pokrycie rozterek swoich, ś. Barnabie i Pawłowi niezgodę w tem, iż się tak rozstali. Na czern się niepomału mylą, bo tam żadnej niezgody niemasz, gdy się jednemu zda to, a drugiemu owo, a oboje dobre; jedno jeden je ma za większe dobro albo lepsze, niźli drugi. Inna rzecz, gdyby zdania były przeciwne na rzeczy, która wierze i wyznaniu wiary służy; ale gdy nic sprzeciwienia niemasz, a jeden drugiego nie ganiąc, swoje prowadzi, które mu się lepszem być zda (na rzeczy wolnej na obie strony), nie jest żadna niezgoda, ale piękna roz-liczność i rozmaitość drogi, do jednegoż końca wiodącej. Takich rozliczności w oblubienicy Chrystusowej wiele znajdując heretycy, ,swoje waśnie, rozterki i rozdzielenia pokryć takim przykładem 502 chcą, gdy mówią: Oto w papiestwie mnisi jedni biali, drudzy szarzy, czarni etc., jedni mają takie reguły i ceremonje, a drudzy inaksze, inaczej szkotyści, inaczej tomiści trzymają. Mniemają głupcy, aby suknia i barwa i różne obrządki służby Bożej różną wiarę czyniły, albo żeby się katolicy około wiary świętej powszechnej i rzeczy od Kościoła postanowionych nie zgadzali. Nie tak jest, ale we wszystkiem, co się najmniejszego artykułu wiary i wyznania kó-ścielnego i nauki dotyczy, zgodni są. Co się mniemania o świec-kich naukach i filozofji, i tego, co może z obu stron przy wierze stać i nic wyznaniu wiary świętej nie wadzi, dotyczy, w tern każdy się trzyma swego upodobania, bez ganienia drugiego i uszczypku wiary. Przetoż i Paweł ś. i Barnaba te zdania różne mieli, aby kto nie rzekł, żeby to grzech był, w rzeczach wolnych za swem iść mniemaniem, a żeby takie w sługach Bożych rozliczności znaj-dując, nikt się nie gorszył. Z których jednak Kościół ma wielką okrasę i pożytek, bo jako tu, by były nie te różne zdania między Pawiem i Barnabą się wszczęły, nie takby się było dusz wiele po-zyskało Panu Bogu. Tak gdyby tej rozliczności nie było między Doktorami, nie takby się w rozmaite rozumienia nauki i szukania skarbów w Piśmie świętem i w jego wykładaniu Kościół ubogacił. A teraz, gdy Augustyn ś. na jednoż miejsce Pisma świętego taki, a Grzegorz ś. albo Chryzostom, albo który inszy, inakszy wykład daje, a obydwa dobre są i przystojne i z powszechnem się wy-znaniem zgadzające, większa rozliczność smaków duchownych na pastwiska dusz wiernych rośnie, bo Duch Ś. w Doktorach kościel-nych mówiący, bogaty jest gospodarz, który ze skarbu swego nowe i stare rzeczy ku pociesze wiernych Bożych podaje.